czwartek, 20 października 2011

Metoda oczyszczania skóry olejami (oil cleansing method)

Muszę przyznać, że nie wyobrażam sobie wieczornej pielęgnacji bez solidnego oczyszczania mojej cery. Mimo, że poranne "mycie" twarzy ograniczam do przemywania jej wacikiem nasączonym mlekiem (patrz post o mleku http://tinytun.blogspot.com/2011/10/mleko-nie-tylko-do-picia.html ), wieczorem lubię poświęcić temu zabiegowi nieco więcej uwagi. W ostatnim czasie mozna się natknąć w Internecie na wiele publikacji dotyczących oil cleansing method, czyli w skórcie OCM. Co więcej taka metoda oczyszczania skóry stała się obecnie bardzo popularna. Do niedawna moimi ulubieńcami w dziedzinie wieczornego mycia twarzy był rossmanowski żel babydreamy oraz szmatka z mikrofibry, zakupiona za parę złotych w tesco. Do tej pory uważam, że te dwie rzeczy świetnie radzą sobie z usuwaniem makijażu i brudu, jednak nie będę ukrywać, że ostatnio zwyciężyła we mnie chęć przetestowania olejowej metody na własnej skórze;). Skąd się w ogóle wziął pomysł, żeby myć twarz olejami? brzmi trochę absurdalnie, jednak już od dawna znane są produkty do demakijażu, które bazują na różnych olejach i które słyną z doskonałego rozpuszczania wszelakiego brudu, zalegającego na naszej skórze. W sklepach możemy dostać nawet czyste olejki myjące  (np. olejki dostępne na biochemii urody).Wszystkie te produkty działają na zasadzie" tłuszcz rozpuszcza tłuszcz". Oil cleansing method również. A oto co jest nam potrzebne do oczyszczania cery tą właśnie metodą:

