środa, 31 października 2012

Z czym pożegnałam się w październiku?:)

Hej!

Dzisiaj chciałabym pokazać Wam kosmetyki, które skończyły mi się w tym miesiącu. Na ich miejsce kupiłam kilka kolejnych, ale nie wszystkie wymieniłam na nowe:)

Na pierwszy rzut idą kosmetyki do włosów. W październiku wykończyłam butlę Organixa oraz resztkę mojej mieszanki, czyli wody brzozowej z pantenolem (butelka po toniku):


O szamponach tej firmy możecie przeczytać TUTAJ

Woda brzozowa z pantenolem jest fajnym rozwiązaniem dla osób, którym zależy na przyśpieszeniu porostu włosów- u mnie tak właśnie działa. Niestety sezon grzewczy rozpoczął się na dobre i wcierki z alkoholem niekoniecznie mi teraz służą. Jesienią postanowiłam wzmacniać włosy olejem łopianowym i rozpocznę kurację, jak tylko się u mnie zjawi:)
Co do szamponu- obecnie używam gliss kura, na zmianę z żelem myjącym Babydream, który też już mi się kończy.

Kolejno zużyłam świetny płyn micelarny z firmy Marion, do poczytania w W TYM POŚCIE , na jego miejsce zakupiłam niezastąpione i wielofunkcyjne chusteczki Alterry- KLIK
Wreszcie skończył mi się także tusz do rzęs Maybelline One by One Satin Black, który męczę od czerwca i z którym się raczej nie polubiliśmy. Recenzja TUTAJ



Wykończyłam także ukochane serum z kwasem migdałowym ze sklepu Biochemia Urody. Na razie nie kupiłam nowego opakowania, bo testuję domowe metody zwalczania niedoskonałości i wykorzystuję to, co mam w swoich zbiorach, ale na pewno będę do niego wracać!
Wraz z początkiem października pożegnałam się także z żelem z kwasem hialuronowym 1,5%. Do jego brata z BU - 1% nie byłam przekonana, ale ta wersja zaskoczyła mnie na plus. Na jego miejsce kupiłam teraz podwójny żel hialuronowy z Biochemii Urody i ten, moim zdaniem, bije poprzedników na głowę:)!


Nadszedł też czas na pożegnanie się z żelem Flosleku oraz olejem śliwkowym- oba produkty służyły mi do pielęgnacji skóry wokół oczu. Na miejsce żelu ze świetlikiem lekarskim pojawiła się w mojej kosmetyczce wersja z aloesem, która okazała się dla mnie najlepsza. Olej śliwkowy sprawował się pod oczami naprawdę  dobrze, ale musiałam uważać, żeby nakładać go bardzo niewiele- większa ilość czasami spływała na policzki i tam pojawiały się zaskórniki. Resztę zużyłam do pielęgnacji włosów, odrobinę do OCM, ale efekty mnie nie zachwyciły i nie kupię go ponownie. Na noc stosuję teraz najczęściej masło jojoba, na temat którego z pewnością powstanie osobny wpis!


Na koniec została nam woda termalna z Avene. O korzyściach jej stosowania pisałam w TEJ NOTCE . To fajny kosmetyk, ale ograniczam teraz trochę wydatki i na razie nie kupiłam żadnej innej na jej miejsce. Kombinuję z mgiełkami/tonikami własnej roboty:)



Jak zawsze, czekam na Wasze opinie i komentarze! W najbliższych dniach pojawi się post z ulubieńcami miesiąca, a tymczasem pozdrawiam Was serdecznie i lecę szykować się na wieczór, który spędzę razem z milly , racząc się daniami kuchni rosyjskiej!:)

poniedziałek, 22 października 2012

Październikowe włosy/ mycie i szampony

Hej,

    Już po raz drugi wrzucam na bloga zdjęcia swoich włosów. Są teraz naprawdę bardzo długie i czasami przeszkadzają mi na tyle, że chyba w najbliższym czasie zdecyduję się na małe podcięcie.
Powoli rusza sezon grzewczy i moja czupryna od razu zareagowała lekkim przesuszeniem i kołtunami. Na noc zawsze wysoko je upinam, ale ostatnio rano ciężko jest je rozczesać. Warto też wspomnieć, że od paru lat staram się unikać w ich pielęgnacji silikonów, więc zdarzają mi się od czasu do czasu problemy z ich rozczesaniem i uważam, że to w takiej sytuacji normalne:)

A tak właśnie prezentują się moje włosy w tym miesiącu:

kliknij i powiększ
   Głowę myję co 2-3 dni. Niestety moje włosy u nasady są dość podatne na przetłuszczanie, (z kolei  na końcach raczej suche), więc trzeciego dnia zawsze jestem zmuszona wetrzeć trochę pudru bambusowego tuż przy głowie i odświeżyć je nieco w ten sposób. Taka metoda naprawdę skutecznie pochłania nadmiar sebum.

