niedziela, 27 października 2013

Rosyjski szampon Baikal Herbals objętość i siła oraz "metoda kubeczkowa"

Hej wszystkim,

Dzisiaj będzie taki włosowy misz-masz:) Najpierw kilka słów o dopiero co zużytym szamponie z serii Baikal Herbals, a w dalszej części postaram się Wam wyłuszczyć, dlaczego moim zdaniem warto myć włosy słynną metodą kubeczkową;) Zapraszam!

Pervoe Reshenie, Baikal Herbals, objętośc i siła

Szampon Baikal Herbals 'objętość i siła' do włosów cienkich.
Cena: 15 zł
Pojemność: 280 ml
Dostępność: sklepy internetowe, np. świetny sklep triny.pl
Konsystencja: dość gęsta, lekko żelowa, półprzezroczysta.

Jak wiecie, nie stronię od stosowania szamponów z silniejszymi detergentami, jak SLS (np. Gliss Kur), ale dlaczego nie spróbować czegoś delikatniejszego, skoro tyle osób sobie chwali?:)

Padło na rosyjski szampon o fajnym, naturalnym składzie. Na początku znajdziemy moc ekstraktów, np. z tymianku, a także nieśmiertelnika. Środki myjące powinny być delikatne i nie robić nam krzywdy.
Zadaniem szamponu jest, oczywiście oprócz mycia, silne wzmocnienie, odżywienie, zwiększenie objętości oraz grubości.

Część z tego można oczywiście między bajki włożyć, ale faktem jest, że ten szampon to bardzo dobry kosmetyk dla takich włosów, jak moje. Przekonałam się, przede wszystkim, że :

- szampon bardzo dobrze oczyszcza włosy i bez problemu zmywa oleje
- nie powoduje przesuszenia, czy podrażnienia włosów, ani skalpu
- nie plącze
- włosy są po umyciu dość lekkie i nieprzyklapnięte

Nie zauważyłam, żeby miał jakieś działanie pielęgnujące. Włosy na pewno wymagają później użycia odżywki, ale z drugiej strony- po którym szamponie nie wymagają?;)

Do częstego mycia delikatnych włosów powinien nadać się idealnie:) Chyba nawet się przekonałam, że warto dać szansę tym delikatniejszym środkom myjącym;)

taki tam fragment włosów (z lampą błyskową) ;)

* DLACZEGO WARTO STOSOWAĆ "METODĘ KUBECZKOWĄ"?

Najpierw przypomnienie, o co właściwie chodzi;)

Odkąd zaczęłam myć włosy "metodą kubeczkową", nie lubię już myć włosów inaczej;) Na blogach swego czasu można było poczytać na temat wielu interesujących metod mycia włosów, chociażby nt. słynnego OMO (odżywka, mycie, odżywka), które także mi służy raz na jakiś czas. Jednak nie ma to jak metoda kubeczkowa :D. A co to takiego?
Ano nic innego, jak rozcieńczanie szamponu w jakimś naczynku, przykładowo w małym kubku, przed nałożeniem na głowę. Mnie wystarcza zwykła plastikowa nakrętka, którą widać na zdjęciu powyżej. Można tez użyć pustego opakowania z pompką.

* Pod prysznicem wlewam około 1 łyżeczki szamponu do kubeczka/nakrętki i dolewam wody. Mieszam (nawet palcem) i mam gotową lekką pianę myjącą.

Połowę mikstury zużywam na mycia włosów "po wierzchu", następnie spłukuję, a druga połową myję już skórę głowy.

Dlaczego polecam tę metodę?