Jak widać, wszystko co musimy przygotować to mieszanka olejów oraz mały ręcznik lub szmatka z mikrofibry, może być tez ściereczka muslinowa. Tajemnicza ciecz w buteleczce to mieszanka, której bazą jest zwyczajny OLEJ RYCYNOWY, do kupienia w każdej aptece. Olej rycynowy słynie nie tylko ze zbawiennego wpływu na nasze rzęsy i brwi, wykazuje również duże podobieństwo do ludzkiego sebum, dlatego doskonale się z nim łączy, a potem spłukuje z naszej skóry:) Lepiej jednak nie myć twarzy samym olejkiem rycynowym, gdyż potrafi on usunąć z naszej twarzy praktycznie wszystko, włącznie z warstwą ochronną naszej skóry, co skutkuje później przesuszeniem. Z tego powodu nasza mieszanka powinna zawierać dodatek innego oleju bądź olejów. Do wyboru mamy szereg najróżniejszych, począwszy od oliwy z oliwek, a na oliwce do pielęgnacji niemowląt skończywszy. Ważne jest, żeby wybrać olej, który będzie odpowiadał  typowi naszej cery. Im bardziej tłusta skóra, tym oleje powinny być lżejsze i bardziej płynne. Jeśli posiadacie cerę suchą lepiej wybierać te o bogatszej konsystencji. Proporcje również powinny być uzależnione od rodzaju cery. Im skóra mocniej przetłuszczająca się, tym nasza mieszanka powinna zawierać więcej olejku rycynowego, np. od 20 do 50 %. Skórze suchej wystarczy nawet zawartość 10%.
Moja osobista mieszanina, widoczna na zdjęciu, zawiera około 30% oleju rycynowego, resztę buteleczki dopełniłam olejem lnianym oraz dodałam kilka kropli olejku z drzewa herbacianego. Opracowywanie idealnej indywidualnej mieszanki na pewno zajmie trochę czasu, ja już teraz wiem, że następnym razem powinnam dodać mniej olejku rycynowego:)
Omówiłam kwestię mieszanki, teraz czas na omówienie metody. Wszystko, co musimy zrobić to wmasować w suchą lub lekko wilgotną twarz nasz specyfik, nie omijając pomalowanych oczu lub ust, zmoczyć naszą ściereczkę w bardzo ciepłej wodzie, nałożyć na naolejowaną twarz i potrzymać chwilę, żeby nasze pory otworzyły się pod wpływem ciepła. Niektórzy sugerują żeby maczać ściereczkę w misce z gorącą wodą (taką z czajnika), ale według mnie wystarczy gorąca woda z kranu:) Następnie musimy powtórzyć czynność,w razie potrzeby dokładamy trochę mieszanki, szmatka wędruje pod gorący strumień i na twarz, tym razem lekko masujemy skórę, ściągając z niej nieczystości. Trzeci raz moczymy ściereczkę znowu w gorącej wodzie, żeby zmyć z twarzy wszystkie resztki. Na koniec należy zamknąć pory, przykładając do twarzy szmatkę zamoczoną w zimnej wodzie, dobrze jest potrzymać ją chwilę dłużej :) Osuszamy skórę ręcznikiem, najlepiej specjalnie przeznaczonym do tego celu. To tyle.
Nie musimy nawet przemywac później twarzy tonkiem, gdyż oleje nie zaburzają naturalnego PH naszej skóry.
Na początku taki sposób wieczornego mycia twarzy wydawał mi się bardzo pracochłonny, ale w praktyce okazało się, że zajmuje niewiele czasu, a efekty są, uwierzcie, rewelacyjne! Trzeba tylko pamiętać, żeby po każdym takim olejowym myciu przeprać naszą ściereczkę. Nie wiem jak działa ściereczka muślinowa, czy ręcznik, ja zawsze używam mikrofibry i Wam też polecam, bo nie jest to duży koszt, a dodatkowo mikrofibra świetnie zbiera z twarzy zanieczyszczenia i tłuszcz.
Warto się trochę pomęczyć z przygotowaniem tego wszystkiego, bo korzyści stosowania tej metody są ogromne! Muszę  przyznać, że nigdy nie miałam wrażenia tak czystej skóry po myciu i powoli zapominam czym są zatkane pory, a to właśnie one były jednym z moich największych problemów! Skóra ma bardziej jednolity koloryt i nie wyskakują mi praktycznie żadne nowe "niespodzianki"! Regularne stosowanie na pewno wzmocni również nasze rzęsy, a nawet paznokcie dłoni:) A jeśli macie tendencję do świecenia się twarzy to jestem pewna, że przy stosowaniu oil celansing method całkowicie zapomnicie o tym problemie:)
Próbowałyście? Spróbujecie?:)

wtorek, 18 października 2011

HIT! Popiół wulkaniczny

Kolejny produkt, zakupiony na naturalne-piękno, to według mnie prawdziwy hit:)


Popiół wulkaniczny jest w stu procentach naturalnym peelingiem, który podobno ma działać niemal jak mikrodermabrazja. Mimo, że nigdy nie korzystałam z zabiegu mikrodermabrazji i nie mogę odnieść się do obietnic zawartych na stronie sklepu to i tak jestem z tego kosmetyku niezmiernie zadowolona!
Peeling ma postać bardzo drobnego piasku, nierozpuszczalnego pod wpływem wody. Ten delikatny proszek stanowią w rzeczywistości maluteńkie fragmenty minerałów oraz skał, które są produktami erupcji wulkanu:) W opakowaniu znajduje się 20 g popiołu, a jego cena to 6,90 zł.


Peeling ma niesamowite właściwości ścierające, a mimo to, po jego użyciu skóra nie jest podrażniona! Popiół wulkaniczny jest polecany osobom, które borykają się z takimi problemami skórnymi jak: trądzik pospolity, łojotok, zaskórniki, blizny oraz przebarwienia. Produkt spłyca również zmarszczki, a nawet pomaga walczyć z cellulitem i rozstępami.
Ja sama stosuję popiół na razie tylko jako peeling do twarzy (do ciała polecam kawę mieloną z dodatkiem soli lub cukier) raz w tygodniu. Zdecydowanie jest to najlepiej ścierający kosmetyk, z jakim miałam do tej pory do czynienia. Peeling popiołem zazwyczaj wykonuję wieczorem i następnego dnia gołym okiem widać, że skóra jest bardzo wygładzona, a z każdym kolejnym użyciem wygląda coraz lepiej:)
Proszek najlepiej jest zmieszać z żelem myjącym lub olejkiem, ale wypróbowałam go rówież samodzielnie, po prostu masując popiołem mokrą skórę. Sprawdza się znakomicie i serdecznie go Wam polecam!
UWAGA: Osoby cierpiące na astmę powinny uważać, gdyż wdychanie popiołu wulkanicznego może powodować u nich porblemy!