Włosy myję dwukrotnie i na początku robię to powierzchownie, nie dotykając specjalnie skóry głowy, za drugim razem myję dokładniej, masując palcami włosy i całą głowę. Robię tak do dłuższego czasu-wyczytałam kiedyś w "Poradniku domowym", że taki sposób jest najlepszy, ponieważ nie powinno się podczas mycia przenosić zanieczyszczeń z powierzchni włosów wgłąb, do cebulek etc.

Do częstego mycia chętnie używałam szamponów Organix, o których wspominałam już parę razy. Żeby zminimalizować lekkie skołtunienie po jego zastosowaniu, zdarzało mi się rozcieńczać go wodą, albo wkraplałam do jednorazowej porcji szamponu kilka kropli maceratu z marchwi. Próbowałam też dodawania innych olejów, ale rezultaty były praktycznie niewidoczne, a komfort mycia wcale nie był większy.
Najlepszą metodą okazało się dodawanie do porcji szamponu (wszystko odbywa się na dłoni) kropli mieszanki olejowej z Alterry! Moją ulubioną jest kombinacja limetka+oliwa:


Wystarczy naprawdę jedna  kropla i szamponowa piana staje się bardziej kremowa, a włosy gładkie i śliskie. Nawet słaba odżywka działa jakoś lepiej po takim myciu. Zauważyłam też, że włosy schną po takim zabiegu dłużej i są bardziej mięsiste, a ja bardzo lubię taki efekt. Naprawdę serdecznie Wam polecam wypróbować oliwkę Alterry w ten sposób- jedna kropla, a tyle zmienia:)!
Teraz chyba wymienię butlę Organixa na coś nowego i tańszego. Może jakiś szampon dla dzieci, albo coś  ze sklepu Kalina, może macie coś do polecenia?
Ale z tej kropli Alterry nie zamierzam rezygnować:)

Silniejszego Szamponu używam co trzecie, a czasami nawet co drugie mycie. Taka częstotliwość mi odpowiada i  nie stanowi żadnego problemu. Mam w tej kwestii swojego faworyta, którego nie zamierzam na razie zmieniać i zdecydowanie nie robi on żadnej krzywdy moim włosom, ani skórze głowy. Jest nim szampon Gliss Kur Hair Repair Oil Nutrive :


Detergent Sodium Laureth Sulfate (którego wiele osób unika) znajduje się na drugim miejscu listy składników, ale jeżeli zerkniemy na resztę, dostrzeżemy całą gamę pielęgnujących olejów (m.in migdałowy, arganowy i sezamowy), keratynę i pantenol, które na pewno łagodzą jego działanie:



Tak, jest też tutaj PEG-12 dimethicone, ale w niewielkim stężeniu i rozpuszczalny w wodzie, więc w tym wypadku nie martwię się, że coś oblepia mi włosy:)

Produkt bardzo dobrze oczyszcza, zmywa oleje i inne pozostałości, obficie się pieni, ale nie wysusza ani nie obciąża włosów. Nie podrażnia skóry głowy, ja nawet czuję ulgę po myciu tym szamponem i może dlatego tak go polubiłam. Jak dla mnie ma jednak trochę za mocny zapach.
Jest też bardzo wydajny-wystarczy niewielka ilość by porządnie umyć głowę. Zazwyczaj nie kupuję kosmetyków Gliss Kur, ale z tego jestem naprawdę bardzo zadowolona i mogę go szczerze polecić, jeśli nie straszne Wam drogeryjne szampony!

Jakich szamponów Wy używacie, co polecacie?
Czy orientujecie się może, jak jest obecnie z dostępnością olejków Alterry  w Rossmanach?

