piątek, 30 marca 2012

Pędzelkowy niezbędnik II - twarz

Cześć!
Bardzo się cieszę, że jest Was już ponad 20!:)
Dzisiaj trochę o moich ulubionych pędzlach do makijażu twarzy. Oto one:

Od lewej: Hakuro H54, Pixie flat top, Sephora 43


Najdłużej z tych trzech pędzli posiadam pędzel polskiej firmy Pixie ( aż napisy się starły ^^ ). Kupiłam go dość dawno temu na allegro za około 35 zł i od tamtej pory używam codziennie:)

Flat top z Pixie

Pędzelek ma bardzo krótką rączkę oraz gęste, zbite i mięciutkie włosie, które nie wypada ( chociaż słyszałam o felernych egzemplarzach ). Flat topa używam do nakładania podkładu-aplikowanie nim minerałów to dla mnie po prostu bajka, ponieważ zapewnia świetne krycie kosmetyku na skórze. Płynne podkłady również nakładają się nim jak marzenie- warstwa jest bardzo równomierna, nie ma mowy o masce. Dodatkowo, jeżeli spryskamy pędzel wodą, zużyjemy dużo mniej podkładu niż w przypadku tradycyjnej aplikacji pędzlem języczkowym lub palcami. Lubię nim najpierw "stemplować" twarz, a dopiero potem lekko rozcierać produkt na skórze. W ten sposób włosie nie "zjada" za dużo podkładu.
Moim zdaniem schnie dość długo i uważam to za jedyny minus tego pędzla.
Próbowałam także używać go do nakładania i rozcierania pudru brązującego- świetnie sobie radził, ale ciężko jest mieć jeden przyrząd zarówno do podkładu, jak i konturowania, zainwestowałam więc w podobny pędzel Sephory,o którym niżej:)

Sephora professionel 43 contour blush bronzer

Na początek muszę zaznaczyć, że pędzel ten raz na jakiś czas lubi zgubić włos;)
Tutaj rozpisywać się nie będę- Sephora 43 przeznaczony jest do pudrów konturujących i do różu. Osobiście bardzo polubiłam nakładać nim brązer, ponieważ krawędzią łatwo można zaznaczyć miejsce pod kością policzkową, a później resztą włosia dobrze wszystko rozetrzeć.
Jeśli chodzi o samo włosie- jest dość krótkie, bardzo miękkie i mniej zbite od Flat topa z Pixie, więc, moim zdaniem, nie nadaje się do aplikacji podkładu.

porównawcze: Pixie, Sephora 43
Do nakładania różu się u mnie nie za bardzo sprawdził, wolę do tego celu kulkę z Hakuro.
Czas zatem na pędzel Hakuro H 54:

Hakuro H54
H54 jest bardzo uniwersalnym pędzlem. Można nim nakładać podkłady płynne, kremowe oraz sypkie, jednak wtedy ich krycie jest nieco mniejsze niż w przypadku aplikacji flat topem. Lubię nim czasem nałożyć minerały na sucho (zwilżony H54 robi u mnie placki;) ), jeżeli potrzebuję tylko lekko wyrównać koloryt skóry. Można nim fajnie nałożyć róż lub brązer- nabiera bardzo niewiele kosmetyku, więc ciężko przesadzić z ilością. Dodatkowo bardzo dobrze rozciera wszystkie granice:)
Włosie pędzla jest miękkie, zbite i absolutnie nic się z niego nie sypie. Łatwo się domywa, ale schnie dosyć długo.
Warto w niego zainwestować, bo uważam, że jest świetnej jakości i sprawdzi się u wielu osób.
Pędzle Hakuro można kupić w Internecie, ceny nie są zbyt wygórowane. Kulka kosztowała około 35 zł.

Na koniec pokażę Wam pędzel ecotools, który kupiłam do noszenia w torebce. Ma bardzo wygodne opakowanie w formie zamykanej tuby:


W środku pędzel wygląda tak:


Włosie jest baaardzo miękkie i giętkie, dlatego ciężko na nie nabrać np. róż, ale przyjemna aplikacja oraz świetne opakowanie wynagradza mi to w zupełności:)

* Wszystkie powyższe pędzelki zostały wykonane z włosia syntetcznego, poza Sephorowym 43.