niedziela, 16 października 2011

Szminki Kobo Professional

Dzisiaj kolejny post na temat kolorówki:)
Ostatnio bardzo chętnie kupuję różne produkty do ust. Jestem raczej zwolenniczką szminek niż błyszczyków, ze względu na lepszą trwałość oraz bardziej nasycone kolory.W swoim zbiorku posiadam trzy szminki firmy Kobo Professional, której kosmetyki można znaleźć w Drogeriach Natura. Wszystkie trzy są w odcieniach czerwieni, zobaczcie same:



Peach puff to właściwie połączenie szminki z błyszczykiem. Efekt na ustach jest bardzej rozświetlający niż kryjący. Bardzo lubię używać peach puff na codzień, bo podkreśla usta w delikatny sposób. Ten kolor zawiera wiele świecących drobinek, jednak są bardzo subtelne i nie "wędrują" po całej twarzy. Myślę, że ten odcień może pasować większości dziewczyn, niezależnie od typu urody.
 Orange to jasna i ciepła czerwień, wpadająca w pomarańcz, kolor idealne podkreślający opaleniznę, ale intensywny.Wklepana w usta palcem nadaje się również do noszenia na codzień.
Red flamenco to dla mnie kolor karminowej czerwieni. Posiada malutkie drobinki, co umknęło mojej uwadze kiedy kupowałam tę szminkę. Na szczęscie na ustach są  niewidoczne, inaczej podejrzewam, że kolor prezentowałby się tandetnie.
Od góry:
peach puff
orange
red flamenco
w rzeczywistości kolory są na ustach trochę mocniejsze




Trwałość  Red flamenco i Orange oceniam bardzo dobrze, utrzymują się spokojnie kilka godzin i równomiernie schodzą z ust. Obie mają bardzo dobre krycie. Peach puff, z racji tego, że nie jest typową szminką, trzyma się niestety na ustach najkrócej- do godziny-półtorej, za to jej aplikację można spokojnie powtórzyć bez użycia lusterka:)
Konsystencja wszystkich trzech jest bardzo przyjemna, kremowa i dzięki temu szminki nie wysuszają warg.
Z tego co pamiętam, cena tego kosmetyku wynosi około 15 zł.
A Wy macie swoje ulubione czerwone szminki?:)

sobota, 15 października 2011

Inglot 397 pearl

Witajcie,
Nadszedł czas na pierwszy post na temat kosmetyków kolorowych:)
Z cieniami Inglota nie mam, niestety, najlepszych doświadczeń, co zapewne mocno zdziwi wszystkie fanki tej firmy. Dobrze wspominam jedynie swoją przygodę z serią pojedyńczych cieni Vertigo (można je jeszcze kupić?). Dwa lata temu skompletowałam swoją paletkę pięciu kolorów, w której znalazły się cienie o wykończeniu AMC shine, Double sp oraz jeden pearl. Niestety, pearl, to jedyne wykończenie, z tych, które proponuje Inglot, jakie mi odpowiada. Pozostałe dwa, AMC shine oraz Double sp, kompletnie nie przypadły mi do gustu, ponieważ odcienie z tymi wykończeniami utrzymywały się na moich powiekach bardzo krótko (nawet z użyciem bazy), kolor znikał całkowicie po paru godzinach, a jedyne, co zostawało na oczach i na reszcie twarzy to nachalne drobinki brokatu. Jeśli chodzi o perłowe cienie Inglota, uważam, że są świetnej jakości- dobrze się z nimi pracuje, pięknie wyglądają na oku i utrzymują się naprawdę bardzo długo. Jestem pewna, że zdecyduję się na więcej odcieni z wykończeniem pearl.
Dzisiaj chciałabym zaprezentować Wam mojego ulubieńca ostatnich tygodni- cień 397 . Kupiłam go jako wkład, kosztował mnie tylko 10 zł i uważam, że to must have wśród Inglotowskich kosmetyków do
oczu:)
                                        