środa, 17 października 2012

Ochronny krem Soraya spf 30 ultranawilżający



Hej,

Dzisiaj biorę na tapetę popularny krem Soraya z filtrem spf 30, który kupiłam w Rossmanie za 13 zł. ( poj. 50 ml). Wspominałam już o nim w sierpniowej notce Co nowego



Tak naprawdę do napisania tej recenzji skłonił mnie ten post, który zwięźle i zrozumiale podsumowuje korzyści z używania filtrów przeciwsłonecznych na co dzień. Osobiście brakowało mi czegoś takiego w blogosferze.
Ja również smaruję się kremami ochronnymi każdego dnia i uważam to za inwestycję na przyszłość:)
Niestety poza sezonem ciężko znaleźć na sklepowych, a nawet aptecznych półkach produkty z spf wyższym niż 6, nad czym niezmiernie ubolewam. Pozostają więc zakupy internetowe, które i tak wypadają cenowo najkorzystniej:)

Do rzeczy! Krem Soraya byłby dla mnie prawdziwym ideałem i  gdyby nie jedna zasadnicza wada, już bym się z nim nie rozstawała!



Przede wszystkim:

* krem świetnie nawilża i zmiękcza skórę! nie ma potrzeby nakładania czegokolwiek pod filtr
* ma bardzo bogatą konsystencję, ale twarz nie świeci się bezpośrednio po jego nałożeniu- ewentualnie po kilku godzinach, jeśli jej nie przypudrujemy
* w ogóle nie bieli! nawet nie ma białego koloru, ale taki lekko żółtawy. A ja myślałam, że to Anthelios nie bieli skóry:D
* nie podrażnia
* dobrze współpracuje z kosmetykami kolorowymi

W składzie znajdziemy trochę składników pielęgnujących: witaminę E, ekstrakty z alg, alantoinę, pantenol

skład- powiększ:)




Co mam mu więc do zarzucenia?

* no niestety, przy regularnym stosowaniu bardzo przyczynił się do zatykania porów. Nowe grudki (zaskórniki) pojawiały się  w naprawdę zaskakujących miejscach. Jak się okazuje, przyczyną jest najpewniej  obecność w składzie... właśnie alg, które mają wiele cennych właściwości, jednak cechuje je bardzo wysokie prawdopodobieństwo zapychania porów skóry. Nie wydaje mi się, żeby każdy rodzaj alg tak działał, ale część ekstraktów na pewno. Niefortunna kombinacja z innymi składnikami także może być tego przyczyną.
  Mydło z Aleppo i OCM oczywiście dawały radę, dzięki nim udało mi się nad tym panować i dobrze oczyszczać skórę, ale sami rozumiecie, że nie mam ochoty na taką ciągłą walkę. Wszystko się poprawiło kiedy odstawiłam krem na półkę, a nowo powstałym niedoskonałościom wytoczyłam wojnę;)

Cery mniej podatne na powstawanie zaskórników mogą być z niego naprawdę zadowolone!

Nie wiem, czy nie wrócę po prostu do dobrego i sprawdzonego fluidu z La Roche Posay, o którym pisałam TUTAJ - zapraszam do przeczytania:)!

Używałyście kremu Soraya? Jakie są Wasze wrażenia?
Stosujecie filtry na co dzień?

Swoją drogą- przegapiłam pierwsze urodziny bloga! - 9 października 2011, umieściłam pierwszy wpis na have a beautiful day!


środa, 10 października 2012

Patent na rzęsy cz.III - mój Hit za 10 zł :)

Hej,

  Dziś pozwolę sobie skrobnąć ostatnią notkę z serii "patent na rzęsy". Poprzednie możecie przeczytać TU oraz TU .
Na koniec zostawiłam produkt do pielęgnacji rzęs i brwi, który chciałabym Wam gorąco polecić. Jest nim odżywka Lash&Brow repair firmy My Secret, którą możecie dostać w Drogerii Natura. Kosmetyk kosztuje ok.10 zł.


   Zazwyczaj jestem sceptycznie nastawiona do takich odżywek i nie do końca wierzę w ich działanie. Tę konkretną kupiłam pierwszy raz już dawno temu, przede wszystkim do stosowania jako żel stylizujący do brwi- można je szybko ułożyć.Wypróbowałam ją później parę razy na rzęsach i byłam bardzo zadowolona z efektów. Prawdziwe zaskoczenie przeżyłam jednak po użyciu odżywki My Secret w roli bazy pod tusz:)!

Producent zapewnia, że w składzie znajdują się witaminy A i E oraz keratyna i prowitamina B5. Kosmetyk ma zminimalizować ryzyko wypadania włosków i je wzmacniać.

