piątek, 2 listopada 2012

Ulubione w październiku 2012 :)


   Nadszedł czas na posta o faworytach października! Będzie to trójka zupełnie niekosmetycznych ulubieńców, więc zapraszam Was serdecznie, jeśli jesteście ciekawi:)!

   Zacznę od ulubionej październikowej herbaty. Jest nią czerwona Pu-Erh prasowana w kostki przypominające czekoladę:



Takie prasowanie herbaty to podobno jedna z tradycyjnych chińskich metod- poprawcie mnie, jeśli się mylę.
Przyznam, że piję sporo różnych herbat, a także yerba mate, ale ta konkretna czerwona w kostkach na pewno znajdzie się wśród moich ulubionych.Wcześniej zdarzało mi się kupować Pu-Erh z dodatkami, jednak teraz stwierdzam, że zdecydowanie najlepiej smakuje mi ona bez niczego, a już na pewno bez typowo słodkich aromatów, bo po prostu nie bardzo komponuje mi się takie połączenie.
Taką pojedynczą kostkę parzę w czajniczku około 4 minut i potem cały wypijam sama:D Susz można zalać powtórnie.
Pu-Erh ma niezwykle specyficzny smak, pachnie trochę jak skórzany rzemień, ale mi to akurat bardzo odpowiada. Odnoszę  wrażenie, że ten prasowaniec jest delikatniejszy w smaku, niż wersja sypano-liściasta.
Warto spróbować, szczególnie, że czerwona herbata świetnie reguluje przemianę materii, ale ma także szereg innych zdrowotnych właściwości!

    W tym miesiącu udało mi się przeczytać kilka ciekawych książek, ale nie chciałabym się za bardzo rozpisywać, dlatego wspomnę przede wszystkim o tej, która zrobiła na mnie największe wrażenie. Mowa o "Lalki w ogniu. Opowieści z Indii" Pauliny Wilk. Sięgnęłam po nią z polecenia przyjaciółki, która dobrze mnie i zna i zawsze wie, co mogłoby mi się spodobać:) Pozycie z literatury podróżniczej to jedne z moich ulubionych lektur, a jeśli są napisane przez polskich autorów to już w ogóle dla mnie pełnia szczęścia:)! Bardzo się cieszę, że udało mi się dorwać tę książkę w miejskiej bibliotece, chociaż musiałam odczekać swoje w kolejce.
To propozycja dla wszystkich, którzy są ciekawi świata i ludzi.

zdjęcie pochodzi ze strony Lubimy Czytać
 Książka podzielona jest na rozdziały, z których każdy opisuje inne zjawisko, charakterystyczne dla Indii. Jest więc rozdział poświęcony religijnym zwyczajom, relacjom rodzinnym a nawet dbaniu o higienę ludzi w kraju, w którym wciąż brakuje wody.
Na każdym kroku dostrzegamy kontrastowość tego niesamowitego miejsca, gdzie tradycja splata się z nowoczesnością, a sacrum miesza z profanum. Tak samo zmieniały się moje emocje podczas czytania- zachwyt momentalnie przechodził w zdumienie i niedowierzanie by znów przerodzić się w fascynację.
Do tego bogaty (a czasami nawet poetycki) język autorki sprawia, że książka nie przypomina zbioru reportaży, a raczej niesamowitą opowieść, która wciąga i czasami zupełnie nie pozwala się oderwać.
To opowieść nie o świecie bollywoodzkich produkcji filmowych, ale o tym, jak w Indiach toczy się życie, tak odmienne od naszego, oraz jak nauczyć się tę odmienność szanować i rozumieć.
Serdecznie polecam!

  W październiku przeczytałam również drugi tom sagi Millennium- "Dziewczyna, która igrała z ogniem" i uważam tę część za świetną! Zwroty akcji były zupełnie nie do przewidzenia i naprawdę dobrze się bawiłam przy tej książce. Niedługo sięgnę po ostatni tom.

   Na zakończenie chciałabym polecić wszystkim, którzy mają taką możliwość, wizytę w Teatrze Muzycznym Roma (Warszawa) i rozrywkę przy najnowszej produkcji pod tytułem "Deszczowa piosenka":

zdjęcie- klub fm
Musicie wiedzieć, że musicale to nie do końca moja bajka. Miałam okazję oglądać kilka różnych i bywało, że trochę mnie nudziły przydługie piosenki i irytował styl gry aktorskiej, występujących na scenie artystów. "Deszczowa piosenka" była dla mnie przemiłym zaskoczeniem- bawiłam się naprawdę rewelacyjnie! Było lekko i z humorem, piosenek w sam raz- ani za dużo, ani za mało. Wszystko fajnie zagrane, wytańczone oraz wySTEPowane- Jan Bzdawka (należę do fanek;) ), Tomasz Więcek, Ewa Lachowicz i inni naprawdę dali radę! Do tego zachwyciła mnie świetna scenografia i fantastyczne stroje w stylu lat 20'- jest na co popatrzeć! Ciekawostką są strumienie ciepłej wody, które naprawdę leją się na scenę, a aktorzy chętnie rozbryzgują je na publiczność:)
Z przyjemnością wybiorę się na "Deszczową" ponownie, a Wam wszystkim polecam kupno dostawek w pierwszych rzędach za 45 zł. Miejsca nie mają co prawda oparcia, ale są dużo tańsze niż normalne bilety, a scenę widać jak na dłoni!


Na sam koniec pragnę Was poinformować, że własnie dziś obchodzę swoje urodziny- tak tak, w Zaduszki:)! To był wspaniały dzień, a jutrzejszy zapowiada się jeszcze lepiej!
Macie może ochotę na "przechwałkowego" posta urodzinowego?;)

Pozdrawiam Was!