                               

Kolor 397 określiłabym jako cielisty, według mnie z lekką przewagą różowych tonów. Używam go ostatnio praktycznie do każdego makijażu:) Pięknie rozświetla wewnętrzne kąciki, obszar pod łukiem brwiowym, wygląda też świetnie na całej powiece.
Daje efekt wypoczątego oka i świeżego spojrzenia. Do dziennych makijaży nadaje się w sam raz, ale na pewno sprawdzi sie także w makijażach wieczorowych. Co więcej, uważam, że ten odcień jest też idealnym rozświetlaczem, który możemy zaaplikowac nie tylko na okolice oczu, ale również na szczyt kości policzkowych. Według mnie prezentuje się na twarzy niezwykle subtelnie i lepiej niż większość pudrów, określanych jako rozświetlające.


Jeśli macie możliwość, polecam Wam obejrzeć ten odcień  na żywo w salonie. Podobo Inglot 397 to dobry zamiennik słynnego cienia z Maca- naked lunch. Nie jestem w stanie ocenić tego sama, bo nigdy nie miałam okazji obejrzeć tego popularnego koloru w sklepie, bazuję jedynie na opiniach w Internecie oraz zdjęciach.
Podoba Wam się 397 pearl? I czy macie własnego ulubieńca wśród swoich cieni, którego używacie niemalże codziennie?:)

czwartek, 13 października 2011

Wszechstronny olejek z drzewa herbacianego

Od jakiegoś czasu nie wyobrażam sobie wyposażenia mojej apteczki bez olejku eterycznego z drzewa herbacianego. Małą buteleczkę (10 ml) tego niezwykłego płynu  można kupić w każdej aptece za kilka złotych, a możliwości zastosowań jest naprawdę wiele. Warto mieć go zawsze w domu, tym bardziej, że jest on jednym z najsilniej działających naturalnych środków antyspetycznych oraz zawiera ponad sto substancji czynnych!
Wbrew pozorom, roślina, z której liści wytwarzany jest ten produkt, nie ma nic wspólnego z herbatą, jaką pijemy w naszych domach. Olejek otrzymuje się podczas destylacji listków i gałązek drzewokrzewu porastającego Australię.
Olejek z drzewa herbacianego pomaga zwalczać wszelkie schorzenia wywołane przez bakterie,wirusy i grzyby, jest więc przydatnym środkiem w leczeniu przeziębienia oraz grypy. Inhalacje z jego wykorzystanem (5 do 7 kropli na miskę gorącej wody) skutecznie pomogą uporać się z katarem lub niedrożnością dróg oddechowych, a płukanie gardła (2-3 krople na 1/2 szklanki wody) złagodzi ból wywołany np. zapaleniem migdałków. Takie płukanki są też świetnym naturalnym zamiennikiem płynów do higieny jamy ustnej!
Ze wględu na swoje antybakteryjne właściwości, olejek bywa często wykorzystywany do produkcji preparatów przeciwtrądzikowych. Możemy sami wzbogacić swoje kremy lub toniki, dodając kilka lub kilkanaście kropli do gotowych produktów. W przypadku dodawania olejku do toniku należy pamiętać o tym, żeby wstrząsnać buteleczkę z płynem każdorazowo przed użyciem, w celu wymieszania całości, ponieważ olejek "pływa" po wodzie. Świetnym pomysłem jest dodanie olejku także do żeli do mycia, maseczek, glinek, a nawet szamponów. Na pojedyńcze zmiany trądzikowe lub opryszczkę możemy nakładać punktowo nierozcieńczony preperat. Kilka kropli olejku wtartych w ukąszenia owadów potrafi złagodzić swędzenie oraz ból, a masaże z jego użyciem działają odprężająco i zmniejszają napięcie mięśni. Do masażu zaleca się użycie 2-3 kropli olejku eterycznego, rozprowadzonego w oleju bazowym. Świetnym olejem nośnikowym jest np. olej ze słodkich migdałów lub jojoba. Co ciekawe,olejek z drzewa herbacianego wnika głęboko w skórę, dzięki czemu zdecydowanie powiększa obszar swojego działania oraz stymuluje układ odpornościowy.
Z powodzeniem można stosować ten produkt także w odświeżaniu powietrza, dodając go do kominka aromatyzowanego lub nawilżacza powietrza.
Jak widzicie, ilość możliwości jest praktycznie nieograniczona:)! Ja osobiście bardzo lubię używać olejku z drzewa herbacianego jako dodatku do maseczek. Wasze pomysły?