Muszę przyznać, że coś w tym jest, bo odkąd używam jej regularnie pod maskarę, mam wrażenie, że kondycja moich rzęs znacznie się poprawiła. Na pewno rzadziej wypadają, sprawiają też wrażenie gęstszych i chyba rosną dłuższe? W każdym razie wyglądają dużo lepiej bez malowania, niż wcześniej, kiedy jeszcze jej nie używałam. Podobnie z brwiami.
Chcę też zaznaczyć, że codziennie wieczorem nakładam pod oczy i na włoski wybrany olej. W ten sposób także je pielęgnuję:) Teraz akurat kończę olej śliwkowy, ale nakładam najczęściej ten, który akurat mam pod ręką.

Uwielbiam ten produkt jednak przede wszystkim za to, że jest genialną bazą pod wszystkie tusze, jakie znam! Nawet najgorsza maskara nabiera magicznych właściwości, jeżeli najpierw potraktujemy rzęsy odżywką My Secret.

Jakie konkretnie właściwości mam na myśli ;)?

* odżywka zapobiega powstawaniu grudek i sklejaniu rzęs podczas malowania
* wydłuża je i podkręca sama w sobie, więc maskara ma już potem niedużo do roboty;)
*  tusze suche w konsystencji (i na wykończeniu) dużo lepiej się na nią nakładają
* kształt, jaki nadamy rzęsom podczas malowania trzyma się dużo dłużej
* tusz lepiej przylega do włosków, więc ryzyko osypywania się i odbijania jest mocno zminimalizowane
*  rzęsy są  po pomalowaniu dużo bardziej elastyczne

Jak ją stosować?

 Ja maluję najpierw jedno oko, potem drugie i od razu sięgam po tusz. Często włoski są jeszcze lekko wilgotne od odżywki, ale to wcale nie przeszkadza:)


Tak wyglądają moje rzęsy po zastosowaniu odżywki i dwóch warstw podeschniętego już Maybelline One by One:



Najfajniejsze rezultaty można uzyskać przy pomocy tej bazy, dobrego tuszu i pomalowanej górnej linii wodnej- wtedy rzęsy są naprawdę świetnie podkreślone:)


Przy okazji mojego grzebania na KWC zobaczyłam, że odżywka ta  ma także rewelacyjnie opinie na stronie Wizaz.pl . Zobaczcie (tu jeszcze w starym opakowaniu) :

http://wizaz.pl/kosmetyki/produkt.php?produkt=32212&next=1


Znacie tę odżywkę? Może używacie innych?
Swoją drogą, widziałyście jaka piękna jest nowa kolekcja matowych cieni My Secret? Świetne kolory i zabójcza pigmentacja- mam na nie przeogromną ochotę! ^^



piątek, 5 października 2012

Najciekawsze we wrześniu '12


Cześć,

  Tak jak zapowiadałam w poprzednim poście, postanowiłam podzielić się z Wami ulubieńcami z kategorii "inne", którym udało się skraść moje serce w poprzednim miesiącu;) Jeżeli cofniecie się o jedną notkę, znajdziecie wpis na temat ulubionych kosmetyków września.

Bądźcie wyrozumiali, nie jestem zbyt dobra w pisaniu recenzji, może więc być dziś trochę nieudolnie :)

  We wrześniu dopadła mnie choroba i na kilka dni zaległam w łóżku. Pościelowy odpoczynek zaowocował jednak kilkoma lekturami, z których na uwagę zasługuje z pewnością nowa książka Marii Nurowskiej- "Drzwi do piekła".

zdjęcie pochodzi ze strony lubimyczytać.pl
  Do tej pory miałam okazję przeczytać dwie pozycje tej  popularnej pisarki, jednak nie do końca przypadły mi do gustu, ale "Drzwi do piekła" uważam za naprawdę świetną i wielowymiarową książkę.
Mimo niełatwej tematyki, mroczny świat więzienia dla kobiet pochłonął mnie tak bardzo, że przeczytałam książkę w niecałe dwa dni. Brak podziału na części lub rozdziały dodatkowo potęgował moje "uzależnienie" od tej lektury. Daria, czyli główna bohaterka, trafia tutaj za zabójstwo męża i  na kolejnych kartach książki poznajemy niesamowitą historię jej małżeństwa. Przeszłość płynnie przechodzi w teraźniejszość i więzienną rzeczywistość, której kobieta musi stawić czoła. Jest jednak coś, a raczej ktoś, kto pozwala bohaterce przetrwać ten trudny czas i jak światełko w tunelu daje nadzieję na to, że gdzieś tam, za więziennymi murami istnieje jeszcze inny świat. Poruszające!
Pojawiła się już na rynku wydawniczym druga część tej historii i na pewno po nią sięgnę, jak tylko znajdzie się w mojej bibliotece.

