czwartek, 31 maja 2012

Maj 2012- podsumowanie

Cześć:)Kolejny miesiąc za nami, więc czas na jego podsumowanie.
Zobaczcie, co udało mi się zużyć w maju:

antyperspirant M&S, tonik BHA 2% z BU, Babydream fur mama, olej rycynowy, chusteczki Alterra, tusz Max Factor Xperience

Balsam Babydream fur mama nie sprawdził się u mnie w roli szamponu, ale do mycia ciała był świetny. Niestety jego największym minusem jest kiepska wydajność. Butlę zużyłam w miesiąc.

Lawendowy dezodorant z Marks&Spencer pojawił się już w moich ulubieńcach marca. Nadal uwielbiam ten produkt i w tym miesiącu wykończyłam opakowanie do cna, a właśnie dzisiaj na jego miejsce kupiłam kolejny, też z M&S, tym razem w innej wersji zapachowej.

Chusteczki z Alterry też już znacie, podobnie jak tusz Max Factor. Na początku tego tygodnia zorientowałam się, że opakowanie maskary jest bardzo lekkie, a szczoteczka nabiera niewiele produktu. Dziś już niemal "skrobałam" rzęsy przy makijażu;)

Tuż przed końcem terminu ważności zużyłam też tonik BHA 2% z Biochemii Urody- całe szczęście, że zdążyłam przed początkiem słonecznego lata. Na tę porę roku mam już w zanadrzu łagodniejsze serum z kwasem migdałowym z tego samego sklepu:)

Olej rycynowy wykorzystałam do mieszanki OCM i muszę w najbliższych dniach wybrać się do apteki po kolejną butelkę.

Teraz zerknijcie na to, w co się zaopatrzyłam w związku ze zużyciem powyższych kosmetyków:

antyperspirant M&S China Blue, Lirene żel pod prysznic, Alterra chusteczki, tusz Maybelline One by One Satin black
Jak widać, znowu "zainwestowałam" w chusteczki Alterry. Akurat była promocja i zapłaciłam za tę pakę 2,79 zł:)
Ponownie skusiłam się też na dezodorant z Marks&Spencer i wybrałam ten o tajemniczej nazwie China Blue;) Zapach jest bardzo w moim stylu- lekko pudrowy i słodkawy. Mam nadzieję, że będzie się sprawdzał tak dobrze, jak jego lawendowy poprzednik.

Zatęskniłam za czymś pachnącym do mycia i padło na żel z Lirene o zapachu pomarańczy. Bardzo go lubię i gdyby ktoś pytał- nie, nie ineteresują mnie antycellulitowe obietnice producenta;)

W kwestii tuszu- tym razem zdecydowałam się na zakup Maybelline One by One, o którym czytałam wiele dobrego i postawiłam na wersję ekstremalnie czarną, czyli One by One Satin Black. Kupiłam go dopiero dzisiaj i już nie mogę doczekać się testowania tego kosmetyku^^

Teraz będzie majowe TRIO ulubieńców, które genialnie spisywało się w tym miesiącu na mojej twarzy:
Krem Physiogel, filtr La Roche Posay Anthelios AC, podkład Lily Lolo Popcorn
Cienka warstwa Physiogelu, na to solidna porcja filtra La Roche Posay, a na zakończenie makijaż wykonany przy użyciu podkładu mineralnego z Lily Lolo- oto mój przepis ;D Polecam takie TRIO- wszystko ze sobą świetnie współgra, podkład pięknie się trzyma i rozprowadza, czego chcieć więcej?:)

Na zakończenie ulubieniec trochę innego typu;) Ten przedmiot towarzyszy mi także w innych miesiącach, ale w maju posługiwałam się nim wyjątkowo intensywnie;) :


Kto zgadnie, kogo podglądam?;) Zapewniam, że nie chodzi mi o żadnego przystojnego sąsiąda!
Kochane przyjaciółki - nie podpowiadajcie:D

Na sam koniec przypominam o rozdaniu! Już jutro losowanie oraz wyniki!:)
Pozdrawiam i czekam na Wasze komentarze!

wtorek, 29 maja 2012

Marokańska ciekawostka kosmetyczna;)

Cześć!
Dziękuję Wam za tych kilka opinii pod ostatnim postem- dały m do myślenia:) Zapytałam Was, co myślicie na temat rozszerzenia tematyki tego bloga i kilka osób wyraziło swoje zdanie. Myślę, że w końcu zdecyduję się na publikowanie postów także na inne tematy, ale chętnie przeczytam jeszcze opinie reszty czytelników.

Dzisiaj będzie post-ciekawostka:)
Kilka miesięcy temu, przechadzając się po Marokańskich targowiskach zauważyłam kosze pełne dziwnych, ceramicznych miseczek ... Zastanawiały mnie od dłuższego czasu, ponieważ zupełnie nie miałam pomysłu, do czego mogą służyć. Najczęściej miseczki leżały sobie grzecznie wśród przypraw, mydeł, różnych olejków i przypominały miniaturowe naczynia do tagine.