wtorek, 11 października 2011

Mleko nie tylko do picia:)

Jedną z fajniejszych rzeczy w naturalnej pielęgnacji jest fakt, że możemy do niej wykorzystać produkty, które zazwyczaj znajdują w naszej kuchni. Dziś chciałabym powiedzieć Wam parę słów na temat tego, jaki wpływ może mieć na naszę skórę najzwyklejsze mleko:)


Pomysły na wykorzystanie mleka, które za chwilę opiszę, powinny spodobać się osobom, które posiadają cerę tłustą bądź mieszaną, ze skłonnościami do drobnych krostek, przebarwień i nierówności na skórze. Zawarty w mleku kwas działa na nasz naskórek złuszczająco, rozjaśniająco oraz regulująco i właśnie dlatego mleko nadaje się świetnie do stosowania jako tonik lub maseczka do twarzy dla wszystkich, którzy borykają się z niedoskonałościami cery oraz jej świeceniem. Mleko pomaga także zregenerować nasz naskórek oraz hamuje proces starzenia się skóry, ponieważ neutralizuje wolne rodniki.
Wykorzystać możemy każde mleko, jakie mamy w naszej lodówce, najlepiej jednak używać tłustego. Ja zazwyczaj kupuję  2 % w butelce z dopiskiem "świeże" :).
Osobiście najchętniej stosuję mleko w roli oczyszczającego toniku, zaraz po wstaniu z łóżka. Potrzebne są jedynie:
-wacik
-mleko
 Rano, w przeciwieństwie do wieczornej pielęgnacji, nie myję twarzy wodą ,a jedynie przecieram ją wacikiem nasączonym właśnie mlekiem. Kiedy skóra przeschnie, od razu nakładam na twarz krem lub olejek, a na to filtr, oczywiście z odrobiną maceratu z marchwii;) Po przemyciu twarzy w ten sposób zaczerwienienia stają się mniej widoczne, skóra jest czysta i napięta, a do tego pozostaje matowa przez calutki dzień.
Dla wielu osób twarz po zastosowaniu takiego " toniku" może być zbyt ściągnięta i matowa. W takim wypadku nie warto się zniechęcać i rezygnować z dobrodziejstw mleka,wystarczy po prostu po jego wyschnięciu  przemyć skórę wacikiem zwilżonym wodą i wtedy nałożyć krem, olejek, itd.

Raz na jakiś czas możemy użyć mleka jako maseczki oczyszczającej pory. Znów potrzebne nam będą :
mleko oraz waciki, które obficie nasączamy i przykładamy do skóry twarzy i dekoltu. Zostawiamy taki okład aż poczujemy ściągnięcie, zmywamy letnią wodą i aplikujemy krem. Działanie będzie podobne jak w przypadku mlecznego toniku.
Inne pomysły na mleczną pielęgnację?:)Oto jeden z prostych przepisów na maseczkę dla zmęczonej i poszarzałej skóry:
3 łyżki miodu
3 łyżeczki mleka
Składniki należy wymieszać, nałożyć na twarz, szyję oraz dekolt, trzymać około 15 minut i zmyć letnią wodą. To dobry sposób na "ożywienie" skóry, na przykład przed wieczornym wyjściem.
I na koniec jeszcze jedna propozycja wykorzystania mleka w pielęgnacji. Do tego zabiegu potrzebujemy:
-3 łyżek płatków owsianych
-Trochę ciepłego mleka (nieco mniej niż pół szklanki).
Płatki wsypujemy do miseczki i zalewamy ciepłym mlekiem. Odstawiamy pod przykryciem, żeby płatki wchłonęły trochę mleka i zmiękły. Owsiano-mleczną papkę nakładamy na twarz i zostawiamy na 5-10 minut, a następnie masujemy skórę, wykonując płatkami delikatny peeling. Wszystkie resztki oczywiście zmywamy.
Czy znacie inne "urodowe przepisy" z użyciem mleka? Korzystacie czasem z podobnych zabiegów w domu?

