Jak wiecie, jestem wielką zwolenniczką pielęgnowania skóry olejami oraz masłami. Uważam też, że osoby z tłustą cerą nie powinny się ich bać i najlepsze co mogą zrobić to wypróbowanie działania kilku wybranych na własnej skórze.
Oczywiście ja sama nie używam tylko i wyłącznie takich produktów, ale w moim przypadku sprawdzają się bardzo dobrze jako uzupełnienie pielęgnacyjnych zabiegów. Po prostu lubię smarować się nimi na zmianę z kremami:) Zauważyłam też, że służą mi wszelkie kosmetyki, których bazą jest np. olej kokosowy.
Moimi ulubieńcami są od jakiegoś czasu właśnie olej kokosowy i masło jojoba, ale od niedawna także olej z owoców dzikiej róży. Do zadań specjalnych genialnie spisuje się u mnie olej tamanu. Pisałam o nim TUTAJ .
Dzisiaj krótko porównam działanie jojoby i kokosa na moją cerę.
Przede wszystkim chciałabym wspomnieć o tym, że żaden z nich nie zatyka u mnie porów, choć olej kokosowy zasłynął na wielu blogach jako komedogenny. Ja używam go od dawna, zaczęłam jeszcze zanim dowiedziałam się, że stosowanie go może mieć takie skutki. Okazuje się jednak, że...u mnie zapychania brak, a uwierzcie, że jestem na to podatna:)
góra: masło jojoba dół: olej kokosowy |
Nawilżenie i odżywienie:
Myślę, że to masło jojoba działa bardziej dogłębnie- komfort miękkiej i nawilżonej skóry odczuwalny jest dłużej. W przypadku kokosa odnoszę wrażenie, że działa bardziej... hmm...powierzchniowo?
Podrażnienia, wypryski:
W kwestii kojenia podrażnień (np. podepilacyjnych) i stanów alergicznych wygrywa jojoba, ale trzeba zaaplikować ją kilka razy i to najlepiej na wieczór.
W gojeniu samych wyprysków nie radzi sobie u mnie już tak dobrze, ale to kokos jest specjalistą w tej dziedzinie:) Po nim niespodzianki szybciej się goją i znikają, ale co w nim lubię najbardziej to fakt, że wyrównuje koloryt mojej cery niemal natychmiast po nałożeniu. To efekt podobny do pomaseczkowego. Mam wrażenie, że wszystkie przebarwienia od razu przygasają i twarz wygląda znacznie lepiej i jest taka rozświetlona.
Jojoba potrzebuje całej nocy, żeby zapracować na taki widoczny rezultat;)
Wchłanianie i aplikacja:
Hmm, tu miałam problem ze stwierdzeniem. Jojobę trudniej wsmarować w mniejszej ilości, jest też dłużej wyczuwalna na skórze, ale za to regularnie stosowana potrafi ograniczyć wydzielanie sebum. Łatwiej jest, moim zdaniem, kontrolować nakładaną ilość w przypadku oleju kokosowego i to chyba on szybciej się w skórę wchłania. Moja jednak nie błyszczy się specjalnie po żadnym z nich.
Współpraca z minerałami:
Masło jojoba świetnie nadaje się do mieszania z sypkim podkładem lub różem- wychodzą z takiego połączenia bardzo ciekawe kremowe kosmetyki. Kokos, z racji konsystencji, radzi sobie tutaj nieco gorzej.
W roli bazy nakładanej pod minerały oba specyfiki wypadają rewelacyjnie! Wszystko pięknie stapia się ze skórą.
Podsumowując, masło jojoba chętniej stosuję na noc, a olej kokosowy częściej włączam do porannej pielęgnacji.
Ocenę tego, który z nich lepiej sprawdzi się u Was, pozostawiam oczywiście Wam:)
Jeśli nie miałyście jeszcze okazji przetestować na swojej cerze działania żadnego oleju lub masła to gorąco Was do tego zachęcam. W razie porażki zawsze możecie wykorzystać go do pielęgnacji ciała, włosów lub dłoni, a na oleju kokosowym możecie nawet usmażyć placki:)
Czekam na realcje z Waszych olejowych eksperymentów w pielęgnacji twarzy!