Bardzo chętnie wysłucham Waszych opinii i przeczytam o Waszych ulubionych pędzlach.
Czy ktoś się domyśla, o czym będzie kolejny post?;)

poniedziałek, 26 marca 2012

Pędzelkowy niezbędnik - makijaż oczu i ust

Dzisiaj zapraszam Was na zapowiadaną ostatnio notkę o pędzlach do makijażu, których używam najczęściej:) Na pierwszy ogień idą te, które ułatwiają mi malowanie oczu i ust.

od lewej: Inglot 31 T, Inglot 23 T, MAC 217, rossman For Your Beauty
Kozłowski, pędzel do brwi (numer się starł)
Moim zdecydowanym numerem 1 w kwestii nakładania cienia na całą powiekę jest pędzelek z Rossmana z serii for your beauty. Jestem pewna, że wiele z Was go zna i posiada.

Rossman, for your beauty

Gęstość włosia jest idealna- nie jest go ani za dużo ani za mało, nie odnotowałam również problemów z jego wypadaniem. Pędzel świetnie nakłada cienie, bez względu na to, jakie jest ich wykończenie. Rewelacyjnie radzi sobie z matami, perłą, czy cieniami satynowymi. Za tę cenę ( około 15 zł ) - must have!
Kolejną obowiązkową pozycją w mojej kosmetyczce jest słynny MAC 217, przeznaczony do rozcierania cieni na powiece, ale tak naprawdę można nim wykonać prawie cały makijaż oka, a ja  używam go nawet do rozświetlania twarzy. Od razu zaznaczę, że nie mam żadnego doświadczenia z innymi pędzlami do blendowania, ale widziałam, że wiele firm ( chociażby Maestro ) oferuje podobne do MAC 217.
MAC 217

Pędzel faktycznie pięknie rozciera cienie, z jego pomocą można osiagnąć w makijażu naprawdę fajne efekty. Będzie także rewelacyjny do podkreślania załamania powieki, rozświetlania pod łukiem brwiowym itp. - 217 jest po prostu wielozadaniowcem:)
 Białe włosie nie jest idealnie miękkie, ale jest gęste- podejrzewam, że tu tkwi sekret jego dobrego blendowania. Kolejną zaletą jest fakt, że pędzel domywa się idealnie do czysta, a po myciu schnie niezwykle krótko- wystarczy mu nawet pół godzinki. Cena bardzo wysoka- 100 zł, ale w moim przypadku jest to dobrze zainwestowana stówa.

Odkąd zakupiłam eyeliner w kremie z Catrice, produktom w pisaku lub w płynie powiedziałam stanowcze " pa pa" ;). Co prawda, mam w swojej kolekcji jeden płynny eyeliner, ale wykorzystuję go w innym celu niż kreska. Jeżeli już ją robię, używam swojego ulubionego duetu:
eleiner Catrice + pędzelek Inglot 23 T

Inglot 23 T

Ten zwykły, cieniutki pędzelek okazał się dla mnie najwygodniejszy do malowania kresek, zarówno cienkich, jak i grubszych. Z czystym sumieniem polecam! Koszt- około 15 zł.

Tradycyjne pędzle do malowania ust nigdy mi do końca nie odpowiadały. Kupiłam jeden z for your beauty w Rossmanie za kilkanaście złotych i nie powalił mnie na kolana. Natomiast Inglot 31 T bardzo pozytywnie mnie zaskoczył i okazał się genialny do tego celu, chociaż kupowałam go z myślą właśnie o eyelinerze w kremie:D.
Inglot 31 T

Z kreską radzi sobie jako tako, ale w makijażu oka wolę nim raczej rozcierać kredkę :) 
Jeśli chodzi o malowanie ust, trzeba przyznać, że skośny kształt 31 T bardzo ułatwia nakładanie szminek, włosia jest niewiele, ale dzięki temu kosmetyk nie włazi do środka, tak jak się to dzieje w przypadku gęstszego pędzelka z Rossmana. Cena- 22 zł