Jak myślicie? Co to jest? ^^




Otóż, moje drogie, przedstawiam Wam naturalną marokańską szminkę! Trudno uwierzyć, prawda?
Okazuje się, że czerwone wnętrze miseczki to naturalny barwnik do ust ( może być nie tylko do ust ;) ). Proszek zawdzięcza swoją barwę kwiatom hibiskusa oraz szafranowi.

trochę rudawa, ciepła czerwień
Marokańska "szminka" naprawdę mi się spodobała, ponieważ kolor jest fantastyczny i można nią wyczarować różne cuda, ale oczywiście trudno jest się czymś takim pomalować;) Można próbować wetrzeć barwnik palcem, pędzelkiem itp. Trzeba to robić bardzo ostrożnie- wcale nietrudno zafarbować sobie proszkiem zęby;) ( dobrze, że to tylko przyprawy )! O dziwo, barwnik można bardzo łatwo zmyć ze skóry, z kolei na ustach trzyma się dobrze.
Można kombinować z dodaniem błyszczyku, wazeliny itp, ponieważ szminka na sucho nie rozkłada się zbyt równomiernie.
marokański barwnik plus wazelina- nałożone palcem
Można też uzyskać efekt bardzo zbliżony do działania lip tintów- nałożyć kilka warstw na sucho i zdjąć nadmiar mokrą chusteczką. Barwnik wtapia się w usta i wygląda baaardzo naturalnie, a trwałość jest zaskakująca!
Jak widzicie, jest wiele możliwości:D

Jak Wam się podoba taka forma kosmetyku kolorowego do ust?
Jakie były Wasze pierwsze skojarzenia po obejrzeniu zdjęć? ^^ Ktoś zgadł od razu?

niedziela, 27 maja 2012

Szampony ORGANIX

Cześć wszystkim,

Dzisiaj kolejny obiecany post na temat kosmetyku, który w Internecie cieszy się raczej kiepską opinią ;)
Ale zanim przejdę do właściwego tematu, chciałabym polecić Wam notkę di na temat kremu z Biodermy ( spf 30 ) Jeżeli nadal szukacie czegoś z filtrem na lato- przeczytajcie recenzję tego produktu, bo bardzo możliwe, że właśnie ten krem przypadnie Wam do gustu:)

Do tej pory miałam okazję używać 3 różnych szamponów firmy Organix, natomiast ich odżywkami nigdy się specjalnie nie interesowałam i raczej nie zamierzam;)
W chwili obecnej myję włosy wersją z masłem mango oraz grejpfrutem ( fioletowa butla), wcześniej stosowałam z  mandarynką i oliwą z oliwek ( najmniej go lubiłam ) oraz z grantem i zieloną herbatą ( bardzo fajny ).
To nie są szampony idealne, ale odpowiadają mi na tyle, że jak widać, często do nich wracam, choć chętnie spróbowałabym czegoś jeszcze lepszego;)
Lubię je między innymi za dużą pojemność ( 385 ml), bo mam spokój na parę ładnych miesięcy:D Swoje butle  najczęściej kupuję w Tesco, kosztują tam około 25 zł. Szampony Organix widziałam także w Hebe.
Skład mojej wersji prezentuje się następująco:

Skład: Aqua (DI Water), Disodium Laureth Sulfosuccinate, Sodium C14-16 Olefin Sulfonate, Cocamidopropyl, Betaine, Cocamidopropyl Hydroxysultaine, Dimethicone Copolyol, Cocamide DEA, Glycol Distearate, Parfum, Panthenol, Cetyl Alcohol, Polyquaternium-11, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, DMDM Hydantoin, Silk Amino Acids, Tocopheryl Acetate (vitaminE), Grapefruit Seed Extract, Mango Butter Seed Oil, Sunflower Seed Oil,Benzyl Salicylate, Limonene.



Co na plus?
* szampony dobrze MYJĄ, a takie przecież jest ich główne zadanie:D Ja nie mam problemu ze zmyciem nimi oleju i innych takich cudeniek, które czasami nakładam na noc na swoją czuprynę
* nie podrażniają skóry głowy
* nie potęgują przetłuszczania
* nieźle się pienią, choć nie jest to gęsta, kremowa piana, jaką można wytworzyć myjąc włosy typowym drogeryjnym szamponem

Co w Organixach może stanowić problem?
Szampony potrafią trochę kołtunić włosy, szczególnie, jeśli są w kiepskiej formie, ale nałożenie później odżywki załatwia sprawę, przynajmniej u mnie.
Niestety konsystencja kosmetyku też nie jest najlepsza, szampon często ucieka mi z ręki i trochę produktu się marnuje.
Szampon nie ma oczywiście żadnych właściwości pielęgnujących, dlatego ja lubię go czasem wzbogacić np. 2 kroplami maceratu z marchwii lub oleju ze słodkich migdałów