  Kolejna lektura, która zajmowała mnie we wrześniu to pierwszy tom kryminalnej sagi Millenium Stiega Larssona- "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet". Przypuszczam, że tej trylogii nie trzeba nikomu przedstawiać, jeśli jednak nie mieliście jeszcze okazji zapoznać się z tą serią, gorąco Wam ją polecam!

zdjęcie pochodzi ze strony lubimyczytac.pl
"Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" to naprawdę ciekawy i wciągający kryminał z bardzo mroczną historią rodzinną w tle.
Dla mnie największym atutem tej książki okazała się obecność dwójki głównych bohaterów, którzy zostają współpracownikami z przypadku i zajmują się odkrywaniem owej rodzinnej tajemnicy. Na pewno większość fanów tej serii zgodzi się ze mną, że nieprzystosowana społecznie hakerka - Lisbeth Salander to charakter niebanalny i fascynujący pod każdym względem:)
To opasłe tomisko skupia się nie tylko na wątku kryminalnym, znajdziecie w nim dużo dużo więcej, niż tylko niewyjaśnione zniknięcia, zbrodnie i poszukiwanie mordercy!
Ja jestem właśnie w trakcie czytania drugiej części trylogii.

  Spośród kilku filmów, które widziałam w tym miesiącu, postanowiłam wyróżnić jeden, który obejrzałam aż dwa razy- tak wyszło.Odkąd tylko usłyszałam o "Sali samobójców" wiedziałam, że będę chciała ją zobaczyć.

zdjęcie pochodzi ze strony Filmweb

Spodziewałam się po tym filmie czegoś zupełnie innego (chyba historii o typowym zbuntowanym nastolatku) i nie podejrzewałam, że zrobi na mnie takie wrażenie!
Nie chcę za dużo pisać na jego temat, ocenę i przemyślenia pozostawię Wam, ale mnie poruszyła niesamowita gra aktorska w tym filmie. Dla mnie to filmowa opowieść o braku porozumienia między ludźmi i o samotności. Produkcja o wielkiej sile oddziaływania, przynajmniej w moim przypadku- niektóre sceny śniły mi się już kilka razy.

  Na koniec zostawiłam coś lekkiego i rozrywkowego. Długo miałam opory przed obejrzeniem chociażby jednego odcinka serialu rodzinka.pl, ponieważ mój przesyt Tomaszem Karolakiem i niechęć do Małgorzaty Kożuchowskiej skutecznie mnie do niego zniechęcały. Nadrobiłam "braki" oczywiście podczas choroby, kiedy co rano w tv można było obejrzeć powtórki poprzedniego sezonu.

zdjęcie pochodzi ze strony Filmweb
Okazało się, że niepotrzebnie się spinałam, bo ten zabawny i ciepły serial komediowy o problemach współczesnej rodziny naprawdę mi się spodobał. Fanów rodzinki jest zapewne tyle samo, co jej przeciwników, ale dla mnie większość poruszanych kwestii brzmi znajomo ;) Muszę też przyznać, że ani Karolak ani Kożuchowska w ogóle mnie nie drażnią, uważam nawet, że stanęli na wysokości zadania. Prawdziwymi gwiazdami tego serialu są jednak dzieciaki i to one sprawiają, że momentami śmieję się do rozpuku:D
Nowe odcinki można obejrzeć na tvp2 w każdy piątek (czyli dzisiaj^^) od 20:40. Pozostałe są dostępne na vod.pl

Oczywiście przedstawiam Wam tylko moje zdanie i własne odczucia. Nie wszyscy przecież lubimy to samo:)
Chętnie przeczytam Wasze opinie.

Jak Wam się podoba taka odsłona ulubieńców miesiąca?
Pozdrawiam!


środa, 3 października 2012

"Urodowi" ulubieńcy września


Witajcie!