Na koniec zostawiłam perełkę z firmy Kozłowski- skośny pędzel do wypełniania brwi ( zdjęcie drugie od góry ). Nie kosztował dużo - około 17 zł, ale jest najlepszym narzędziem do malowania brwi, jakie miałam w ręku. Włosie jest naturalne i bardzo sztywne, dzięki temu podczas wypełniania jednocześnie możemy brwi "układać". Przyznaję, że na początku nie byłam do niego przekonana, teraz jednak nie wyobrażam sobie bez niego makijażu. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego tak wiele firm oferuje pędzle do stylizacji brwii z miękkiego syntetycznego włosia, które nie jest w stanie nawet nabrać cienia- u mnie kompletnie się takie nie sprawdzają.

Posiadam jeszcze inne pędzle do oczu, których używam jednak rzadziej, ale część z nich również bardzo lubię. Dajcie znać, jeżeli chciałybyście o nich poczytać.
Następnym razem pokażę moje niezbędne pędzle do twarzy:) Koniecznie napiszcie o swoich ulubieńcach!

czwartek, 22 marca 2012

Alterra mleczko do ciała bez substancji zapachowych

Hej wszystkim!

Bohater dzisiejszego posta prezentuje się tak:

Alterra mleczko do ciała (bez substancji zapachowych)
A skład możecie przeczytać poniżej:


Mleczko kupiłam jakiś czas temu, kiedy skończyło mi się moje samorobione mazidło do ciała. Nie było drogie (10-11 zł), więc postanowiłam wypróbować kolejny kosmetyk tej firmy. Mleczko dostępne jest w każdym rossmanie.
Według  informacji na opakowaniu, kosmetyk jest odpowiedni dla alergików i wrażliwców, nie zawiera syntetycznych barwników, substancji konserwujących oraz zapachowych.
W składzie znajdziemy, między innymi, oliwę z oliwek, olej słonecznikowy, masło z pestek mango oraz olej z wiesiołka, więc kompozycja składników wypada bardzo dobrze.
Moja opinia:
Zacznę od plusów. Mleczko spisuje się naprawdę fajnie jako kosmetyk pielęgnacyjny- skóra po zastosowaniu jest sprężysta, gładka i nawilżona, ale nie tłusta- nie pozostawia wyczuwalnego filmu.
Konsystencja nie kojarzy mi się z mleczkiem, ponieważ jest dość gęsta, a podczas aplikacji produktu, nie wchłania się od razu, trzeba poświęcić chwilę na wsmarowanie kosmetyku w skórę.

Niestety, balsam ma też dwie poważne wady, które dyskwalifikują go w moich oczach :(
* opakowanie-ponownie Alterra proponuje nam kiepski dozownik, bo produktu wylewa się zdecydowanie za dużo.
* kwestia zapachu- ponieważ do mleczka nie zostały dodane żadne substancje zapachowe, podczas stosowania wyraźnie wyczuwalna jest alkoholowa nuta, co psuje absolutnie jakąkolwiek przyjemność używania tego produktu :(
 Resztę mojej butelki zużyję, mieszając mleczko z półproduktami (olej kokosowy etc.) , które mam nadzieję, w pozytywny sposób wpłyną na ten nieprzyjemny zapach. Zdecydowanie wracam do robienia własnych kremów do ciała:)

Tyle na dziś:) Pomału szykuję notkę o moim pędzelkowym niezbędniku:)!

wtorek, 20 marca 2012

Physiogel Krem hipoalergiczny do pielęgnacji twarzy i całego ciała


Od miesiąca testuję krem Physiogel. Używam go codziennie rano, więc dzisiaj opowiem o swoich wrażeniach na jego temat.