Jeżeli nie mam akurat do zmycia oleju, rozcieńczam szampon wodą ( tak zwana "metoda kubeczkowa"- możecie poczytać u Anwen na blogu ).
Najlepiej do tego celu sprawdza się małe opakowanie z pompką po miniaturowej wersji pianki myjącej Rival de Loop. To nie jest oczywiście mój pomysł, napisała kiedyś o tym inna bloggerka, ale faktycznie- metoda jest świetna. Do pustego opakowania wlewam około 1 łyżeczki szamponu, dopełniam wodą, wstrząsam.
Po naciśnięciu pompki, z opakowania wydostaje się delikatna pianka:
To dobry sposób, jeżeli obawiamy się, że czysty szampon będzie działał zbyt agresywnie.

A jakie szampony możecie polecić Wy:)? Jeżeli stosowałyście produkty Organix- czekam na Wasze opinie.

Coraz częściej zastanawiam się nad "przekształceniem" tego bloga w bardziej lifestylowy, żeby nie skupiać się tylko na świecie kosmetycznym. Co o tym myślicie?

środa, 23 maja 2012

CALCIUM PANTOTHENICUM- wrażenia po zastosowaniu "kuracji"

Cześć,

Jestem pewna, ze wiele z Was słyszało już o leku (bez recepty :) ), jakim jest Calcium Pantothenicum. O istnieniu tych tabletek dowiedziałam się od przyjaciółek, które czytały na ich temat wiele interesujących opinii w Internecie. Dziewczyny kompletowały akurat zamówienie w aptece Dbam o zdrowie i w koszyku znalazł się również Calcium Pantothenicum. Dość sceptycznie podchodzę do wszelkich tabletek tego typu, ale niska cena (6,99 zł) oraz zachęcające opinie ostatecznie skłoniły mnie do zakupu dwóch opakowań.
Właśnie kończę drugie pudełko CP i zamierzam podzielić się z Wami moimi wrażeniami- od razu zaznaczę, że pozytywne efekty zupełnie mnie zaskoczyły:)

Czym w ogóle jest Calcium Pantothenicum?
To po prostu preparat jednoskładnikowy, który zawiera pantotenian wapnia, czyli witaminę B5.
W jakim celu się stosuje?
Między innymi zapobiegawczo oraz leczniczo w chorobach skóry, włosów, paznokci oraz stanach alergicznych. Witamina B5 ułatwia regenerację skóry i wpływa na wzrost włosów oraz paznokci - to głównie z tego powodu CP stał się tak popularny wśród bloggerek ^^
Nie przyjmuję żadnych dodatkowych suplementów, więc postanowiłam brać dziennie 4 tabletki (dwie rano, dwie wieczorem). Zupełnie nie wiedziałam, czego się spodziewać, ale efekty były zauważalne bardzo szybko, jeszcze zanim skończyłam pierwsze opakowanie.
Jakie efekty mam na myśli?
* włosy rosną faktycznie szybciej, co widać gołym okiem
* rzęsy z kolei rosną dłuższe niż zazwyczaj i wygląda na to, że się zagęściły
* co najważniejsze, a czego spodziewałam się najmniej- paskudne ataki alergii są dużo łagodniejsze i rzadsze :)
Jeśli chodzi o paznokcie to moje naturalnie rosną na tyle szybko, że nie jestem pewna, czy CP jakkolwiek przyspiesza ich wzrost, natomiast specjalnie na czas kuracji preparatem przestałam w ogóle używać odżywki z Eveline i kondycja paznokci nie pogorszyła się nic a nic.
Skutków ubocznych nie zaobserwowałam, choć mogłabym do nich zaliczyć przyspieszenie wzrostu wszystkich włosów ;)
Na razie planuję wykończyć drugie opakowanie, zrobić przerwę i za jakiś czas powrócić do CP.
Chętnie przeczytam, czy stosowałyście kiedyś ten lek i jak działał u Was:) 

poniedziałek, 21 maja 2012

ROZDANIE!

Dzień dobry:)
Zapraszam Was dzisiaj na pierwsze rozdanie na moim blogu!
Okazuje się, że obserwuje mnie już ponad 40 osób, dlatego postanowiłam skompletować zestaw składający się z 4 różnych produktów, które u mnie samej dobrze się spisują i podarować go jednej wylosowanej osobie:)
Odkąd zdecydowałam się na prowadzenie bloga, spotykam się z takim wsparciem z Waszej strony, że nie mogłam dalej zwlekać z organizacją tego rozdania:)

Zasady są jasne i proste:
1. Żeby zgarnąć ten drobny zestaw musisz należeć do grupy moich publicznych obserwatorów
2. Pod tym postem pozostaw komentarz, a w nim zamieść: swój nick, pod którym obserwujesz  bloga, adres e-mail ( chyba, że bardzo nie masz ochoty się nim dzielić na forum ) oraz napisz proszę, o czym chciałabyś czytać na tym blogu :)
3. Komentarze można zostawiać do końca maja, zwycięzca zostanie wybrany poprzez losowanie, a wyniki opublikuję1 czerwca- akurat w Dzień Dziecka!:D

