piątek, 20 grudnia 2013

Sylveco krem brzozowy z betuliną

Witajcie:)!




  Polska marka Sylveco cieszy się ostatnio ogromną popularnością. Nigdy wcześniej miałam żadnego kosmetyku tej firmy, ale wygrana w rozdaniu u Ekocentryczki umożliwiła mi przetestowanie brzozowego kremu z betuliną:) I dziś zapraszam do poczytania na jego temat:)

Pojemność: 50 ml
Cena: około 24 zł
Skład: krótki i naturalny!:) Lista poniżej:
woda, olej sojowy, olej jojoba, olej z pestek winogron, wosk pszczeli, betulina, stearynian sodu, kwas cytrynowy.
Krem nie zawiera konserwantów, stąd krótki termin ważności, nie znajdziecie w nim także substancji zapachowych.

A czym jest BETULINA?
To związek, który znajduje się w korze brzozy. Wykazuje bardzo ciekawe działanie, między innymi:
- chroni skórę przed czynnikami rakotwórczymi, wolnymi rodnikami, powodującymi starzenie
- wykazuje działanie przeciwwirusowe i przeciwgrzybicze
- regenerujące, szczególnie w przypadku stanów zapalnych i podrażnień, likwiduje także objawy świądu
- reguluje wydzielanie sebum
- hamuje rozwój bakterii, wywołujących trądzik
- poprawia koloryt skóry

Jak widzicie, betulina ma niesamowite działanie i każda skóra powinna ją pokochać;)




Termin przydatności po otwarciu: 3 miesiące
Opakowanie: plastikowy słoiczek, w środku znajduje się dodatkowe ochronne wieczko
Krem jest do kupienia na stronie producenta www.sylveco.pl
Na stronie można też łatwo sprawdzić adresy sklepów stacjonarnych, które oferują kosmetyki tej marki:)

Produkt jest przeznaczony właściwie dla każdego, ale przede wszystkim dla posiadaczy skóry wrażliwej, atopowej oraz przesuszonej.
Nadaje się zarówno do stosowania na dzień, jak i na noc.

MOJE SPOSTRZEŻENIA:

Bardzo się z tym kremem polubiłam:) Jestem niemal pewna, że będzie gościł w mojej kosmetyczce również w następnym sezonie jesienno-zimowym, bo właśnie na ten okres idealnie się dla mojej mieszanej skóry nadaje:)
Krem jest mocno tłusty. Ma zwartą konsystencję masła do ciała, które dość ciężko wydobywa się ze słoiczka, jednak topi się pod wpływem ciepła palców. Niestety dość tępo nakłada się go na twarz.
 Krem przede wszystkim skórę natłuszcza i koi, nawilżenie nie jest odczuwalne od razu, raczej dopiero przy regularnym stosowaniu i nie powiedziałabym, żeby było wystarczające np.dla skóry suchej, czy wręcz przesuszonej.
Początkowo używałam kremu wyłącznie na noc, co 2 dzień, czyli na zmianę z kwasowym tonikiem. Rano budziłam się z wypoczęta twarzą o jednolitym kolorycie, w dodatku zupełnie matową! Widoczne było także działanie przyspieszające regenerację skóry np. po wypryskach i zadrapaniach.
Brak problemu zatykania porów, czy innych przykrości zachęcił mnie do użycia go również cienką warstwą w pewien zimny poranek. Po lekkim wchłonięciu nałożyłam warstwę minerałów i wszystko dobrze razem zagrało, czułam też, że skóra jest dobrze chroniona przez zimnem i wiatrem. Raz na jakiś czas stosuję krem brzozowy właśnie w ten sposób.
Mimo swojej tłustej konsystencji moja skóra bardzo dobrze toleruje i "sprawnie chłonie" ten produkt.
Muszę też przyznać, że dawno nie miałam skóry w tak dobrej kondycji, ostatnio, odpukać, prawie nie pojawiają się na mojej skórze nieproszeni goście, ani żadne uczulenia. Nie wykluczam, że używanie tego kremu mi w tym pomogło :)!

Mogę mu zarzucić kiepskie opakowanie, bo mimo ochronnego wieczka, do powierzchni kremu i tak z łatwością przyczepiają się różne nitki i drobne kłaczki, co bardzo mnie denerwuje.
Moim zdaniem nie nadaje się także jako jedyny krem pielęgnacyjny na okres zimowy, bo przydałoby się dodatkowo coś o mocniejszym działaniu nawilżającym, aby ten krem wspomóc.
 Konsystencja nie należy może do najłatwiejszych, ale dla mnie nie jest to jakiś znaczący minus;)

Warto spróbować takiego gotowca, jeżeli szukacie czegoś z dobrym składem na jesień i zimę:)
Znacie kosmetyki Sylveco?


wtorek, 10 grudnia 2013

Jak nakładać korektor mineralny- Earthnicity Minerals (foto)


Cześć!

