Dzień dobry!
Styczeń za nami, więc zapraszam na podsumowanie tego okresu w moim wydaniu. Będzie, jak zwykle, baardzo dłuuugo i rozwlekle;)
Najlepsze kosmetyki stycznia:
Zacznę od produktu dla mnie nietypowego, którym jest, o dziwo, smarowidło do ciała:
Produktów z tej serii Farmony (Tutti Frutti) używałam namiętnie w czasach LO, później zupełnie o nich zapomniałam. Widoczne na zdjęciu masło do ciała otrzymałam w prezencie od rodziców mojej drugiej Połówki:)
Spotkacie się pewnie z różnymi opiniami na jego temat, ale ja uważam, że jest to naprawdę dobry kosmetyk. Wbrew pozorom, masło nie tylko ładnie pachnie i wygląda, ale wykazuje też działanie nawilżające- przynajmniej u mnie. Zasługą jest zapewne masło shea, które występuje w składzie już na drugiej pozycji:) Nie ma się, oczywiście, co łudzić, że reszta składu jest jakaś wspaniała- dalej znajdziemy zarówno parabeny, jak i parafinę.
Na mojej normalnej skórze spisuje się bardzo dobrze- zmiękcza, utrzymuje nawilżenie i w ciągu tego miesiąca smarowałam się nim codziennie, lub co 2 dzień, mimo że zazwyczaj praktycznie nie używam balsamów czy kremów.
Zapach jest dość świeży i owocowy, mnie odpowiada. Czarne drobinki to jakieś takie niby masujące cosie, ale ich nie czuć i rozpuszczają się podczas smarowania.
Jest jeszcze jeden kosmetyk, który w styczniu zawrócił mi w głowie, a będzie to jeden z tych produktów, z którymi zamierzam się już nigdy nie rozstawać:P Mowa o
hydrolacie różanym...
Wszystko mi jedno, czy będzie to ten konkretny z Biochemii Urody, czy z innych źródeł. Przeboski zapach, odświeżenie i leciutkie nawilżenie- takie oto rewelacje funduje nam ten właśnie produkt. Przelewam go do butelki z atomizerem, czasem dodaję np. Panthenol i psikam się nim od stóp do głów bez opamiętania:D taaak, kocham różany zapach i działanie wszystkiego, co różane, na moją skórę. Przynosi ulgę nawet zmęczonym stopom<3
W kategorii kolorówka zwycięża jeden produkt...
Paletka cieni Sleek Ultra Matts v2 731 Darks! Używałam jej chyba za każdym razem, kiedy nakładałam makijaż. Pomalowałam się z jej pomocą również na Sylwestra.
Tutaj nie ma nad czym deliberować, zobaczcie same te kolory... Według mnie są idealne do podkreślenia brązowej tęczówki
Najlepsza książka i najlepszy film stycznia:
W styczniu obejrzałam może ze dwa filmy. Na początku miesiąca TVP zrobiło mi dużą niespodziankę i wyemitowało film, który od dawna planowałam zobaczyć, czyli "Motyl i Skafander".
 |
filmweb
|
To historia, która wydarzyła się naprawdę i opowiada o redaktorze czasopisma Elle, który sparaliżowany po udarze mózgu, może poruszać sprawnie tylko jedną powieką. Jean-Dominique Bauby, za pomocą tego nieznacznego ruchu, opowiedział historię swojego życia oraz podzielił się swoimi przemyśleniami, nie tracąc przy tym dystansu do siebie i poczucia humoru. Na tej podstawie powstała książka, jak i niesamowicie nakręcony film, który poruszył mnie do głębi. Jak można wymrugać historię swojego życia jedną powieką? Żeby się tego dowiedzieć, musicie obejrzeć "Motyl i Skafander". Koniecznie!:)
W styczniu zaskoczyłam sama siebie i sięgnęłam po książkę z gatunku sci-fi. Nie wiem dlaczego, ale jestem uprzedzona do filmów i książek science fiction, mimo, że np. wszystkie trzy części Aliena (czwartej w ogóle nie uznaję... ;) ) obejrzałam z wypiekami na twarzy i bardzo mi się podobały. Zupełnie nie wiem więc, skąd się moje uprzedzenia biorą. Fantastyką się zaczytuję, przed sci-fi mam opory, które jednak postanowiłam przełamać. Miałam akurat pod ręką nową ciekawą produkcję, czyli audiobooka "Blade Runner. Czy Androidy marzą o elektrycznych owcach" Philipa K. Dicka.
 |
data premiery.pl |
Moi Drodzy, kajam się w tym momencie i przyznaję, że zachwyciła mnie ta pozycja!