To wszystko. Jest mi bardzo miło, jeżeli masz mnie w blogrollu i będę się cieszyć, jeśli umieścisz na swojej stronie info o tym rozdaniu, ale postanowiłam nie przyznawać z tego tytułu dodatkowych losów. W tym rozdaniu każdy będzie miał równe szanse i taką samą ilość losów do wykorzystania:)

Do rzeczy! Na pewno wszystkich interesuje, co znajduje się w rozdaniowym zestawie.
Są to 2 rzeczy z kolorówki oraz 2 z pielęgnacji. Wszystkie sama mam w swojej kosmetyczce, bardzo je sobie chwalę i właśnie tym kierowałam się przy wyborze kosmetyków do rozdania :)

1. Tusz Max Factor Xperience, o którym dopiero co powstała recenzja, zapraszam do przeczytania http://tinytun.blogspot.com/2012/05/recenzja-tuszu-max-factor-xperience.html



2. Róż Bell z kolekcji Air Flow w kolorze pomarańczowym- wiem, że niektóre z Was czaiły się na niego, ale okazuje się, że ciężko go dostać w drogeriach. Notka na ten temat:
http://tinytun.blogspot.com/2012/05/bell-air-flow-soft-mousse-blush-roze-w.html


3. Peeling z popiołu wulkanicznego. Zachwyty na jego temat mogłyście przeczytać kilka miesięcy temu:
http://tinytun.blogspot.com/2011/10/hit-popio-wulkaniczny.html


4. Biała glinka Kaolinite, z której każda z Was będzie w stanie przygtować świetną maseczkę oczyszczająco-łagodzącą. Wystarczy dodać odrobinę przegotowanej wody (szkoda glinki na kranówę!) plus opcjonalnie różne półprodukty i GOTOWE!:) Genialna rzecz tuż po wykonaniu peelingu popiołem. Na temat białej glinki można przeczytać w Internecie mnóstwo ciekawych rzeczy.


Tak prezentuje się całość. Wiem, że nie każda z Was bawi się w samodzielne kręcenie mazideł, dlatego starałam się wybrać półprodukty "łatwe w obsłudze", tak samo, jak nie każda przepada za zabawą makijażem, ale wyszłam z założenia, że tusz przyda się każdej dziewczynie;)
Róż Bella jest hm... swojego rodzaju eskeprymentem^^  jeżeli losowanie wygra osoba nieprzekonana do tego typu wynalazków- być może po otrzymaniu przesyłki zmieni zdanie?? ;)

ZAPRASZAM SERDECZNIE DO UDZIAŁU WSZYSTKICH  DOTYCHCZASOWYCH OBSERWATORÓW, JAK I TYCH, KTÓRZY BYĆ MOŻE PRZYBĘDĄ DO KOŃCA MAJA;)

piątek, 18 maja 2012

Recenzja tuszu Max Factor Xperience Volumising Mascara + małe ogłoszenie!

Cześć!

Jak zapewne zauważyłyście, od kilku miesięcy nieprzerwanie używam tuszu firmy Max Factor. Kupiłam go w lutym i nadal nadaje się on do użytku. Postanowiłam napisać Wam parę słów na temat tego, jak się u mnie sprawdza. Tusz pojawił się już raz w moich ulubieńcach, więc moja pozytywna recenzja raczej nie powinna Was zaskoczyć ;)


Maskara nie należy do najtańszych, ponieważ w drogeriach stacjonarnych jej cena waha się pomiędzy 50 zł - 60 zł.
Opakowanie zawiera 7,2 ml produktu, co mnie trochę zaskoczyło, gdyż z ciekawości sprawdziłam, jak się sprawy mają z innymi tuszami i zazwyczaj kosmetyku jest w opakowaniu 8 ml, czasami nawet 9 ml i więcej.
W sumie więc wysoką cenę oraz stosunkowo małą pojemność zaliczam do minusów, aczkolwiek tusz spokojnie można kupić taniej w drogeriach internetowych.

Szczoteczka jest silikonowa i dość wygodna, nie drażni oka, ma tez odpowiednią wielkość.

To, co mnie w tej maskarze najbardziej urzekło to efekt optycznego zagęszczenia rzęs po użyciu:) Wydłużenie jest raczej delikatne i rozczarowaniem jest fakt, że pomalowane rzęsy dość szybko opadają, ale za to, wrażenie gęstych włosków bardzo przypadło mi do gustu.

