Podkład czeskiej marki był już znany większości naszych mam, ponieważ początki kosmetyków Dermacol sięgają lat 60. Wtedy właśnie powstał słynny make-up o bardzo mocnym stopniu krycia, który do tej pory wykorzystywany jest przy charakteryzacji aktorów podczas zdjęć na planach filmowych w Europie i na całym świecie. Podobno Dermacol jest stosowany również przez makijażystów do maskowania tatuaży, np. na ślubach;)
Kosmetyk robi obecnie furorę wśród klientek, które z powodu różnych problemów z cerą potrzebują silnego krycia na co dzień (od święta oczywiście też:D) .Wiele z nich twierdzi, że Dermacol jest istnym wybawieniem, ponieważ świetnie nadaje się do stosowania jako korektor, bądź podkład na wielkie wyjścia. U mnie kosmetyk ten nie sprawdza się w żadnym z powyższych zastosowań i dostrzegam w nim całą masę wad, od których zacznę jego omawianie. Na sam koniec napiszę jednak, do czego Dermacol czasem mi się przydaje i co w nim, mimo wszystko, lubię:)
Przede wszystkim- nałożony na twarz samodzielnie jako podkład, Dermacol wygląda na niej po prostu KOSZMARNIE. I to niezależnie od grubości warstwy kosmetyku- nawet najmniejsza jego ilość, wklepana w skórę najlepszym pędzlem, podkreśla każdą nierówność i absolutnie każdą odstającą skórkę. Jakby wrażeń było mało- twarz od razu po nałożeniu robi się ściągnięta oraz wysuszona... Większość osób ostrzega przed efektem maski, jaki produkt potrafi nam zafundować, dla mnie jednak podstawowym problemem, dyskwalifikującym Dermacol jako podkład nie jest nienaturalnie mocne krycie, a właśnie to wszystko, o czym mowa wyżej.
Po drugie- zupełnie nie wiem dlaczego, ale mimo swoich właściwości maskujących, w roli korektora również nie zdaje egzaminu. Po kilku godzinach, wszystkie przykryte Dermacolem zaczerwienienia zaczynają spod niego przebijać...
Kolejną ogromną wadą jest skład. Nie ma, po prostu, szans na regularne stosowanie Dermacolu bez ryzyka pogorszenia stanu cery. Zresztą zobaczcie same:
Nawet opakowanie pozostawia wiele do życzenia. Metalowa tubka łamie się w wielu miejscach, przez to kosmetyk potrafi wypływać bokami i zapeckać absolutnie wszystko dookoła. Podczas wyciskania produktu również pojawia się ten problem- palce oraz wszystkie pędzle, paletki i inne kosmetyki są po prostu uwalane podkładem. Dodatkowo jego konsystencja jest baaardzo gęsta (jak pasta?) i tłusta (bez pudru ani rusz!), więc trudno się potem pozbyć tych uporczywych plam.
Dostępność i wybór kolorów - kolejny minus. Ja swój podkład kupiłam na allegro, nie spotkałam go dotychczas w żadnym stacjonarnym sklepie. Wybrałam odcień, określany przez producenta jako jasny i ciepły (212), ale na żywo prezentuje się bardzo nienaturalnie i wydaje mi się, że wiele osób będzie miało problem ze znalezieniem pasującego koloru.
Ufff...Na razie większość z Was pewnie skutecznie zniechęciłam do zakupu tego ciężkiego mazidła.
Ale Dermacol ma też kilka niezaprzeczalnych plusów. Należą do nich:
*cena (około 15 zł bez kosztów przesyłki)
*wydajność (tubka ma 30 gr, a produktu zużywa się jednorazowo bardzo mało)
*długi termin przydatności (swój kupiłam w 2011, jest ważny do 10.2013.)
