czwartek, 30 sierpnia 2012

Garnier BB krem 5 w 1

Cześć!

zdjęcie i jego obróbka autorstwa di

             Dzisiaj postanowiłam podzielić się z Wami moją opinią na temat kremu tonującego od Garniera. Ostatnio bardzo popularne stały się azjatyckie kremy BB, więc wiele firm zachodnich postanowiło przygotować swoją wersję tego kosmetyku. Można już spotkać kremy BB takich marek jak Maybelline, Irena Eris, Bielenda, Eveline, Estee Lauder i wiele innych.


Ledwo krem od Garniera wyszedł na rynek, w Internecie zawrzało od negatywnych komentarzy na jego temat. Zarzuca mu się przede wszystkim to, że prawdziwym BB kremem nie jest. Ja natknęłam się zarówno na  pozytywne komentarze, jak i na masę niepochlebnych. Wciąż jednak głównym zarzutem była nazwa nadana przez producenta, która może wprowadzić klienta w błąd.
"Zmęczyło" mnie czytanie tych wszystkich skrajnych komentarzy, odniosłam też wrażenie, że sporo osób z góry odrzuca ten produkt i pochopnie ocenia jako zły. Postanowiłam sama przekonać się, czy ten kosmetyk to faktycznie takie dno dna, czy jednak do czegoś się nadaje.
Zapraszam dalej, jeśli jesteście ciekawe, co myślę o tym kremie:)

Od razu zaznaczam, że nigdy nie miałam azjatyckiego kremu BB i testowałam takowy tylko jeden raz dzięki uprzejmości przyjaciółki. Może to i lepiej, bo ocenię ten kosmetyk, nie porównując go do azjatyckiego pierwowzoru.

        Jedno jest pewne i wielokrotnie potwierdzone przez szerokie grono blogerek- Krem Garniera nie jest typowym kremem BB, który powinien cechować skład bogaty w różne ekstrakty i inne substancje lecznicze. Nie ma się co oszukiwać, produkt Garniera ma niewiele takich składników, ale nie jest też naszprycowany ogromną ilością silikonów, z którymi moja skóra ma często problem. To również z tego powodu nigdy nie zdecydowałam się na zakup oryginalnego kremu BB z Azji. W tym z Garnier'a dopatrzyłam się jednego lotnego silikonu. Niepokoić może natomiast drażniący alkohol denat., który widnieje wysoko w składzie.

Innym powodem mojej niechęci do kremów BB była gama kolorystyczna- z tego co się orientuję, tradycyjne kosmetyki tego typu mają bardzo jasne i zimne odcienie i nawet jeśli w jakimś stopniu dopasowują się do koloru naszej skóry, jestem pewna, że w większości prezentowałyby się na mojej ciepłej cerze dość niekorzystnie.

Jeśli chodzi o krem Garniera, wybrałam dla siebie odcień 02 light i jest to ładny, neutralny beż, który powinien pasować wielu dziewczynom. Cena to około 19 zł za 50 ml kremu. Swoją tubkę kupiłam w Rossmanie.

Garnier bb krem 02 light

Obietnic producenta jest wiele, krem ma między innymi długotrwale nawilżać, rozświetlać (pochodna witaminy C w składzie), wyrównywać koloryt, chronić przed słońcem (spf 15)

*Szczegóły i moje obserwacje*:

Muszę się zgodzić, że krem ten naprawdę nieźle nawilża.
Krycie przy jednej warstwie jest bardzo lekkie, ale przy dwóch warstwach oceniam je jako dobre i tylko tak go nakładam.
Aplikacja palcami nie sprawia żadnych problemów- zero smug lub rolowania się podczas dokładania drugiej warstwy. Najlepiej jest nie rozsmarowywać go do końca, a pod koniec delikatnie wklepać.
Co mi bardzo odpowiada- mimo dobrego krycia, krem jest na skórze praktycznie niewidoczny i całkowicie niewyczuwalny.
Utrzymuje się na twarzy całkiem w porządku, po przypudrowaniu jest już naprawdę dobrze z trwałością.
Wykończenie jest rzeczywiście lekko rozświetlające, choć brak w nim drobin. Osobiście przypomina mi pod tym względem podkład Healthy mix z Bourjois.
Świecenie się- tu wszystko zależy od rodzaju naszej skóry, jak i w moim przypadku- od jej humoru. Krem najlepiej sprawdzi się przy cerze normalnej lub lekko suchej, nie polecam natomiast osobom z cerą tłustą. Bywają dni, kiedy krem muszę koniecznie przypudrować- pierwszy lepszy puder załatwia sprawę, czasami jednak pozwalam sobie na pozostawienie go bez niczego matującego na wierzchu, jeśli moja skóra jest w lepszym stanie. Szczerze mówiąc, kosmetyk sprawuje się najlepiej nałożony solo, bez żadnej warstwy kremu pod spodem. Zdaję sobie jednak sprawę, że jego ochrona (spf 15) nie będzie dla wszystkich wystarczająca. Czasami kładę pod niego wyższy filtr, ale wówczas absolutnie konieczne jest wykończenie makijażu pudrem.