Kolejny plus- tusz nie skleja rzęs oraz w ogóle się nie kruszy pod koniec dnia, ani nie rozmazuje, więc komfort noszenia go jest naprawdę bardzo duży. Nie przytrafił  mi się ani razu efekt pandy, odkąd go używam:)
Na koniec porównanie moich rzęs bez niczego oraz z podwójną warstwą tuszu. Nie da się ukryć, że mam masakrycznie opadające powieki- widać to szczególnie na 3 zdjęciu:D

oko bez tuszu
drugie oko z podwójną warstwą Max Factor Xperience
drugie oko z podwójną warstwą Max Factor Xperience
To chyba tyle, co chciałam Wam przekazać na temat tego kosmetyku:) Piszcie, jeśli miałyście z nim jakieś doświadczenia.Następny w kolejce do kupienia i przetestowania będzie One by One Maybelline:)!

Na koniec małe ogłoszenie:
za jakieś 2-3 dni pojawi się tutaj post z drobnym rozdaniem dla moich publicznych obserwatorów:) Ostatnio Was przybywa, z czego ogromnie się cieszę, więc postanowiłam zorganizować coś w ramach podziękowania. Jest tutaj kilka wiernych komentatorów, którzy być może obserwują mnie "po cichu" - zachęcam Was wszystkich do dołączenia do grupy publicznych obserwatorów, w ten sposób też będziecie mogli wziąć udział w rozdaniu:)

Pozdrawiam Was ciepło! 

wtorek, 15 maja 2012

Bell Air Flow, soft mousse blush - róże w musie


Hej!
Zgodnie z zapowiedzią, dziś napiszę trochę więcej na temat róży w musie firmy Bell, z kolekcji Air Flow.
Osobiście jestem nimi zachwycona, bo na policzkach dają efekt świeżej i zdrowej cery, choć patrząc na kosmetyk w opakowaniu, zapewne ciężko w to uwierzyć ;)
Na początku planowałam kupić tylko pomarańczowy, ponieważ uwielbiam ten kolor w makijażu, ale ostatecznie i różowemu nie mogłam się oprzeć:D

Bell soft mousse blush, kolekcja Air Flow
W słoiczku mamy 5 g różu. Koszt to około 14 zł za sztukę w regularnej cenie.
Konsystencja rzeczywiście przypomina lekki mus.
Pigmentacja jest, jak widać, zabójcza:D Wystarczy odrobina i możemy cieszyć się pięknym rumieńcem;)

róże w musie bell air flow
Mus w odcieniu ostrego różu daje chłodny, mocno "odświeżający" efekt. Nie jestem pewna, czy u osób o typowo zimnej tonacji skóry nie będzie wyglądał zbyt tandetnie, jednak potrafi zdziałać cuda na twarzy z lekko żółtym, bądź oliwkowym pigmentem :)
Kolor pomarańczowy również sprawia, że twarz wygląda na wypoczętą i dodatkowo okazuje się, że jest to bardzo uniwersalny odcień. Nie jest ani zbyt ciepło-brzoskwiniowy, ani zbyt wpadający w czerwień, według mnie jest po prostu idealny. Świetnie wygląda na skórze takiej, jak moja (lekko żółta :P ), ale testowała go również milly, która jest posiadaczką typowo porcelanowej cery i u niej także genialnie się prezentował:)

Obydwa kolory potrafią w magiczny sposób zdjąć z mojej twarzy zmęczenie.

Bell Air Flow, róże w musie po roztarciu
Bell Air Flow, róże po roztarciu
Trwałość oceniam jako bardzo dobrą, chociaż początkowo obawiałam się, że mogą szybko znikać z twarzy z powodu swojej piankowatej konsystencji, jednak róże trzymają się dobrze przez wiele godzin.

Aplikacja jest o dziwo łatwa, moim zdaniem łatwiejsza niż róży w kremie, chociażby z Inglota.
Trzeba naturalnie uważać, żeby nie przesadzić- z racji świetnej pigmentacji wystarczy dosłownie dotknąć kosmetyku palcem i rozsmarować na policzku, a jest to bardzo proste i zajmuje dosłownie chwilę:) Róż nie funduje nam brzydkich plam, ponieważ nie zastyga na skorupkę i daje się ładnie "rozblendować". Z racji tego, że najczęściej używam sypkich podkładów mineralnych, róże w kremie nie zawsze chcą współpracować z taką konsystencją, przy różach-musach z Bell nie zauważyłam takiego problemu.
Czasem używam do nakładania produktu pędzla, najczęściej kulki Hakuro H53, wtedy można bardziej stopniować efekt i jest on po prostu delikatniejszy, niż podczas aplikacji palcem.