Czeka Was dzisiaj dłuuuga notka;)



  Wpis na temat metod nakładania podkładu mineralnego powstał już dawno temu, ale od tamtej pory jest jednym z najchętniej czytanych postów na moim blogu, co niezmiernie mnie cieszy:)
Do przeczytania TUTAJ.

  Dzisiaj natomiast zapraszam Was na prezentację mojego sposobu nakładania korektora mineralnego. Skupię się na problematycznym obszarze wokół oczu, a do tej skromnej prezentacji posłuży mi kosmetyk firmy Earthinicity Minerals, która dopiero niedawno zawitała ze swoją ofertą do Polski. Ja otrzymałam do testów mini produkt w odcieniu Honey. Połączę więc ten wpis z krótką recenzją, którą zamieszczę na samym końcu:)

Na zdjęciu poniżej z moim ulubionym pędzlem do nakładania korektorów mineralnych- Inglot 7 fs




* Jak przygotować skórę przed nałożeniem korektora mineralnego?

  Przede wszystkim skóra powinna być nawilżona, choć w tym wypadku najlepiej, gdyby nasz krem/żel na dzień dobrze się wchłaniał i nie pozostawiał wyczuwalnego filmu, ponieważ istnieje ryzyko, że wówczas korektor trochę się zważy i osadzi w zmarszczkach. Co prawda, najczęściej dzieje się tak zaraz po nałożeniu korektora, a po roztarciu palcem lub pędzlem kosmetyk rozkłada się już dobrze i nie migruje przez resztę dnia, ale nie zaszkodzi uważać od początku:)

* Jaki pędzelek wybrać?

  U mnie najlepiej sprawdzają się puchate pędzle, nie mam takiego specjalnie dedykowanego dla korektorów mineralnych, ale to nie szkodzi:). Moim ulubionym jest lekko skośny pędzel do cieni z Inglota 7 fs. Zamiennie używam dwóch syntetycznych pędzelków z zestawu Ecotools: crease i highlight Prawdopodobnie ani razu nie użyłam ich zgodnie z przeznaczeniem;)

korektor Earthinicty i pędzle Ecotools: skośny "crease" i "highlight" ze szpicem
* Nakładamy korektor:) :

1. "Zanurzamy" pędzelek w korektorze i bardzo dokładnie strzepujemy jego nadmiar.


2. Bardzo delikatnie suniemy pędzlem od zewnętrznego kącika do wewnętrznego i z powrotem. Całość w międzyczasie możemy leciutko rozcierać wykonując drobne, koliste ruchy.


3. Żeby zwiększyć krycie dokładamy kolejne, cienkie warstwy tym samym sposobem. Gotowe!

Poniżej efekt PRZED i PO:

 można powiększyć:)

po lewej- nic, po prawej kilka warstw korektora mineralnego Earthnicity

Pokażę Wam jeszcze drugie oko "zrobione" przy pomocy pędzelka Ecotools Highlight:



goła skóra
Ten pędzelek ze swoją lekko "zaostrzoną" końcówką sprawdza się w docieraniu do wewnętrznego kącika oka:)

nakładamy

kilka warstw korektora mineralnego Earthnicity odcień Honey

  Podobną metodą i z pomocą puchatego pędzla można nałożyć korektor na inne obszary twarzy, u mnie sprawdza się chociażby w okolicy skrzydełek nosa. Na pojedyncze małe zmiany raczej się nie nada, chyba, że skorzystamy z innego aplikatora.

Inne pędzle, na które moim zdaniem, warto zwrócić uwagę:

Inglot 6ss
Hakuro H67
Hakuro H64

Jeśli chodzi o popularny MAC 217 to dla mnie jest trochę zbyt płaski i sztywny.



* O samym korektorze Earthnicity słów kilka

Muszę przyznać, że mimo wielu obaw i kiepskich doświadczeniach z próbkami korektorów z Annabelle (np. przez nietrafione kolory), ten zaskoczył mnie bardzo na plus. Dlaczego?

- produkt jest niezwykle lekki, niewyczuwalny na skórze

- efekt w moim odczuciu jest tak naturalny, ze praktycznie nie widać, ze na skórze mamy jakiś kolorowy kosmetyk

- kosmetyk nie wysusza nawet bardzo wrażliwej skóry pod oczami, brak uczucia ściągnięcia
- nie podkreśla tego, czego nie chcemy ;)

- wyjątkowo pasuje mi odcień- w opakowaniu niezły z niego "żółtek", po roztarciu okazuje się, że jest bardzo jasny, ale wciąż złoto-żółty

-trwałość jest wręcz zaskakująca, korektor wygląda właściwie przez cały dzień tak samo, nie warzy się ani nie ściera



Co na minus?

- krycie mogłoby być jednak mocniejsze, z uwagi na to, że jest to korektor. Jedna warstwa w moim przypadku jest zdecydowanie niewystarczająca.