- zużywam znacznie mniej szamponu do jednorazowego mycia włosów (a są oczyszczone dokładnie tak samo dobrze)
- kosmetyk we wstępnie rozcieńczonej postaci dużo lepiej się pieni na głowie, niż nałożony w czystej formie!
- włosy plączą się mniej, niż przy tradycyjnym myciu
- wysuszające działanie szamponów jest zminimalizowane


Zachęcam Was do spróbowania tej metody z Waszymi szamponami. :) Macie jakiś patent, na mycie swoich włosów?;D


Chcecie więcej recenzji rosyjskich kosmetyków? Może Wy mi coś polecicie?:)


Tutaj o innym kosmetyku Baikal Herbals (regenerujący olej łopianowy): KLIKNIJ

poniedziałek, 21 października 2013

Pasta cynkowa- ulubieniec za parę złotych

Hej,

   Podejrzewam, że wiele z Was używa pasty cynkowej, albo przynajmniej o niej słyszało. Mimo pozytywnych opinii, dość długo zajęło mi wybranie się do apteki po to cudeńko. Ale odkąd mam ją w swojej kosmetyczce, stała się jednym z moich ulubieńców i dzisiaj chciałabym ją polecić Wam:)

pasta cynkowa, apteka, 2-3 zł
 
 

To małe pudełeczko dostaniecie chyba w każdej aptece. Cena nie jest wysoka, bo za 20 g trzeba zapłacić od 2 do 3 zł. W aptekach spotkacie jednak kilka rodzajów produktu.
Wtedy najczęściej pojawia się pytanie:
 
* MAŚĆ CYNKOWA, czy PASTA CYNKOWA?
 
Według mnie wybór jest prosty: PASTA
 
Skład obu może być na oko identyczny (najczęściej cynk + wazelina), jednak maść zawiera znacznie mniej substancji czynnej, czyli cynku. Jej konsystencja jest więc bardziej płynna i tłusta.
 
Pasta, którą osobiście polecam, zawiera więcej cynku i w związku z tym ma postać gęstego, pudrowego kremu:
 
 
A po roztarciu wygląda tak:) (lekko bieli skórę, ale nie zostawia tłustej warstwy):
 

 
Wiem, że można również dostać wersję pasty cynkowej z dodatkiem kwasu salicylowego. Podobno jest rewelacyjna, ale ja nie miałam jeszcze przyjemności jej używać:)
 
* DZIAŁANIE PASTY (z ulotki)
 
wysuszające, przeciwbakteryjne o słabym działaniu.
 
*DLA KOGO?
 
przede wszystkim dla osób walczących z trądzikiem oraz sporadycznymi niespodziankami
 
* JAK STOSOWAĆ?
 
miejsca, które chcemy zasuszyć, smarujemy 2-3 razy dziennie. Pasty można używać punktowo, można też na większe obszary, a nawet na całą powierzchnię np. twarzy, w formie maseczki. Ponieważ pasta lekko bieli, większość osób poleca jej stosowanie głównie na noc, ale moim zdaniem, po roztarciu prawie jej nie widać i ja przykrywam ją czasem minerałami.
 
* MOJE SPOSTRZEŻENIA:)
 

Pasta działa fantastycznie i lepiej niż niejeden sklepowy produkt. Przede wszystkim genialnie przyspiesza gojenie i znikanie powstałych wyprysków! Moim zdaniem działa nawet szybciej niż olejek z drzewa herbacianego. Przy tym nie zauważyłam, żeby skóra w okolicy posmarowanych miejsc była w jakiś sposób przesuszona. Zdarza mi się nakładać ją na całą noc na duże obszary i także nie ma tego problemu, choć skóra na pewno wydziela mniej sebum.
 Nocna maseczka o działaniu matującym? czemu nie:)!
 
Z pomocą pasty cynkowej bardzo szybko wytępiłam wszystkich nieprzyjaciół, którzy pojawili się na skórze ramion oraz dekoltu zaraz po lecie:) Ilekroć widzę, że problem ma zamiar powrócić- atakuję te miejsca pastą i wszystko wraca do normy. To chyba najlepszy produkt do walki z problematyczną  skórą w tych miejscach, jaki znam.
 