Co sądzicie o tych różach? Odstraszają Was takie odcienie? Używałyście kiedyś podobnych kosmetyków w musie lub kremie?

czwartek, 10 maja 2012

La Roche Posay Anthelios AC fluid spf 30

Witajcie!:)


W związku z tym, że ostatnio pojawiło się kilka zapytań dotyczących fluidu z La Roche Posay, postanowiłam przygotować na jego temat osobny wpis. Wiem, że niektóre z Was są w trakcie poszukiwań kosmetyku z wysoką ochroną przeciwsłoneczną, inne nie są do końca przekonane, czy warto je stosować. Moim zdaniem warto:) Nie podejmuję się jednak pisania dodatkowego posta, który prezentowałby wszystkie korzyści wynikające z ich używania, bo po pierwsze- moja znajomość tematu jest naprawdę niewielka, po drugie- na blogu Italiany powstał jakiś czas temu niesamowicie dokładny wpis na temat filtrów, ich stosowania itp. Przeczytajcie koniecznie, bo jest bardzo pomocny:

http://naturalnapielegnacja.blogspot.com/2011/07/krok-pierwszy-wampirem-jestem-czyli.html

I jeszcze jeden link:
http://naturalnapielegnacja.blogspot.com/2012/02/jak-to-jest-z-tymi-filtrami.html

W ogóle polecam gorąco bloga Italiany, można na nim znaleźć wiele wyczerpujących odpowiedzi na nurtujące nas pytania, a dziewczyna jest naprawdę świetna:)

Teraz zabieram się za prezentację emulsji z LRP. Moja wersja jest przeznaczona do skóry wrażliwej oraz z tendencją do trądziku. Z tego co się zorientowałam, Anthelios jest mieszanką filtrów chemicznych i naturalnych. Wklejam dla zainteresowanych:

powiększ mnie:D
 Na pewno skład nie jest idealny, ale co zrobić, skoro póki co dobrze mi służy?:) Swoją drogą nie upieram się przy tym konkretnym filtrze do końca życia, chciałabym przetestować też inne i móc wyrobić sobie na ich temat zdanie.
Poniżej moje obserwacje, ale pamiętajcie, proszę, że dotyczą one zachowania kosmetyku na mojej skórze, która, swoją drogą, ostatnio przeszła niemałe rewolucje i z typowo mieszanej przeszła w mieszaną z objawami atopii;/
Do rzeczy:
*Konsystencja- bardzo rzadka, lejąca się, moim zdaniem dzięki temu nieźle się wchłania. Nałożony samodzielnie nie pozostawia ciężkiej, tłustej warstwy

aplikator jest zabawny;)


Anthelios lekko rozsmarowany
*Bielenie- moim zdaniem umiarkowane, raczej powiedziałabym, że daje efekt rozjaśnienia cery niż, że ją bieli. Ja nawet lubię takie wykończenie, bo gasi  różne czerwone przebarwienia na mojej twarzy;) Mimo wszystko, lubię go "doprawić" kroplą maceratu z marchwii i wtedy skóra wygląda naprawdę zdrowo

*Wysuszanie skóry- sam w sobie nawilżać nie będzie, nie ma się co oszukiwać, szczególnie jeśli zerkniemy na skład;) . Jeżeli nałożymy go zupełnie solo- na dłuższą metę będzie wysuszał, tak przynajmniej działa u mnie. Zawsze kładę cieniutką warstwę czegoś pod filtr ( np. krem nawilżający, lekki olej, olej z żelem hial.)  Dodatek  maceratu marchewkowego też nieco ratuje sytuację

* Wydajność- zdecydowanie na plus, używałam go codziennie, lub prawie codziennie i starczył mi na wiele miesięcy. Zaznaczam, że jednorazowo nakładałam go dużo, bo tylko wtedy ma szansę zadziałać

*Co z makijażem?:) Używałam na Antheliosa zarówno podkładów mineralnych, jak i płynnych i nie miałam problemu z rolowaniem się i innymi takimi, ale trzeba pamiętać o kilku sprawach:
- znowu się powtórzę, ale w sumie nie zaszkodzi- warto nałożyć na skórę coś nawilżającego przed aplikacją filtru, bo wydaje mi się, że nakładanie kosmetyków kolorowych na sam Anthelios może być bardziej uciążliwe i "tępe"
- podkład lepiej jest wklepywać pędzlem lub palcami niż wsmarowywać. Ja na przykład "stempluję" twarz pędzlem z podkładem i potem tylko bardzo delikatnie rozcieram.

W żadnym razie nie zauważyłam, żeby filtr skracał żywotność makijażu, u mnie nie wystąpił też efekt "spływania" w ciągu dnia. Według mnie emulsja nie wzmaga błyszczenia się twarzy.

Na zakończenie jeszcze parę uwag: Kosmetyk nie powodował u mnie wysypu ani podrażnień, pomimo tego, że ostatnio zmagam się z uporczywymi reakcjami alergicznymi i strach czasem nałożyć coś bezpiecznie na twarz ;)

Póki co, Anthelios z La Roche Posay, spełnia moje oczekiwania, ale chętnie zapoznam się z Waszymi uwagami na jego temat.
Jakie inne kosmetyki tego typu możecie polecić?

niedziela, 6 maja 2012

Pierwszy TAG: WIEM CO JEM !