  Przybywam dziś do Was z ulubieńcami września. Niestety tylko z ulubieńcami, gdyż nie mogę się pochwalić żadnymi zużyciami w minionym miesiącu. Pod tym względem owocny powinien być październik ^^

Zacznę od typowo urodowych faworytów, w następnej kolejności pojawi się wpis o ulubieńcach z innej kategorii. Niestety nie zdołam umieścić tego wszystkiego w jednej notce, bo wyszłaby tak długa, że prawdopodobnie nikt nie byłby w stanie przeczytać jej do końca.

   Woda brzozowa z Rossmana z dodatkiem d- pantenolu idzie na pierwszy ogień!

woda brzozowa w butelce po toniku oraz d-pantenol

Jakiś czas temu zostałam obdarowana odlewką rossmanowskiej wody brzozowej w butelce po toniku ziaja. Dodałam do niej około 10 kropli pantenolu, ponieważ chciałam używać jej codziennie, bez narażania skóry głowy na wysuszenie i podrażnienie z powodu zawartości alkoholu w produkcie. D-pantenol słynie ze swojego łagodzącego działania. Wcierałam taką mieszankę dzień w dzień przez niemal cały wrzesień (w tym czasie odstawiłam wszelkie płukanki) i zauważyłam, że woda brzozowa rzeczywiście przyśpiesza porost włosów, które do tego są dłużej świeże. 3 dni bez mycia wytrzymują spokojnie i to w naprawdę przyzwoitym stanie:) Wodę chętnie kupię ponownie jako bazę do kolejnych eksperymentów, a zakup wszechstronnego d-pantenolu polecam każdemu. Ja dodaję go już niemal do wszystkiego:)

    Nadeszła również pora, żeby napisać Wam parę słów o tym, jak sprawdza się u mnie mydło Aleppo. We wrześniu używałam go bardzo intensywnie i muszę przyznać, że polubiłam mycie tą kostką. Mydłem Aleppo oczyszczam twarz codziennie rano, a czasami również wieczorem, jeżeli nie mam makijażu do zmycia. Nie zauważyłam, co prawda żeby sam w sobie jakkolwiek przyspieszał gojenie się niespodzianek, ale jest to chyba najskuteczniejszy preparat oczyszczający pory, jaki znam:) Po użyciu skóra jest bardzo czysta i gładka, pory niewidoczne, nowe zaskórniki się nie pojawiają, a starych też jakoś tak coraz mniej? Szczególnie jeśli używamy jeszcze innych kosmetyków, które mają na to wpływ, w moim przypadku jest to niezawodne serum migdałowe z Biochemii Urody. Więcej na jego temat w TEJ notce.

mydło Aleppo po rozkrojeniu, więc świeże i zielone. Po wyschnięciu jest brązowe tak jak na obrzeżach

   Kolejnym ulubieńcem jest cień do dziennego makijażu oka. Jakoś tak wzięło mnie we wrześniu na chłodny róż z paletki Sleek Original, który lądował na mojej powiece bardzo często w kombinacji z czarną kreską lub odrobiną fioletu z tej samej palety. Ten cień mocno opalizuje na jasne złoto i wydaje mi się, że ładnie podkreśla brązowy kolor tęczówek. Świetnie wygląda też w wewnętrznym kąciku oka.

Sleek Original


Sleek Original
     
          Niekwestionowanym ulubieńcem stał się i na pewno już nim pozostanie pewien gadżet do włosów:

wkrętka Spin Pin
Dwie takie zakręcone wsuwki Spin pins otrzymałam przy okazji wymianki z Szarooką, której bardzo serdecznie dziękuję! Ten gadżet okazał się HIT-em paczuszki:)!
Zapraszam Was do odwiedzenia bloga Szarookiej, ponieważ właśnie TAM znajdziecie info, jak można używać spin pins. Chciałabym napisać o nich osobną notkę, ale na razie zdradzę, że mogą posłużyć jako przyrząd do falowania włosów, można też z ich pomocą szybko wyczarować efektowne koczki i inne fryzury:) Bardzo przydatna rzecz!