Okazuje się, że pasta sprawdza się także przy nadmiernej potliwości dłoni- wystarczy raz na jakiś czas wetrzeć w nie odrobinę specyfiku. To bardzo minimalizuje te przypadłość.
 
Do tego produkt jest bardzo wydajny, bo nie trzeba używać go wiele, aby zobaczyć świetne efekty.
 
 
 
Nie wiem, dlaczego tak długo zwlekałam z zakupem pasty cynkowej:) Polecam ją Wam szczerze, jeśli jakimś cudem, jeszcze jej nie znacie i chętnie przeczytam Wasze opinie oraz o Waszych sposobach zastosowania. Miałyście może wersję z kwasem salicylowym?
 
 
Pozdrowienia!
 
  
 
 
 
 


piątek, 4 października 2013

NAJLEPSZE masło SHEA :)




Cześć,

 Jak widać, bloger oszalał:< Pomóżcie! :D
Dzisiaj kilka słów na temat masła shea w najlepszej możliwej wersji:) 
Mowa o naturalnym, nierafinowym maśle karite "Naturally from Ghana"!


Kupiłam je ponad pół roku temu w sklepie calaya naturalne piękno. Oto co można przeczytać na stronie sklepu o tym szczególnym produkcie:




Nasze masło przyjechało prosto z małej, żeńskiej spółdzielni  w Ghanie, wytwarzającej masło shea. Tam było pozyskiwane, tradycyjną, ręczną metodą tłoczenia nasion owoców drzewa shea (czyt. szi). Wytwarzane bezpośrednio w małej wiosce w Ghanie i zakupione na zasadzie sprawiedliwego handlu. Kupując to masło wspieracie Państwo poprawę jakości życia tych wszystkich 21 kobiet uczciwie pracujących w tej małej spółdzielni.

Okazuje się, że można to masło zamówić również bezpośrednio od organizacji WISDAP (Women in Sheanuts Development and Processing). Czeka się pewnie trochę dłużej, ale zysk ze sprzedaży w całości trafia tam, gdzie powinien:)  Zakupu można dokonać np. TUTAJ
Z tego co się zorientowałam, w zależności od pojemności, cena wraz z wysyłką będzie się plasowała w granicach 20 zł- 30 zł! To naprawdę niewiele, jak za taką jakość, o której za chwilę.

* Więcej na temat organizacji oraz procesu wytwarzania takiego masła do poczytania na facebooku: WISDAP.  O maśle oraz organizacji pisała także Arsenic na swoim blogu.

   Z masłem shea miałam już styczność, ale używałam jedynie oczyszczonego, w formie niezbyt wygodnego klocka, za który oczywiście przepłaciłam ;)  Smarowałam nim przede wszystkim dłonie i usta i sprawowało się dobrze. 
  Jednak kolejny raz przekonuję się, że produkty nierafinowane spisują się znacznie lepiej od tych oczyszczonych. Uwierzcie, że JEST różnica. Ja nawet wolę naturalny zapach tych produktów od wersji go pozbawionych. No bo kto to widział olej kokosowy bez śladu tego powalającego zapachu?!:)

* Dlaczego to masło shea jest tak bardzo wyjątkowe (oczywiście oprócz tego, co powyżej:))?




Po pierwsze- jego konsystencja jest zupełnie inna od masła karite, z którym miałam wcześniej styczność. Nadal jest dość twarde, ale jednak bardziej kremowe i łatwiej się je rozprowadza :) Przy jego nakładaniu nie naciągam tak bardzo skóry. 
Ok, masło to masło- jest tłuste, ale powłoka, którą pozostawia, nie jest nieprzyjemnie oleista i błyszcząca.

  Masło ma także żółtą barwę i nieco wyraźniejszy zapach, dla mnie lekko orzechowy, w każdym razie, mnie osobiście w ogóle nie drażni. 
Poza tym, wcześniej nie byłam wielką miłośniczką oleju z masłosza (tak, tak:D! to także synonim), a po spróbowaniu produktu o takiej jakości stwierdzam, że dosłownie KAŻDY powinien mieć opakowanie shea pod ręką w domu:)!