Tutaj możecie przeczytać info od producenta:

Dostępność: w większości aptek, allegro itp.
Pojemność: 75 ml
Cena: moją tubkę kupiłam za 42 zł
Skład: przyjemny, nieprzekombinowany- u mnie nie powoduje zatykania porów ani innych niespodzianek
Konsystencja: dość gęsta i bogata
Zapowiada się na to, że kosmetyk będzie wydajny

Moje wrażenia: Jestem bardzo zadowolona z zakupu tego kremu. Poleciła mi go Pani dermatolog, kiedy zaczęły dokuczać mi liczne zmiany alergiczne na skórze twarzy i szyi. Krem nakładam codziennie rano cienką warstwą, która nieźle się wchłania i pozostawia twarz dobrze nawilżoną i bardzo miękką. Po kilku dniach widać znaczną poprawę stanu przesuszonej skóry.
Produkt dobrze współpracuje z filtrem, ponieważ nie zostawia lepiącej się warstwy i mój Anthelios AC z La Roche Posay można nakładać prawie od razu.
Myślę, że Physiogel jest dość uniwersalny i może sprawdzić się u wielu osób, które potrzebują solidnego nawilżenia. Krem nie powodował u mnie wzmożonego przetłuszczania się skóry w ciągu dnia, nie wykluczam jednak, że ten problem może pojawić się u innych, ponieważ ma bogatą konsystencję.Uważam po prostu, że trzeba go używać zgodnie z zaleceniem producenta- nakładać cienką warstwą, najlepiej raz dziennie.
Smaruję nim również dłonie i tutaj także świetnie sobie radzi.
Myślę, że warto mieć ten krem w swojej kosmetyczce, a już szczególnie w okresie zimowym. Na noc wolę jednak smarować skórę olejami, lub innymi mazidłami do zadań specjalnych ;)

Jeżeli używałyście Physiogelu chętnie przeczytam Wasze opinie:)!

czwartek, 15 marca 2012

Rimmel Moisture Renew 700 Nude Delight - idealny cielisty odcień + mały trik.

Cześć!
Przyszła pora na prezentację kolejnej szminki Rimmel, jednej z moich ulubionych:) Numer 700 z kolekcji Moisture Renew to mój idealny kolor nude- nie jest zbyt trupi i nie daje efektu korektora na ustach. 


Nie wiem, czy będzie to odcień dobry dla wszystkich, niektórym Nude Delight może się wydać zbyt ciepły i pomarańczowy, wszystko zależy od tonacji naszej cery.

Rimmel Moisture Renew Nude Delight 700


Szminka jest kremowa, nie zawiera żadnych drobinek. Jej trwałość nie jest tak dobra, jak pomadek z serii Lasting Finish Lipstick, ale w zdecydowanie mniejszym stopniu wysusza usta, a jeśli mamy je w dobrej kondycji, w ogóle nie powinno być z tym problemu:)

Rimmel Nude Delight na ustach
Nude Delight bardzo często gości na moich ustach, ale chciałam Wam również pokazać, jak można fajnie eksperymentować z cielistymi odcieniami. Oto inna propozycja makijażu ust z wykorzystaniem szminki Rimmel oraz czerwonej konturówki:


Środek ust pokrywamy czerwoną kredką i rozcieramy palcem.


Następnie nakładamy cielistą szminkę. W efekcie otrzymujemy bardzo ciekawy i świeży odcień, który przepięknie ożywia twarz. Zupełnie nie umiem określić, jaki to kolor, ale bardzo mi się podoba i często maluję usta w ten sposób. Dodatkowo konturówka w roli kosmetyku bazowego świetnie przedłuża trwałość takiego makijażu.
Jak Wy nazwałybyście ten kolor?:)

Rimmel Nude Delight +  czerwona kredka
W nieco innym świetle

Oczywiście możliwości jest wiele, można eksperymentować z kredkami i szminkami o różnych kolorach i wykończeniach. Podoba się Wam taki pomysł? Przypadł Wam do gustu Nude Delight sam w sobie?