*wysoki filtr spf (30)
*podkład jest wodoodporny (najlepiej schodzi przy zmywaniu twarzy olejami, woda z mydłem ma z nim problem;) )
No i w końcu pewnie wszyscy są ciekawi, jak ja wykorzystuję swoją tubkę tego specyfiku ;)
Wyobraźcie sobie, że ten make up nabiera "magicznych" właściwości po wymieszaniu z innym, lżejszym podkładem. U mnie najlepiej sprawdza się mieszanka z Bourjois Healthy mix ( jedna mała pompka HM i dosłownie kropeczka Dermacolu ). Mieszam szybko mazidło na wierzchu dłoni i rozprowadzam na twarzy flat topem (koniecznie zwilżonym!), bo wtedy efekt wygląda najbardziej naturalnie. Czasem, kiedy nie mam pod ręką pędzla, delikatnie wklepuję mieszaninę opuszkami palców. I w takiej konfiguracji Dermacol sprawdza się wręcz FENOMENALNIE :D - lepiej się rozprowadza, zyskuje bardziej "przyjazny" odcień, ma świetne krycie, ale bez tego tragicznego podkreślania nierówności, no i po przypudrowaniu trzyma się przez wiele godzin, a razem z nim, wszystkie nałożone na wierzch róże, rozświetlacze itp. Używam takiej "pasty" zawsze wtedy, kiedy wiem, że spędzę poza domem calutki dzień, a chcę wyglądać dobrze przez większość tego czasu, bez konieczności poprawiania makijażu. Na imprezy ten sposób też świetnie daje radę :) .
Malutki dodatek Dermacolu zwiększa też krycie i trwałość mojego podkładu mineralnego, który zdarza mi się czasem samej "ukręcić" (sypkie minerały z dodatkiem maseł i olejów).
Wiem, że niektórzy mieszają Dermacol z kremami do twarzy i pod oczy, ja sama nie próbowałam, ale może kiedyś?:)
No i to już koniec- wątpię, by ktokolwiek dotrwał do końca tej notki;)
Dajcie znać, jeśli używałyście lub słyszałyście o tym kosmetyku. Planujecie zakup?
p.s- poszukuję naprawdę dobrego korektora do twarzy, bo na razie nie znalazłam niczego, co by mi od poczatku do końca odpowiadało. Coraz częściej skłaniam się ku studio finish concealer z MAC-a. Co sądzicie?:)
właśnie ostatnio rozważałam zakup dermacolu, bo natknęłam się gdzieś na wzmiankę o nim. jednak skutecznie mnie do niego zniechęciłaś ;)
OdpowiedzUsuńplanowałam stosować go jako korektor, bo czegoś tak ciężkiego na całej twarzy bym nie zniosła. z resztą wzięłam się za wykańczanie swojej jedynej w życiu tubki podkładu (affinitone, całkiem fajny) zakupionej jakieś 4 lata temu ;P w sumie podkład nie jest dla mnie niezbędny, zwykle wystarcza mi puder i korektor, ale uznałam, że przyda mi się jakiś do stosowania od czasu do czasu i waham się pomiędzy colorstayem, a rimmelem żelowym. najbardziej nie lubię efektu świecenia się po podkładzie i odczuwania tłustej, dodatkowej warstwy.
jeśli chodzi o korektor to ja od jakichś 4 lat używam maybelline pure cover mineral i póki co nie zamierzam go wymieniać. koszt to ok. 30 zł za 5 ml, starcza mi na ok 3 miesiące codziennego stosowania. ma płynną, dość lekką konsystencję, nie zawiera talku i olejów, ma w składzie minerały.
jak dla mnie jest świetny, spełnia wszystkie moje wymagania. tuszuję nim zarówno wypryski jak i cienie pod oczami i spełnienia obu tych funkcji wymagam od dobrego korektora. irytowało by mnie, gdybym musiała używać do tego różnych produktów. jeśli lubisz lekkie, ale dobrze tuszujące korektory to mogę ci go polecić ;)dobrze stapia się ze skórą i nie odznacza się pod pudrem (w końcu nie zawsze używam podkładu), ale pewnie będziesz musiała wypracować sobie swój własny sposób na jego nakładanie.
kiedyś używałam też płynnych korektorów z h&m i również byłam zadowolona, ale to było sto lat temu i raczej już ich nie ma ;P
Dziękuję bardzo za wyczerpujący komantarz:)!