* Zastosowanie oraz działanie
 A teraz przechodzimy do najlepszej części, czyli: do czego można używać masła i jak się sprawuje? Otóż odpowiedź brzmi: DO WSZYSTKIEGO ;).
Przede wszystkim, masło karite skutecznie nawilża, przywraca skórze oraz włosom sprężystość. Łagodzi także podrażnienia (świetne dla atopowców!) oraz podnosi SPF naturalnych filtrów UV.
Dawniej nie smarowałam twarzy masłem shea z obawy przed zatkaniem porów skóry. Jednak kolejny raz, tak jak w przypadku oleju kokosowego, przekonałam się, że ten problem u mnie nie występuje po ich zastosowaniu.

Sama jednak najbardziej polecam masło karite do:

- wieczornej pielęgnacji skóry wokół oczu. Aktualnie wydaje mi się, że lepszy kosmetyk na te okolice po prostu nie istnieje;) wystarczy rozgrzać w palcach minimalną ilość produktu i bardzo delikatnie wklepać w skórę, a potem jeszcze przeciągnąć palcami rzęsy.
Przy regularnym stosowaniu mam wrażenie jakby przybyło mi skóry pod oczami ;) a do tego jest nawilżona i ogólnie w dobrej kondycji. Najlepiej przetestujcie na sobie!

  - pielęgnacji dłoni oraz paznokci- żaden krem nie ma tak skutecznego działania odżywiającego. Nawet niepomalowane paznokcie prezentują się lepiej.

- pielęgnacji stóp


- jako składnik bardzo prostych domowych mazideł. Żeby nabrało lżejszej konsystencji i ciekawych właściwości można spokojnie lekko je roztopić i połączyć z  wybranym olejem. 
Nakładanie takiego kosmetyku np. pod oczy  nie powinno sprawiać problemów w takiej postaci:)

-jako balsam do ust

- i moje najnowsze odkrycie- do pielęgnacji włosów .  O tym, że shea sprawdza się także w tej kwestii czytałam dawno temu u Asi (bardzo polecam tego posta: KLIK! ).
Natomiast stosunkowo niedawno przekonałam się na własnej czuprynie, że rzeczywiście działa wspaniale. 
Jeśli, podobnie jak ja, nie zauważacie zbyt wyraźnych efektów po olejowaniu włosów, jest dla Was nadzieja- spróbujcie wsmarować w pasma  właśnie to masło shea:) Nie trzeba go dużo, ja je nakładam na sucho, choć zazwyczaj żaden olej mi w takiej formie nie służy. To masło niesamowicie zmiękcza włosy, przy tym wydają się nawilżone, elastyczne i nie ma mowy o obciążeniu. Moim zdaniem, zmywa się lepiej niż inne oleje, potrzeba go też mniej.

  Nie wyobrażam sobie również lepszego masła/oleju do zabezpieczania końcówek, przynajmniej z tej prostej przyczyny, że znacznie łatwiej kontrolować nakładaną ilość. Z olejami pojawia się często problem- już jedna kropla to może być za dużo jak na same końce i przyklapnięte strączki mamy jak w banku.
Tutaj przyjeżdżamy raz serdecznym palcem po powierzchni masła, rozcieramy między opuszkami  reszty palców i wmasowujemy tę minimalną ilość od dołu w same końcówki. Kosmyki są bardzo miękkie, ładnie się układają, ale nie są tłuste:)!

  Jeśli jeszcze nie mieliście okazji używać masła shea, bardzo serdecznie je Wam polecam, ale nie kupujcie pierwszego lepszego! Rozważcie zakup masła z Ghany!

Może polecicie jeszcze inne zastosowanie oleju z masłosza:)?