21 komentarzy:

  1. Ja uwielbiam musicale :) Na Deszczowej Piosence jeszcze nie byłam, ale mam nadzieję, że się wybiorę w najbliższym czasie :)
    Wszystkiego spóźnionego najlepszego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję! jesli uwielbiasz musicale to koniecznie musisz się wybrać na deszczową:)!

      Usuń
  2. Wszystkiego naj :) A na musical się może wybiorę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej:) Ja też czytałam "Lalki...":) Świetna książka, tak jak zresztą cała ta seria "Bieguny":)

    Co do musicalu - jak kupować bilety na miejsca dostawiane?:) Zainteresowałaś mnie tym:)

    No i oczywiście wszystkiego naj:) Ja chętnie przeczytam urodzinowego posta:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję!
      Tak, cała seria Bieguny jest bardzo interesująca, mnie ostatnio zaciekawiły "Gorsze światy". A Ty które książki z tego cyklu polecasz?:)

      Takie miejsca dostawiane ( właściwie to bardziej składane) nazywają się straponteny i można je zarezerować tak jak normalne bilety telefonicznie bądź przez Internet:) Tutaj jest rozkład miejsc w Romie:
      http://www.teatrroma.pl/index.php?p=page&id=52

      Usuń
    2. Dzięki:)
      Ja z "Biegunów" czytałam jeszcze "W poszkiwaniu posiłku idealnego" (polecam, jeśli lubisz czytać o jedzonku, ale nie tylko:) i "Witamy w piekle" (polecam trochę mniej;). Z tych trzech książek najbardziej podobały mi się jednak "Lalki....":)

      Usuń
    3. oo tak, o jedzeniu zawsze i wszędzie! dziękuję:)!

      Usuń
  4. Wow, w takim razie miałaś dużo wrażeń w tym miesiącu, których oczywiście Ci zazdroszczę;)
    rozumiem, że te sprasowane kostki herbaty po zalaniu rozwijają się jakoś? Pytam, bo nie do końca mogę sobie to wyobrazić, a przypominają mi się też takie herbaty, które po zalaniu rozwijają się w kwiaty :D
    ja też mam mieszane uczucia odnośnie musicali, bo byłam na kilku fajnych jak np Jeździec Burzy czy Koty i były też takie, które kompletnie mnie zawiodły (Romeo i Julia grane na Torwarze dla mnie były po prostu klapą :P) ale z tego co czytam, Deszczowa Piosenka zalicza się do tych dobrych, więc może kiedyś jak będę potrzebowała akurat zastrzyku energii to się wybiorę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, te herbaciane skrawki (są bardzo malutkie) odczepiają się od siebie nawzajem po zalaniu wody. Trzeba nimi wtedy trochę pomiąchać, żeby nie siedziały tylko na dnie, bo same nie chcą frunąć w górę:)Zawsze mi się marzyło wypróbować taką herbatę, która się właśnie tak rozwija z kwiecistej kulki ^^! Piłaś może takową?:)
      Tak, to jest dobry wypad właśnie na zasadzie "energetycznego zastrzyku":) Ja ciągle nucę motyw przewodni- prawie tak często jak Kolorowy Wiatr;P

      Listopad też jest miesiącem pełnym wrażeń! W końcu najpierw działka, a teraz czeka nas premiera Zmierzchu XD :P

      Usuń
    2. Zmierzch oraz Andrzejki!! :) również zainteresowała mnie ta herbata, może wpadnę niedługo spóbować:P

      Usuń
    3. z tego co pamiętam, w "moim" Awaku widziałam kiedyś właśnie takie rozwijane kwiaty:) taki niepozorny sklep, a jednak asortyment mają imponujący, zarówno wśród kosmetyków jak i produktów spożywczych:)

      o tak, listopad zapowiada się ciekawie :D

      Usuń
    4. zapraszam zapraszam! Pomału kończą mi się jej zapasy, więc muszę je koniecznie uzupełnić:D
      A co do "Awaka" jestem pełna podziwu! Ciągle mnie zaskakuje ten sklep!

      di- odnotowałam zmianę zdjęcia:D chciałabym zobaczyć je w całej okazałości, bo pewnie nieco je podrasowałaś:)

      Usuń
    5. w tesco na stisku herbacianym są takie "kwiaty". Chyba koło 5zł sztuka kosztuje.
      Na Deszczową Piosenkę muszę iść koniecznie!

      Usuń
    6. jeśli ja tak pieję na jej temat to jestem ciekawa Twojej reakcji:) A muszę Ci powiedzieć, że publiczność była dużo mniej entuzjastyczna, niż przy innych musicalach, na których tam byłam . ?

      Usuń
    7. woda na spektaklach to jest to. Wyciągnę Lubego po pensji :P

      Usuń
  5. Pierwszy raz słyszę o takiej herbacie - zaciekawiłaś mnie nią.

    OdpowiedzUsuń
  6. O, proszę... na urodzinowego torta wpadłam. To się nazywa wyczucie - wszystkiego najlepszego!
    "Lalki w ogniu" świetne, czytałam.
    A na "Deszczową piosenkę" mam ochotę się wybrać. I może okazja się jakaś nadarzy? :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję! każdy dzień będzie dobrą okazją:):)

      Usuń
  7. Narobiłaś mi ogromnej ochoty na jakiś musical :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przyjeżdżaj na "Deszczową" to się potem wybierzemy na kawę:D

      Usuń