niedziela, 9 października 2011

Macerat z marchwii

Witam serdecznie wszystkich, którzy wpadli przeczytać pierwszą notkę na tym blogu:)
Od razu proszę o wyrozumiałość, ponieważ są to moje absolutne początki w blogowaniu i na razie nie jestem w stanie połapać się we wszystkich opcjach i możliwościach, jakie niesie za sobą prowadzenie takiej strony.
Na temat pierwszej notki wybrałam moje stosunkowo nowe odkrycie, a mianowicie MACERAT Z MARCHWII W OLEJU SŁONECZNIKOWYM, czyli po prostu olejowy wyciąg z marchewki. Ten kosmetyk działa jak naturalny samoopalacz, więc powinien przypaść do gustu wszystkim tym, którzy lubią efekt skóry muśniętej słońcem, a ja do takich zdecydowanie należę:)

Pamiętam jak parę lat temu zobaczyłam w gazecie reklamę olejku marchewkowego firmy Diaderma. Od razu poleciałam do apteki i kupiłam buteleczkę, jednak wtedy nie do końca wiedziałam jak takiego produktu używać. Z racji małej pojemności olejek Diadermy szybko mi się skończył a ja nie zakupiłam go ponownie i zupełnie zapomniałam o jego istnieniu. Niedawno przy okazji zakupów w sklepie naturalne-piekno.pl  natknęłam się na podobny olejek i postanowiłam go wypróbować. ( Macerat z marchwii jest dostępny także w innych sklepach internetowych:) ).50 ml olejku  kosztowało mnie całkiem niewiele,bo 12,49 zł i juz teraz widzę, że będzie to kosmetyk bardzo wydajny, bo stosuję go raczej w niewielkich stężeniach. Już kropla olejku marchewkowego dodana do kremu do twarzy powoduje, że skóra zyskuje zdrowy koloryt i cieplejszy odcień. Możliwości zastosowań takiego olejku jest wiele, ponieważ możemy go łączyć z kremami do twarzy, balsamami do ciała, innymi olejami i oliwkami. Macerat można stosować również bez łączenia z innymi produktami, bezpośrednio na skórę, musimy go tylko starannie i szybko rozsmarować, żeby uniknąć plam, olejek szybko się wchłania. Przy stosowaniu olejku z marchwii należy pamiętać, że może brudzić ubrania, dlatego najlepiej aplikować go jedynie na odkryte części ciała!
Kolor na ręku wygląda na bardzo jadowity, jednak po roztarciu prezentuje się dużo łagodniej, przyznajcie sami:)

Złociste zabarwienie skóry utrzymuje się na niej do zmycia, jednak stosowany regularnie trwale poprawia jej koloryt. I bez obaw, świeżo zaaplikowany olejek lub kosmetyk z jego dodatkiem daje naprawdę mocny kolor, jednak po wchłonięciu się preparatu w skórę efekt jest dużo lżejszy:)
Na stronach można znaleźć inormację, że sugerowane stężenie tego preparatu w innych kosmetykach/olejach itp to 5%-20%. Według mnie to sprawa bardzo indywidualna, wszystko zależy od typu naszej karnacji oraz efektu jaki chcemy osiągnąć. Trzeba samemu przetestować i sprawdzić:)

Poza właściwościami, które opisałam powyżej olej z marchwii charakteryzuje się wysoką zawartością  karotenu, więc zapobiega starzeniu się skóry i chroni przed wolnymi rodnikami.

Moje ulubione zastosowanie? Najchętniej łączę olejek z filtrem do twarzy, ponieważ dzięki niemu nie ma mowy o "bieleniu" skóry, które tak często jest utrapieniem tych, którzy na co dzień używają kremu z filtrem. W moim przypadku, dodatek olejku sprawia również, że filtr nie zostawia na twarzy zbyt tłustego wykończenia.
Mam nadzieję, że mój pierwszy wpis choć trochę Was zainteresował i, że będziecie czasem do mnie zaglądać:)