piątek, 7 września 2012

Pielęgnacja- trzy drogeryjne produkty godne uwagi:)

Witajcie!

Jak wiecie, bardzo lubię w codziennej pielęgnacji wykorzystywać oleje, zioła, peelingi z kawy, cukru itd. Nie stronię jednak od dobrych gotowych kosmetyków, które można dostać w drogeriach. Dzisiaj pokażę Wam trzy produkty, które zdecydowanie zasługują na uwagę:)
( postanowiłam nie pisać tutaj o dobrze wszystkim znanych perełkach serii Babydream z Rossmana, ale czuję się w obowiązku napisać, że wszystkie testowane przeze mnie uważam za prześwietne!)



       Na pierwszy ogień- masło do ciała firmy Bielenda dla skóry bardzo dojrzałej i suchej z olejem arganowym, jako jednym ze składników. Kupiła je dla siebie moja mama, ale chętnie jej czasem podbieram, bo kto by się przejmował napisem na opakowaniu;)
W składzie wysoko znajduje się masło shea, gdzieś w środku znajdziemy także olej arganowy.
Kosmetyk ma świetną, gęstą konsystencję, a walory pielęgnacyjne- po prostu rewelacja! Masło wyraźnie zmiękcza i wygładza skórę, nie pozostawiając na niej lepkiego filmu, a co najlepsze efekt jest bardzo długotrwały! Można spokojnie używać tego produktu raz na kilka dni, jeżeli ktoś, podobnie jak ja, nie ma mocno przesuszonej skóry na ciele.


Zapach nie jest drażniący, raczej bardzo delikatny.
Opakowanie przypadło mi do gustu-matowy plastik, nie ślizga się w dłoniach.
Koszt to około 15 zł w Rossmanie.
Z czystym sumieniem polecam, szczególnie na chłodne pory roku, a masło zaaplikowane po użyciu peelingu to już prawdziwa bajka!

        Jeśli chodzi o peeling właśnie...wiem, że nie każdy lubi bawić się w ich samodzielne przygotowywanie. Przypomniało mi się ostatnio, że przecież znam świetne drogeryjne peelingi z Lirene, o których mogę Wam napisać!
 Używałam wcześniej wersji pomarańczowej, niby antycellulitowej, teraz mam w łazience taką MaXSlim:



Oba pachną bardzo świeżo cytrusami i mają naprawdę dobre działanie. Drobinki są duże i zatopione w lekko żelowej konsystencji. Jest ich odpowiednia ilość na moje oko, fajnie masują skórę i co mi się bardzo podoba- nie rozpuszczają się od razu, można nimi wykonać dość długi masaż:) Trzeba pamiętać o dobrym spłukaniu resztek, bo kryształki czasami lubią zostać na skórze.
Według mojej opinii peelingi Lirene są akurat- ani zbyt ostre ani zbyt łagodne, ale naprawdę czuć ich działanie. Po użyciu skóra jest bardzo gładka, ale nie pokryta tłustą powłoczką, jak to bywa w przypadku wielu produktów tego typu.
Cena- około 12 zł/200 ml

          Na koniec zostawiłam moje ostatnie odkrycie, czyli płyn micelarny firmy Marion. Żałuję, że kosmetyki tej marki są tak trudno dostępne! Swoje opakowanie płynu kupiłam za 7 zł w drogerii Jasmin.
Cóż powiedzieć- dla mnie to micel idealny!


Skład prezentuje się następująco:



Przede wszystkim, płyn bardzo dobrze oczyszcza skórę twarzy i szyi i nie podrażnia! Jest to naprawdę bardzo łagodny środek.
Można nim także zmyć cienie, nie poradzi sobie jednak do końca z ciężkim eyelinerami czy tuszami. Wychodzę jednak z założenia, że demakijaż oczu najlepiej wykonuje się produktami z zawartością oleju, bo on najskuteczniej rozpuszcza kosmetyki do oczu. Czasem wystarcza sam olej kokosowy;)
Wieczorem stosuję najczęściej metodę oil cleansing method, ale taki płyn genialnie sprawdza się do usunięcia  z twarzy podkładu, na przykład od razu po powrocie do domu, przed treningiem itp. Jest też świetny do poprawek makijażu. Można go stosować nawet jako poranne oczyszczanie twarzy.
Najpewniej będę kupowała go na zmianę z chusteczkami Alterry, o których już kiedyś pisałam-  KLIK

To już wszystko na dzisiaj, chętnie zapoznam się z Waszymi opiniami na temat tych kosmetyków:)
Waszym zdaniem, w które drogeryjne produkty z kategorii "pielęgnacja" warto się zaopatrzyć?