    Na koniec zostawiłam kompletne zaskoczenie, czyli tusz do rzęs L'ambre super 3 action mascara, który dostałam jako gratis przy zakupach na allegro.Wiem, że niektóre klientki sklepu paatal.pl także otrzymały go jako dodatek do większych zakupów.

super 3 action mascara firmy L'ambre

  Cały czas oczywiście usiłuję wykończyć tusz Maybelline One by One, o którym pisałam TUTAJ , ale we wrześniu testowałam też namiętnie swoją zdobycz z L'ambre, która bardzo mile mnie zaskoczyła.
Nic nie wiem o tej firmie, na opakowaniu (które przypomina mi długopis) jest tylko informacja, że maskara została wyprodukowana w Unii Europejskiej.
Szczoteczka jest lekko zagięta, bardzo wygodna i prezentuje się tak:




Właściwości tuszu są baaaardzo zadowalające:

- nie skleja rzęs
- świetnie je modeluje: wydłuża i unosi
- nie rozmazuje się
- nie kruszy
- rzęsy są po pomalowaniu bardzo lekkie, elastyczne i niewysuszone

Zresztą zobaczcie same:

tusz L'ambre jedna warstwa malowana na szybko ;)

Zauważyłam tylko jeden minus:

-tusz kiepsko się dozuje, zbyt wiele produktu się wyciąga, a potem zostaje na patyczku od szczotki, wokół zakrętki i tam zasycha, jeżeli się tego nie powyciera
Dodatkowo jest to tusz, który na pewno nie pogrubi włosków, zapewnia raczej naturalny efekt, a nie wrażenie ciężkiego wachlarza rzęs.

Jak widać, jest to naprawdę fajny tusz, idealny na co dzień, a za taką cenę myślę, że warto go wypróbować- na allegro dostaniecie go za niewygórowaną kwotę  10 zł i to już z kosztem wysyłki;) Myślę, że jeszcze kiedyś po niego sięgnę!


To tyle na dziś, jak zwykle wyszła z tego naprawdę długa notka, miejmy nadzieję, że chociaż ciekawa:)
Chętnie przeczytam Wasze opinie na temat tych produktów, jeżeli je znacie! Jakich cieni Wy używałyście we wrześniu najchętniej:)? A może miałyście jakąś ulubioną fryzurę tego miesiąca?:)



poniedziałek, 1 października 2012

Patent na rzęsy cz.II

Hej:)

    Ledwo pochwaliłam się 100 obserwatorów, a już ktoś znowu ode mnie uciekł^^ Ale grunt to mieć dystans do samej siebie i nie przejmować się drobiazgami :)
Tak więc dzisiaj będzie drugi wpis z cyklu "patent na rzęsy".
Dzisiejszy trik pewnie będzie Wam dobrze znany, podobnie jak poprzedni, ale może komuś przypomnę o tej prostej i skutecznej metodzie na optyczne zagęszczenie rzęs.

Tym razem chodzi o podkreślenie ciemnym kolorem górnej linii wodnej oka. 
Pomalowana w ten sposób powieka razem z użyciem maskary daje wrażenie gęstszych i ciemniejszych rzęs.
Mam nadzieję, że poniższe zdjęcia chociaż trochę oddadzą efekt, o którym piszę, chociaż na żywo łatwiej wychwycić różnicę:

DWIE WARSTWY TUSZU
DWIE WARSTWY TUSZU+ POMALOWANA LINIA WODNA
DWIE WARSTWY TUSZU +  POMALOWANA LINIA WODNA- WIDOK OD DOŁU ;)

     Do podkreślenia wodnej linii można użyć ciemnej kredki, najlepiej wodoodpornej lub takiej, która odznacza się dobrą trwałością- ja polecam wysuwaną kredkę Long lasting eye pencil z Essence. Świetnie sprawdzają się też kremowe, albo żelowe eyelinery w słoiczku, nakładane wybranym pędzelkiem, ponieważ zazwyczaj wytrzymują na oku bardzo długo. Moim ulubieńcem jest produkt z Catrice:



Czynność malowania górnej linii wodnej znowu może ułatwić nam kartonik , za pomocą którego uniesiemy powiekę.

      Równie popularnym sposobem na zagęszczenie linii rzęs jest malowanie cieniutkiej kreski po prostu na górnej powiece, tuż u nasady włosków, ale w przypadku bardzo małych lub opadających oczu nie zawsze ten trik się sprawdza, bo kreski "kradną" jednak trochę cennego miejsca na powiece, czyli naszego pola do  manewrów:)

U mnie ta metoda się sprawdza. Stosuję ją zarówno do makijaży wieczorowych, jak i na co dzień, kiedy chcę szybko podkreślić oko bez używania cieni- do tego tusz, pomadka w żywym kolorze i gotowe:)

Planuję poświęcić tej tematyce jeszcze jedną notkę, ale najpierw pojawi się post z ulubieńcami września.

Znacie ten trik? Spróbujecie?