czwartek, 19 kwietnia 2012

O brązerach/bronzerach ciąg dalszy, czyli terracotta FLORMAR nr. 23



Cześć!
Być może niektóre z Was pamiętają, jak kilka miesięcy temu kupiłam w Kobo cień z kolekcji luminous baked color (310 Cocoa) z zamiarem stosowania go w roli kosmetyku do konturowania. Udało mi się zużyć całkiem sporo cienia i byłam nawet zadowolona z efektu, jednak po jakimś czasie, zmuszona byłam wyrzucić produkt do kosza, ponieważ jego opakowanie w trakcie codziennego użytkowania doszczętnie się zniszczyło, a warto zaznaczyć, że nie upadło mi ani razu! Próbowałam dalej stosować kosmetyk, ale przechowywanie takiego cienia (bez wieczka) w kosmetyczce to istny koszmar. W dodatku produkt bardzo się kruszył, więc na pędzel nabierało się go masakrycznie dużo. Postanowiłam skończyć ten cyrk i Cocoa wylądował w koszu. 
Swoją drogą, liczę na to, że Kobo wreszcie przyłoży się do opakowań, bo co i rusz jakieś się psuje;/
Jak zwykle, wstęp był nieco przydługi, ale ja wręcz uwielbiam tak sobie pisać i rozwodzić się na dany temat i tak to właśnie wychodzi;) 
Kości policzkowe podkreślać lubię, więc czym prędzej chciałam kupić coś nowego. Do tej pory interesowały mnie jedynie matowe brązery, ewentualnie lekko satynowe. Wydawało mi się, że tylko takie będą wyglądać na mojej twarzy  naturalnie, ale chyba jednak byłam w błędzie, bo zmieniłam zdanie po zakupie tego cudeńka z firmy Flormar:

Flormar terracotta odcień 23

od lewej: ciemna część, jasna, obie części wymieszane razem
Puder wynalazłam na allegro, gdyż kosmetyki tej marki są ciężko dostępne w znanych mi stacjonarnych drogeriach. Za terracottę zapłaciłam 34 zł, pojemność wynosi 9 g.
Produkt składa się z dwóch części kolorystycznych. Jasny odcieńpewnie sprawdzi się stosowany samodzielnie jako lekko złoty rozświetlacz, ciemny nadaje ładny kolor. Ja do konturowania twarzy mieszam obie części:)
Okazało się, że mimo złotego połysku, puder świetnie nadaje się do podkreślania policzków. Nie tworzy ciemnej matowej plamy, ale lekko opalizującą mgiełkę koloru i taki efekt prezentuje się niezwykle naturalnie!
wiele zależy od światła, jak widać:)
Jeden z największych plusów to trwałość terracotty na skórze- u mnie jest rewelacyjna, zostaje na twarzy calutki dzień. Poza tym:
*Efekt można fajnie stopniować, ciężko jest przesadzić
*Terracottę łatwo nabiera się na pędzel, nie jest twarda, jak to mają w zwyczaju niektóre pudry tego typu.
*Nałożona w większych ilościach, sprawdzi się genialnie do "ozłocenia" dekoltu, ramion, a nawet odkrytych nóg:) Poniżej zdjęcie, jak prezentuje się na skórze większa ilość kosmetyku (oba kolory wymieszane razem, całość lekko roztarta):


A tutaj teracotta trochę bardziej roztarta:


Jestem z niej w stu procentach zadowolona i używam teraz dzień w dzień, widać nawet lekki ubytek, bo terracotta była dość wypukła.
Oferta kolorów jest ciekawa, szalenie podoba mi się także terracotta w numerze 25 ( mozaika kolorów z kroplą oliwkowej zieleni ), myślę, że jeszcze lepiej nadawałaby się do modelowania twarzy:)
Jeżeli szukacie kosmetyku brązującego ze złotą nutą, mogę Wam z czystym sumieniem polecić terracottę z Flormaru!:)

5 komentarzy:

  1. Najbardziej podoba mi się kolor po zmieszaniu obu.

    Pozdrawiam,
    Szarooka

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny! Muszę w przypływie gotówki wybrać się na stoisko Flormaru. Problem jednak w tym, że nie umiem używać bronzera i na co dzień używam różu.

    OdpowiedzUsuń
  3. mnie tez bardzo podoba się kolor tego bronzera! sama musze zaopatrzyc się w jakiś na blizający się sezon lato2012:)

    OdpowiedzUsuń