Z pewnością tradycyjna książka również by mnie oczarowała, ale jeżeli macie możliwość, wysłuchajcie Blade Runnera w wersji audio. Moim zdaniem jest to audiobook warty zakupu, ja w każdym razie na pewno będę do niego wracać. Nie chcę Wam zdradzać treści, ale jest to książka, która wykracza daleko poza ramy sci-fi. Przez chwilę będziecie mogli przenieść się do przyszłości, w której praktycznie wiginęły zwierzęta, a w ich miejsce powstają świetnie skonstruowane imitacje. Posiadanie żywego zwierzęcia to wielki przywilej, a ci, którzy nie mogą sobie na to pozwolić, kupują elektryczne owce, koty itp. Androidy są z kolei tak wierną kopią człowieka, że stają się nie do odróżnienia gołym okiem. Główny bohater jest właśnie łowcą zbiegłych androidów. Tylko jak je odnaleźć i zidentyfikować ?
Samo słuchowisko jest niesamowicie zrealizowane. Oprócz kwestii poszczególnych lektorów, w tle słychać odgłosy telewizora, stukanie butów, wpleciona jest także muzyka, która pozwala wczuć się w klimat. Mało tego, dźwięk jest nagrany w taki sposób, że dokładnie orientujemy się, czy odgłosy dobiegają do z prawej strony czy np. z tyłu. Narratorem historii został Robert Więckiewicz, a w głównej roli usłyszymy Andrzeja Chyrę. Polecam, polecam, polecam! Nooo i nabrałam ogromnej ochoty na głębsze zapoznanie się z twórczością Philipa K. Dicka:)
Rozrywka miesiąca;) :
Dawniej chętnie grywałam w Simsy, ale dość szybko mnie nudziły. Znalazłam jednak grę, która nie nudzi mi się wcale. Poznałam ją jakieś dwa lata temu, do tej pory nie mogę się od niej uwolnić i zdarza mi się przepykać w nią kilka godzin...;)
Na poczatku stycznia grałam w nią kilka dni pod rząd, potem zrobiła się to już raczej moja weekendowa rozrywka.

Ten pakiet 4 części Heroes kupiliśmy razem z chłopakiem w empiku za jakieś 60 zł. Na poczatku graliśmy trochę w II część, a teraz z zaangażowaniem pykam w najpopularniejszą chyba Heroes III. Rozgrywka potrafi być nieprzewidywalna i pewnie dlatego jest taka wciagająca;) Na poczatku wybieramy zamek, bohatera oraz scenariusz gry. Od scenariusza zależy, czy wygramy rozgrywkę po prostu pokonując wrogów, czy naszym zadaniem będzie odnalezienie na mapie magicznego przedmiotu, lub też oflagowanie wszystkich kopalni. Naszym bohaterem lub bohaterami poruszamy się po mapie, zbieramy zasoby, rozbudowujemy swój zamek i oczywiście staramy się pokonać czyhające tu i ówdzie stwory oraz naszych przeciwników, czyli inne zamki i innych bohaterów. Brzmi może mało pasjonująco, ale wierzcie mi, że wszystko ogarnia się szybko i najprawdopodobniej każda z Was też by się w tym odnalazła. Grafika równiez bardzo mi się podoba, osobiście nie lubuję się w tych wszystkich wypasionionych efektach 3d:)
Przykladowa rozbudowa zamku wygląda tak:
Ulubiony gadżet miesiąca:
Kalendarz ten dostałam pod koniec ubiegłego roku w prezencie urodzinowym i juz po pierwszym miesiącu używania wiem, że już nie jestem w stanie się bez niego obyć:D . Mam wielką nadzieję, że kalendarz ten będzie dostępny również na rok 2014 :)
Kilka ładnych lat temu byłam wielką fanką podóżniczych książek Beaty Pawlikowskiej. Jakiś czas później zaczął mnie bardzo drażnić jej moralizatorski ton, a serię książek-poradników uważam za, delikatnie mówiąc, nieudaną. Negatywnie zdziwiła mnie także ostatnia nowość na rynku muzycznym... "Moje ulubione piosenki" wg. Beaty Pawlikowskiej (okładka płyty jest identyczna jak powyższego kalendarza). Pojawiła się też w tej serii książeczka "rok dobrych myśli" inspirująca do pracy nad sobą etc. Jest w niej miejsce na nasze postanowienia itp. Dla mnie to wszystko jest kompletną przesadą.
Nie zmienia to jednak faktu, że ta babka ma coś do powiedzenia, a ten kalendarz bardzo przypadł mi do gustu. Format jest mniejszy od A5, ale kalendarz zrobiony z papieru makulaturowego, więc jest niebywale lekki. Miejsca do pisania ma akurat tyle, ile mi potrzeba, a dodatkowo każda strona została opatrzona pozytywnym rysunkiem i jakimś ciekawym tekstem od autorki. Czasem są to dobre rady, czasem jakaś myśl. Normalnie nie znoszę takich złotych myśli, ale wierzcie lub nie- mój dzień jest naprawdę lepszy po ich przeczytaniu:)
Dla przykładu cyknęłam stronę, jaką będę miała przyjemnośc zapisać notatkami w dzień moich urodzin w tym roku:
i jeszcze jedna:
Mam nadzieję, że w komentarzach znajdę Wasze hity tego miesiąca no i oczywiście Wasze opinie na temat wszystkiego, o czym pieczołowice smarowałam wyżej:)
Dobrego lutego wszystkim Wam życzę:)