Podsumowując- to dobry krem tonujący, myślę, że warto się na niego skusić. Przypuszczam, że jeszcze kiedyś go kupię, ponieważ w jednej kwestii ma zdecydowaną przewagę nad innymi produktami: jest niezastąpiony na szybko przed wyjściem, jeśli chcemy za jednym razem nałożyć kosmetyk nawilżający i wyrównujący koloryt, a nie mamy czasu czekać aż wchłonie się krem, potem podkład i tak dalej:)

Dajcie znać, jeżeli kiedykolwiek używałyście kosmetyków tego typu:)
Pozdrawiam Was ciepło!


8 komentarzy:

  1. próbowałam kiedyś azjatyckich bb kremów i niestety, ich "bogaty" skład nie spodobał się mojej skórze. a ten z garniera o dziwo bardzo polubiłam i czekam na jego wersję dla cery tłustej i mieszanej:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie w ogóle nie przekonują te sieciowe BB kremy, mam wrażenie że jedynie te BB azjatyckie mogą być dobre, korzystałam z Mayballine i cóż.. nie było tak źle, ale mogłoby być lepiej, obecnie czaję się na Dollish :) A! Znalazłam ns Twoim blogu recenzje rozświetlacza z MAC - uważasz że lepszy on czy benefit? Dzisiaj się wybieram i mysle o jego kupnie, a na wizazu same pochwaly :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz:) Ja zdecydowanie polecam ten z MAC-a, moim zdaniem efekt jest wyraźniejszy niż przy Beneficie, łatwiej go też stopniować i nałożyć, niż ten płynny High beam:) No i ten z Benefita jest w całkiem dużym opakowaniu, a ma tylko 6 mies. termin ważności. Taki wypiekany posłuży dużo dłużej:)

      Usuń
  3. czyli kolejny przyzwoity krem koloryzujący:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja używałam azjatyckich BB, polskich jeszcze nie próbowałam i raczej nie spróbuje, chociaż podobno ten garnier do tłustej cery jest dobry więc może go kiedys kupię ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. ja bym się na niego nie skusiła, bo jestem niemal pewna, że świeciłabym się po nim jak choinka ;P ale przeczytałam sporo dobrego na temat nowej wersji kremu dla cer tłustej i mieszanej. jak gdzieś znajdę, to może kupię, choć nie jest mi zbytnio potrzebny. ja podkłady zużywam dosłownie latami i zastanawiam się jak dziewczyny to robią, że co rusz im się jakiś kończy i kupują nowy ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz taką ładną cerę, że Ci się nie dziwię, że zużywasz podkłady latami. Mi też dość wolno schodzą, używam co prawda bardzo często, ale niewielką ilość, to może dlatego? Szczególnie mineralne starczają mi na naprawdę bardzo długo.
      Ten krem zużywam jednak duzo szybciej, no ale nakładam dwie warstwy.

      Usuń
  6. dzięki, ale wcale tak ładnej nie mam, męczę się z tym co wszyscy ;P jednak wolę korektory, mam wrażenie, że podkłady niezbyt ładnie wyglądają na mojej skórze, ale pewnie nie umiem dobrze nałożyć ;P nawet jeśli staram się stosować je regularnie to i tak jakoś wolno schodzą. narzekam, bo czasem chciałabym spróbować czegoś nowego, a nie chcę kupować póki poprzednich nie zużyję ;P

    OdpowiedzUsuń