Cześć!
Jakiś czas temu skończyłam swój dezodorant, którego recenzję możecie przeczytać w TYM POŚCIE .
Miałam w planach zakupić kolejną kulkę Sanoflore, z której byłam naprawdę zadowolona, ale będąc przy okazji w sklepie Organic Farma Zdrowia zerknęłam na półkę z naturalnymi kosmetykami i zobaczyłam kilka ciekawych produktów. Po pierwsze, dostępny był cały szereg dezodorantów marki Lavera i może byłabym nawet zainteresowana,ale cena pojedynczej sztuki była bardzo wysoka, wydaje mi się, że przekraczała 40 zł. Macie jakieś doświadczenia z marką LAVERA?
Moją uwagę zwróciły kolorowe opakowania dezodorantów firmy Born to bio :) Do wyboru były dwie wersje: Rose Sauvage wild rose oraz znacznie bardziej świeży, imbirowy Sensation Zen.
Porwałam z półki oczywiście dezodorant o zapachu dzikiej róży, jako fanka wszystkiego, co różane i do dzisiaj żałuję swojej decyzji;) Nie wiem, co mnie podkusiło, bo zapach jest tak męczący, słodki, mdlący i intensywny, że ilekroć otwieram kosmetyk, mam ochotę natychmiast zamknąć go z powrotem;) To jego pierwszy poważny minus.
Znacie serię Alterry "dzika róża"? Miałam krem do twarzy i to bardzo podobny zapach, ale ten Born to bio jest jeszcze mocniejszy.
PO TYM PRZYDŁUGIM WSTĘPIE CZAS NA KONKRETY ;)
* Za dezodorant o pojemności 75 ml zapłaciłam w sklepie Organic (w Złotych Tarasach) 29 zł.
* Opakowanie jest świetne- wygodne, dobrze się zamyka, kulka się nie zacina i płyn się nie wylewa.
* Kosmetyk jest piekielnie wydajny
* Dezodorant posiada certyfikaty ECOCERT i Cosmebio
*Skład naturalny w stopniu 99,2 % , jak głoszą napisy na etykiecie ;) (brak parabenów i aluminium):
Za pochłanianie potu odpowiedzialny jest puder bambusowy, za zapach maskujący nieprzyjemną woń, oczywiście olejki eteryczne
* Dezodorant nie brudzi odzieży
* DZIAŁANIE dezodorantu pozostawia jednak trochę do życzenia. Oczywiście nie ma mowy o długotrwałym pochłanianiu potu, chociaż na początku wyczuwalne jest względne poczucie "suchości" ;). Co do maskowania przykrego zapachu- dezodorant działa pod tym względem bardzo krótko. Mocny zapach dzikiej róży tylko na początku "daje radę", potem nieprzyjemne nuty zaczynają przebijać. Opinie na temat tej wersji są w Internecie, jak się okazuje, fatalne, choć ja uważam, że nie ma aż takiej tragedii. Znacznie lepsze oceny zbiera za to jego brat Sensation Zen.
* Born to bio w porównaniu do Sanoflore:
cena- bardzo zbliżona
wydajność- znacznie wyższa niż u Sanoflore (pojemność także jest większa)
wygoda stosowania- podobna
działanie- gorsze!
zapach- bez dwóch zdań znacznie gorszy
W przyszłości być może przetestuję wersję imbirową, bo pachniała na pewno przyjemniej i bardziej świeżo, a i jej działanie jest lepiej oceniane, ale z pewnością wrócę też do dezodorantu z Sanoflore i Wam go również polecam, jeśli szukacie czegoś o dobrym składzie:)