17 komentarzy:

  1. Tuśka, a jaki jest skład tego micela Marizy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wkleiłam zdjęcie składu, co o nim myślisz:)?

      Usuń
    2. Całkiem fajny :) oprócz jednego teoretycznie groźnego składnika pod koniec Triethanolamine (może podrażniać).

      Usuń
    3. całe szczęscie, u mnie brak nieprzyjemności.
      dzięki, że zerknęłaś:)

      Usuń
    4. Pewnie jest go tyle, co kot napłakał :D

      Usuń
    5. w końcu jest po parfum- trzymam się tej starej dobrej zasady:D

      Usuń
    6. Nie ma co przesadzać z tymi składami ;)))

      Usuń
  2. najbardziej jestem zadziwiona tym płynem micelarnym ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. mam ochotę wypróbować balsam bielendy i płyn micelarny. przydałoby mi się coś do zmywania makijażu kiedy chce to zrobić popołudniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie w tym samym celu kupiłam ten płyn i naprawdę mnie oczarował:D

      Usuń
  4. masełka od bielendy to cudeńka !

    OdpowiedzUsuń
  5. zachęciłaś mnie do wypróbowania peelingu :)
    masło też mnie zaciekawiło, ale jak z z jego wchłanianiem i rozprowadzaniem na skórze? moja skóra na ciele jest bardzo sucha i nie wyobrażam sobie, żeby po kąpieli nie nałożyć oliwki lub olejku. maseł i balsamów używam sporadycznie, bo nie czuję, żeby mi dawały wystarczająco dużo nawilżenia. czasem jednak muszę je stosować i wtedy zależy mi, żeby się szybko wchłaniały i nie rozprowadzały tak 'tępo'. najgorsze są dla mnie balsamy z nivei - nie czuję się po nich nawilżona, ale natłuszczona, a skóra swędzi. lubię za to dove, który też spektakularnie nie nawilża, ale błyskawicznie się wchłania i nieco tę skórę koi. ma taż lekką, ale jednocześnie zbitą konsystencję. używałam tego do skóry bardzo suchej i uważam, że można go każdemu polecić.jest dobry w swojej kategorii nawilżaczy, choć wolę inne kategorie ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nivea to jest w ogóle jakiś koszmar, po niczym mnie tak skóra nie swędzi jak po tworach tej firmy:D Dove wspominam natomiast bardzo dobrze.
      Jeśli chodzi o Bielendowe masło to moim zdaniem, jak na tego typu kosmetyk wchłania się naprawdę szybko i nie ma tego tępego uczucia przy rozprowadzaniu:) Więc powiedziałabym, że w moim odczuciu to prawdziwy cud miód i orzeszki:D

      Usuń
    2. jak pokończę inne to chyba się skuszę ;) z nivei to ja lubię tylko kremowe żele pod prysznic, bo nie wysuszają tak mocno i są bardzo przyjemne w użyciu. odżywki do włosów są też w miarę przyzwoite jak na takie typowe drogeryjne, napchane silikonami. ale wszelkie kremy to porażka ;P

      a jak u ciebie się spisuje tusz z maybelline? ja się nim rozczarowałam ;<

      Usuń
    3. już dawno nie miałam tych żeli, ale chyba masz rację, że były niezłe.
      O tuszu to w sumie mogłabym napisać jakąś notkę, ale mnie również rozczarował, nie kupię go więcej.

      Usuń
  6. hej, fajny wpis:) fajnie, że nie rezygnujesz z kosmetyków drogeryjnych, bo jak widać można w tym gąszczu znaleźć coś ciekawego:) postanowiłam zminimalizować ilość kosmetyków, których używam, więc na razie na nic z tego się nie skuszę. Jak już się trochę ograniczę, to może zdecyduję się na ten płyn micelarny, bo też mi się podoba, że jest taki praktyczny:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zawsze mi się podobały te peelingi lirene. Powinnam w końcu, w jakiś zainwestować ;]

    OdpowiedzUsuń