Jak zwykle, wszystkie Wasze komentarze są mile widziane!:)


poniedziałek, 12 marca 2012

Yankee Candle Haul

Dzisiaj będzie krótko:) Odgrażałam się, że nie kupię kolejnego wosku zapachowego z YC, zanim nie wykończę swojego pierwszego - "baby powder", jednak w zeszłym tygodniu nie mogłam się powstrzymać i postanowiłam zaopatrzyć się na allegro w 4 kolejne zapachy do mojego kominka.
 Ponieważ w marcu nie przewiduję żadnych zakupów kosmetycznych- z kolorówki na razie niczego nie potrzebuję, z pielęgnacji też wszystko mam, skusiłam się na zakupy innego rodzaju  :)

Każdy wosk kosztował 5,50 zł, za przesyłkę płaciłam tylko raz.
Oto moje najnowsze zdobycze, które przyszły do mnie dzisiaj za pośrednictwem listonosza ;) : 

Clean Cotton, Soft Blanket, Nature's Paintbrush, Beach Wood
Póki co, wstrzymam się z dokładniejszym opisem, ale oczywiście od razu po otrzymaniu przesyłki zrobiłam w opakowaniach małe dziurki, żeby móc powąchać każdą kostkę;)
Udało mi się również "odpalić" wosk Beach Wood w ciągu dnia- bardzo ciekawa propozycja, choć spodziewałam się ostrzejszych nut. Faktycznie, zapach przypomina trochę suche gałęzie na plaży.
Clean cotton- w opakowaniu pachnie, jak dla mnie, melonem:P
Nature's Paintbrush przysparza mi najwięcej kłopotów z opisem, na pewno więcej będę w stanie napisać po użyciu.
Przed chwilą zapaliłam Soft Blanket- kolejny delikatny, lekko pudrowy zapach, nieco słodszy niż Baby Powder, ale coś czuję, że może stanowić dla niego dużą konkurencję;)

Czy któryś wosk szczególnie Was zainteresował?

Zgodzicie się ze mną, że opakowania Yankee Candle z tymi małymi naklejkami-obrazkami są niesamowicie urocze ^^?

poniedziałek, 5 marca 2012

Sposób na popiół wulkaniczny/korund

Witam wszystkich w ten marcowy i niezwykle słoneczny poniedziałek:)
Może niektórych zdziwi fakt, że bardzo lubię ten dzień tygodnia- po całym weekendzie spędzonym na uczelni, poniedziałek w pracy wydaje mi się niemal odpoczynkiem.
Dzisiejszy wpis może nie będzie wielkim odkryciem, ale jakiś czas temu kilka osób pytało mnie, z czym mieszam popiół wulkaniczny.Wypróbowałam między innymi żel babydream, żel z kwasem hialuronowym z kilkoma kroplami oleju ( w moim przypadku był to makadamia ) oraz zwykły miód lipowy. Ten ostatni pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę dla mojej skóry, być może taka mieszanka spodoba się również Wam?
Miód lipowy <3 + korund
Do stworzenia porcji peelingu do twarzy wystarcza mi 1 łyżeczka miodu (jak widzicie, może być również taki skrystalizowany) oraz spora szczypta popiołu/korundu. Do papki dodaję jeszcze jakieś 2-3 krople soku z cytryny, szczególnie jeśli miód stracił swoją płynną konsystencję i trzeba peeling nieco rozrzedzić.
Skórę masuję około 3 minut i wszystko spłukuję ciepłą wodą. Zapewniam, że nie ma żadnych kłopotów ze zmyciem scrubu, miód całkowicie spłukuje się z twarzy, nie pozostawia klejącej warstwy ani nic z tych rzeczy. 
Miód świetnie się sprawdza w domowych miksturach, ponieważ działa na skórę odżywczo, zmiękcza ją i wygładza oraz wspomaga gojenie naskórka.
Zazwyczaj po wykonaniu peelingu, nakładam na twarz łagodzącą maseczkę i zdecydowanie najczęściej jest to biała glinka z hydrolatem :) 
p.s- do niedawna zmywałam b.glinkę po10 minutach, ale kiedy zobaczyłam promienną skórę mojej przyjaciółki po 20-30 minutowej maseczce, zorientowałam się, że warto potrzymać ją trochę dłużej, oczywiście nie zapominając o zwilżaniu twarzy co jakiś czas, na przykład wodą termalną. Pozdrowienia dla Alicji:)!

Liczę na to, że podzielicie się swoimi sposobami na scrub do twarzy!:)