- cena, bo za słoiczek o pojemności 2,5 g trzeba zapłacić aż 54,99 zł. Aktualnie w promocji można go kupić za 49 zł.


Mam nadzieję, że post okaże się dla Was pomocny. Jak oceniacie efekt?
Chętnie poznam Wasze metody.
  Jeśli znacie Earthnicity, podzielcie się swoją opinią w komentarzach i dajcie znać, jeśli polecacie inne korektory mineralne:) A może same je robicie?



poniedziałek, 2 grudnia 2013

Ulubieńcy- październik i listopad 2013

Hej!

Dzisiaj będą ulubieńcy z dwóch miesięcy:)

Praktycznie sama pielęgnacja, bo z kolorówki używałam wielu rożnych kosmetyków i żadnego nie umiem wyróżnić, poza jednym, o którym niżej:)



W związku z tym od kolorówki zacznę:


Kółko korektorów do twarzy firmy Wibo kupiłam w Rossmanie za około 14 zł.
Jestem z tego produktu bardzo zadowolona. Korektory mają bardzo przyjemną konsystencję- kremową, ale jednocześnie lekką, po nałożeniu robią się bardziej satynowe. Świetnie się z moją skórą stapiają i kryją to, co trzeba. Kolory w opakowaniu wydają się ciemne i nienaturalne, ale znacznie lepiej prezentują się rozprowadzone na twarzy. Ciemny beż okazał się niemal idealny dla mojej cery, co zresztą widać na zdjęciu poniżej.

korektory nałożone grubą warstwą:)
Ktoś chętny na bardziej obszerną recenzję?:)


Następne w kolejce będą dwa kremowe myjadła Ziaja, których używałam namiętnie przez ostatnie dwa miesiące. Mam dwie wersje- z jedwabiem i z kaszmirem. Obie są fantastyczne:)!



Za butlę o pojemności 500 ml przyjdzie nam zapłacić około 7-8 zł.
Wszystko zaczęło się od próbki mydła kaszmirowego, która była dołączona do jakiegoś czasopisma. Kilka dni później udało się dorwać pełnowymiarową wersję w aptece:)
Kolejną butelkę otrzymałam w prezencie urodzinowym od pewnego Dobrego Duszka, który nawet nie wiedział, że jestem taką fanką kaszmirowej wersji:)
Przede wszystkim mydła obłędnie pachną! Bardzo kobieco, leciutko orientalnie. Jak woda perfumowana dla kobiet, nie wiem, jak to dobrze ująć ;)
Na uwagę zasługuje także fakt, że mydła zawierają glicerynę, więc mają świetną konsystencję (taki śliski, "perłowy" krem) i nie wysuszają skóry. Używanie ich to naprawdę czysta przyjemność!


Tę mgiełkę chłodzącą z Beauty Formulas znalazłam na półce w Superpharm. Kosztowała tylko 5 zł:)! 


Niby woda w psikaczu, ale sprawdza się wyśmienicie jako tańszy zastępca wody termalnej, szczególnie jeśli musimy spryskiwać zasychające na twarzy maski. Czasem szkoda nam zużywać termalkę do tego celu;)

Uczucie chłodu jest bardzo przyjemne, a mgiełka jest rzeczywiście mgiełką- bardzo dobry dozownik:)
Producent obiecuje także nawilżenie, o dziwo coś w tym może jest, bo skóra nie cierpi z powodu ściągnięcia po użyciu, wręcz przeciwnie.
 Woda miała być bezzapachowa, ale ja po rozpyleniu czuję jednak delikatny zapach... jakby męskiego dezodorantu? ;)
W każdym razie za piątaka jest bardzo fajna!

Na koniec kilka słów o kremie, który stosowałam ostatnio bardzo regularnie. Jest to kosmetyk marki Sylveco- krem brzozowy z betuliną, który wygrałam w rozdaniu u ekocentryczki- KLIK .
Produkt jest dedykowany osobom ze skóra wrażliwą, przesuszoną i atopową. Ja jestem raczej z tych mieszanych, ale objawy atopii nie są mi obce, jak również sezonowe przesuszenia.


Bardzo jestem szczęśliwa, że w końcu mogłam wypróbować jakiś produkt tej firmy:)
Szczerze mówiąc, ten krem to takie trochę dziwadło- jest bardzo gęsty i tłusty, aż ciężko wybrać go z opakowania. Bardziej natłuszcza niż nawilża, ale przy cieniutkiej warstwie potrafi nieźle się wchłonąć. Ale jego największą zaletą jest wyrównanie kolorytu cery. Jeśli użyję go wieczorem, rano budzę się z jednolitą i ukojoną skórą, która nie jest ani przetłuszczona, ani wysuszona.
Myślę, że po wykończeniu tego, co mam, zamówię go sobie:)!

Jeśli jesteście zainteresowani/ane, mogę poświęcić mu także osobną notkę:)

Jacy byli Wasi faworyci ostatnich miesięcy?