Hej:) Dzisiaj przygotowałam dla Was odpowiedź na TAG: Wiem co jem. Bardzo mi się spodobał i dlatego z radością przyjęłam zaproszenie od Czarownicującej z bloga 'wiedźmi kociołek', którego serdecznie polecam -http://czarownicujaco.blogspot.com/

To pierwszy post tego typu na moim blogu, dlatego jestem bardzo podekscytowana:D



Zasady:

1. Napisz, kto Cię otagował i przedstaw zasady

2. Zamieść banner i odpowiedz na pytania

3. Otaguj kolejne 5 osób
 
Zapraszam Was serdecznie do przeczytania moich odpowiedzi na pytania zawarte w TAG-u
 
1. Czy uważasz, że odżywiasz się zdrowo?
 
Uważam, że bardzo się staram, chociaż zdarzają mi się niekoniecznie zdrowe szaleństwa, najczęściej podczas wyjazdów z przyjaciółmi, ale w żadnym razie nie rozpaczam z tego powodu:)
 
2. Czy zwracasz uwagę na skład produktów spożywczych? Jeśli tak, to jakich składników unikasz?
 
Od pewnego czasu zwracam na to większą uwagę i staram się wybierać produkty z jak najkrótszym składem. Dotyczy to przede wszystkim mrożonek- mieszanek warzyw i gotowych dań typu "prowansalskie" oraz nabiału. Im więcej rozumiem, z tego co czytam na etykiecie, tym bezpieczniej się czuję:D 
Niestety, mam słabość do parówek, ale i wśród nich znajdą się takie z przyzwoitym składem;)
 
3. Jesz dużo owoców i warzyw?
 
Przepadam za warzywami pieczonymi, grillowanymi, gotowanymi, w zupach itp. , ale wciąż jem za mało surowych. Wydaje mi się, że owoców jem niewiele, zapewne powinnam więcej:)
 
4. Czy kiedykolwiek się odchudzałaś? Na jakiej diecie? Zamierzasz się odchudzać w przyszłości?
 
Owszem, kilka lat temu jadłam dziennie 5 maleńkich i totalnie bezsensownych posiłków, udało mi się wtedy zrzucić kilka kilo, ale teraz wiem, że nie był to najlepszy pomysł. Później byłam już mądrzejsza i schudłam jakieś dwa kilo jedząc po prostu mniejsze porcje, nie odmawiając sobie tego, co lubię. Jestem raczej przeciwniczką diet, które  zupełnie odrzucają pewne grupy produktów, np. węglowodany. Uwielbiam chociażby razowe pieczywo, kasze, ryż i byłabym nieszczęśliwa, gdybym musiała wyeliminować je z jadłospisu. Planuję zgubić jakieś 3-4 kilogramy na lato, chociaż nie mam nadwagi, ale czułabym się po prostu lepiej, gdyby ubyło mi tu i ówdzie;) Z własnego doświadczenia wiem, że najlepsze efekty przynosi dieta typu " jedz mniej i wszystko w umiarze".
 
 5. Czy czujesz się dobrze w swoim ciele?
 
Miewam takie wahania nastroju, że jednego dnia czuję się dobrze, a innego narzekam bez końca;)
 
6. Jaka jest twoja ulubiona potrawa?
 
Lubię wiele rzeczy, jedną z nich są zupy, np. krupnik, zupa z zielonej soczewicy. W sezonie codziennie zajadam się bardzo prostą sałatką, która składa się z pomidorów, plastrów białego sera, ziół oraz dużej sporej ilości oliwy z oliwek. Do tego kromka razowego, "gliniastego" chleba- nie ma nic lepszego:D
 
7. Czy lubisz gotować?
 
Bardzo lubię!
 
8. Co chciałabyś wyeliminować z diety, a co do niej wprowadzić i dlaczego?
 
Chciałabym zwiększyć ilość zjadanych świeżych owoców i warzyw, bo czuję, że to wyszłoby mi na zdrowie;) . Uwielbiam majonez i to właśnie z niego chciałabym chociaż częściowo zrezygnować, bo jest dość ciężkim dodatkiem do sałatek lub kanapek.
 
9. Czego nie możesz przełknąć a co mogłabyś jeść cały czas?
 
Niemal bez ograniczeń mogę zajadać się chociażby wyżej wspomnianą sałatką z pomidorów oraz serkiem "Bieluch",  natomiast ciężko mi przełknąć wszelkiego rodzaju mięsa lub ryby w galarecie ( z powodu galarety właśnie )
 
10.Ile posiłków jesz dziennie?
 
Najczęściej wychodzi mi 5:)
 
11.Wypijasz odpowiednią ilość wody? ( min. 8 szklanek dziennie) ?
 
Pomimo moich postanowień, jestem pewna, że wypijam jej dużo mniej niż powinnam. Pocieszam się tym, że piję sporo innych płynów, np. zielonej herbaty.
 