UsuńTyle razy się zbierałam do zakupu tego korektora z maybelline i nie wiem czemu jeszcze tego nie zrobiłam! Ale teraz już jestem ostatecznie zdecydowana, tym bardziej, że cudownie byłoby mieć jeden korektor na wszystkie bolączki- cienie, zaczerwienienia itp:) tylko najpierw muszę zmęczyć resztkę żółtego pixie (ładny efekt ale niesamowicie nietrwały) oraz dwa korektory z bell (jeden osławiony "mineralny" pod oczy i jeden w sztyfcie-oba zasługują na ocenę dostateczny z plusem;) ). Potem z całą pewnością sięgnę po ten, który polecasz:)
Ja też się fatalnie czuję z ciężką warstwą tradycyjnego podkładu, pewnie dlatego postanowiłam przerzucić się na mineralne, bo mogę ich używać codziennie i nie odczuwam żadnego dyskomfortu typu: świecenie się twarzy, lepkość, wrażenie ciężkośi itp. :)
tylko żeby potem nie było na mnie ;P ale ja jestem zdania, że nie ma co wywalać kasy na MAC'a. omijam ten sklep szerokim łukiem, bo boję się, że jak wejdę to na coś zachowuję i przepadnę ;P
OdpowiedzUsuńjeśli chodzi o podkłady mineralne, to takie też nie dla mnie. kupiłam też x lat temu taki z rimmela i leży nieużywany. dosłownie nic mi w nim nie odpowiada. ani to kryje, ani matuje, w ogóle tragedia ;P z resztą puder wystarcza, po co kolejna sypka warstwa. przynajmniej ja mam takie odczucia ;)
Dużo osób chwali ten korektor, więc najwyżej obrażę się na wszystkie recenzentki, które go polecają;)
OdpowiedzUsuńWidziałam to "cudeńko" z rimmela w akcji i on niestety nie ma nic wspólnego z podkładem mineralnym, zachowywał się raczej jak puder wykańczający. Nie mam pojęcia, jak to się stało, że producent nazwał go w ogóle podkładem;/ Z tego co pamiętam, krycie miał zerowe.
Normalnie taki kosmetyk mineralny starcza za podkład i puder jednocześnie, a jak mam lepszy dzień to robi też za korektor pod oczy:)
nie dość, że krycie zerowe, to jeszcze w ogóle nie matował i po godzinie twarz się świeciła jak latarnia ;P a przy okazji źle się rozprowadzał i robił placki. w każdym razie ja średnio przepadam za kosmetykami w formie sypkiej ;)
OdpowiedzUsuńWidać, że bardzo chcieli wyprodukować coś mineralnego i wypuścili to akurat w tym momencie, kiedy zaczęły się robić popularne kosmetyki tego typu, sporo osób się na nie wtedy nabrało.
OdpowiedzUsuńZ podkładem sypkim się baardzo polubiłam, ale wciąż mam problem z sypkimi cieniami, różami itp. :)
trafiłam ostatnio na kilka recenzji i nawet poważnie rozwazałam kupno. chwilowo mnie zniechęciłaś;)
OdpowiedzUsuńzawsze mogę Ci go na żywo zaprezentować albo dać próbkę, żebyś się mogła zorientować co i jak:)
OdpowiedzUsuńgrr, też go nie lubię ;/ choć nie probowalam mieszać go z innymi podkładami :D wykorzystam to :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na mojego budującego się bloga
http://mrslacrimosa.blogspot.com/
Dobry jest jako podkład tak jak piszesz, wymieszany z innym i jak jest go ociupinkę, albo z kremem. Solo nie ma mowy :) Ja go używam jako korektor lub zimą, gdy jest bardzo zimno to się czerwienię i potrzebuję lepszego krycia.
OdpowiedzUsuńA ja właśnie wpadłam na Twoją recenzję, po przeczytaniu wielu pozytywnych opinii i kupieniu dermacolu... No zobaczymy...
OdpowiedzUsuń