 
Do odpowiedzi na TAG chciałabym zaprosić:
 
 
 
 
 
 
 

sobota, 5 maja 2012

Podsumowanie kwietnia 2012

Dzień dobry!
Mam nadzieję, że weekend majowy upłynął Wam w fajnej atmosferze. U mnie pogoda dopisała i udało mi się spędzić sporo czasu na powietrzu, a właśnie to było mi teraz bardzo potrzebne:)
Dziś przychodzę do Was z urodowym podsumowaniem miesiąca. Zobaczcie same, co udało mi się zużyć jeszcze na samym poczatku kwietnia:

lipa do płukania włosów, żel pod prysznic Alterra, szampon Organix
Na temat płukanki z lipy napisałam już osobnego posta. Naprawdę, daje świetne rezultaty, ponieważ włosy po niej pięknie błyszczą i są bardziej elastyczne. Polecam ją każdemu:) Osobiście lubię stosować następujące proporcje: dwie duże łyżki na litr gorącej wody. Wykonuję nią ostatnie płukanie czupryny:)
Na pewno w przyszłości kupię kolejną torebkę lipy, ale póki co, zamierzam intensywnie testować płukankę z szyszek chmielu.
Żel Alterry był niezwykle przyjemny w stosowaniu, na jego temat także powstała notka. Lubię jego lekko galaretkowatą konsystencję oraz fakt, że nie wysusza skóry.
Jako ostatni produkt ze zdjęcia- szampon organix mandarin& olive oil. To jest już moje kolejne opakowanie tego kosmetyku ( poprzednio miałam wersję z zieolną herbatą ). Z organixem wyjątkowo się polubiłam. Dobrze zmywa oleje, ale moje włosy nie są po nim przesuszone. Szampon najczęściej rozcieńczam wodą, bo wtedy myje włosy jeszcze delikatniej. Pasuje mi także duża objętość produktu (prawie 400 ml), gdyż nie lubię kupować często nowych odżywek i szamponów. Ten konkretny organix kupiłam, pamiętam dobrze, dzień przed Wigilią Bożego Narodzenia:). Zawsze staram się mieć tylko jeden szampon i po jednej odżywce do spłukiwania oraz b/s. Natomiast jeśli chodzi o olejowanie włosów oraz płukanki- tu stawiam na różnorodność:)
Szampony są do nabycia, między innymi w Tesco za około 25 zł.

Na miejsce żelu pod prysznic oraz szamponu kupiłam jeden produkt- zachwalany balsam do kąpieli z Rossmana, Babydream fur mama:


Początkowo byłam zachwycona balsamem w roli kosmetyku do mycia włosów, jednak po dłuższym stosowaniu zaczął je obciążąć i postanowiłam, że wrócę do organixa. Natomiast jako żel myjący do ciała jest świetny. Wyraźnie czuć w nim dodatek oliwki, więc po użyciu skóra w żadnym stopniu nie cierpi z powodu wysuszenia. Niestety, jego minusem jest wydajność. Balsam ma bardzo rzadką konsystencję i mam wrażenie, że strasznie dużo się go marnuje, choćby podczas wylewania produktu na dłoń. Myślę, że od czasu do czasu będę go mimo wszystko kupować, ale tylko do mycia ciała, wtedy istnieje również szansa, że nie będzie się tak szybko zużywał;)

Pod koniec miesiąca skończył się również mój filtr z La roche posay.
Całe szczęście, że moja przyjaciółka robiła akurat zamówienie w aptece dbam o zdrowie, bo mogłam ją poprosić o kliknięcie dodatkowego opakowania kremu:)
La roche posay Anthelios AC, 30
Bardzo lubię tę lekką emulsję i chętnie mieszam ją z maceratem marchewkowym, żeby nadać skórze zdrowszy odcień. Odkąd mamy na niebie takie piękne słońce, nakładam na twarz grubszą warstwę produktu i jestem z niego niezmiernie zadowolona. W ogóle nie podrażnia skóry, a nawet wydaje mi się, że po jego użyciu, cera wygląda na uspokojoną. Na plus zaliczam także wydajność kosmetyku. Serdecznie polecam!

Na koniec będzie kwietniowe odkrycie, a zarazem ulubieniec:) Nie będę się specjalnie rozpisywać, planuję napisać osobną recenzję tych cudeniek ;). A mowa a różach w musie z firmy Bell:
Jak widać, kolory są bardzo żywe, ale prezentują się na twarzy pięknie i są bardzo trwałe. Pochodzą z  limitowanej kolekcji Air Flow, którą Bell przygotował na lato, więc jeśli przypadły Wam do gustu -spieszcie się z zakupem:D Jedno pudełeczko to wydatek rzędu 14 zł. Używałam ich praktycznie cały miesiąc na zmianę i jestem nimi oczarowana. Więcej zdjęć i info- już wkrótce.
Napiszcie, co Wam udało się zużyć w kwietniu i nie zapomnijcie dodać, czego najchętniej w tym miesiącu używałyście!:)
Pozdrawiam ciepło!