niedziela, 16 września 2012

Maskara Maybelline One by One volum' express w wersji Satin Black

Hej,

Na dzisiaj przygotowałam recenzję popularnego tuszu do rzęs marki Maybelline. O maskarze One by One słyszał już chyba każdy, dorzucę i ja swoje trzy grosze na jej temat.

 
Cena regularna to 34 zł za 9,6 ml produktu, czyli całkiem dużo, ale pojemność też jest spora, jak na tusz.

Szczoteczka na początku zapowiada się interesująco- jest gumowa i ma jajowaty kształt:


Moja wersja tuszu w założeniu miała być w kolorze... no właśnie, jakim? Satin black, czyli bardziej czarny, niż czarny, czy jak? Sama nie bardzo wiem, ale mogę potwierdzić, że tusz jest rzeczywiście czarny. Czarny po prostu:)

Zacznę od plusów:

Efekt, jaki tusz funduje na oczach jest całkiem całkiem. Kosmetyk gwarantuje dość mocne podkreślenie rzęs i ja osobiście taki efekt właśnie lubię.
Zobaczcie:

Pojedyńcza warstwa tuszu One by One Satin Black
Choć prawda jest taka, że gdybym nie smarowała włosków codziennie wieczorem olejem (najczęściej kokosowym) to rezultat nie byłby tak fajny- sprawdzałam efekt bez tego zabiegu i naprawdę wiem co mówię^^

Na uwagę zasługuje fakt, że pomalowane rzęsy trzymają się w takim ułożeniu niemal cały dzień. Nic nie opada, jeśli wiecie o co mi chodzi ;)
Co ciekawe, podczas malowania pojawiają się u mnie grudki, ale jakimś magicznym sposobem znikają z rzęs po odczekaniu kilku minut.
 
Właściwie na tym plusy się kończą, więc teraz skrobnę parę słów o tym, dlaczego już więcej tego produktu nie kupię:
 
- przez ponad miesiąc tusz nie nadawał się w moim przypadku do użytku i szczerze miałam chęć wyrzucić go do kosza. Okropna, rzadka konsystencja w połączeniu z taką budową szczoteczki bardzo utrudniała mi malowanie- tusz miałam poodbijany wszędzie dookoła i dłużej zajmowało mi później doprowadzenie się do porządku, niż sam makijaż;/
 
- tusz zgęstniał po miesiącu, ale szczoteczka w kształcie jaja z baardzo krótkimi włoskami pozostała  dla mnie niewypałem- łatwo jest mi się nią ubabrać, co mnie specjalnie nie cieszy, a dolnych rzęs to już nawet nie próbuję nią umalować.
 
- pod koniec dnia makijaż nie wygląda już po prostu estetycznie, bo na dolnej powiece pojawiają się brzydkie smugi tuszu, jakieś osypane grudki i tym podobne.
 
 
Wiem, że wiele dziewczyn uwielbia ten kosmetyk, ja niestety nie dołączę do grona miłośniczek One by One i więcej po niego nie sięgnę, szczególnie, że mam w zasięgu ręki dużo lepsze maskary z Wibo i to w znacznie niższej cenie:)
 
Co sądzicie o Maybelline One by One? Jaki tusz do rzęs wspominacie najgorzej?:)
  

13 komentarzy:

  1. opakowanie mega kobiece, na oku prezentuje się równie dobrze :)
    ekstra :D

    OdpowiedzUsuń
  2. dziwnie zieloną masz tęczówkę ;D z tego co od Was go próbowałam to mi się ten tusz jednocześnie podobał i nie. u mnie też się osypywał i robił takie smugi - niestety to go dyskwalifikuje:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przysięgam, że nic z nimi nie kombinowałam w PS, ja mam po prostu takie oczy, że mnie samą zaskakują:D może dlatego, że są tak zmienne, mogę się wysmarować wszystkimi kolorami tęczy i nie będzie dramatu-większość będzie pasować:D

      Usuń
  3. mam podobne odczucia :) początkowo maskara była zbyt rzadka, a później zbyt sucha. nie brudziłam się jakoś specjalnie przy malowaniu, ale efekt przez tą rzadką konsystencję wcale nie był tak powalający jak to mówią. po zgęstnieniu bardzo łatwo o grudki i pajęcze nóżki, a tego nie znoszę. po wyczesaniu grudek odchodzi też sporo tuszu z innych miejsc, a po dłuższym noszeniu rzeczywiście się potrafi osypywać. też się zawiodłam ;P
    jeśli chodzi o inne walory estetyczne - nie podoba mi się szczoteczka, która jest też niepraktyczna i samo opakowanie tuszu. zbyt neonowo-plastikowe jak dla mnie, wolę bardziej zgrabne tudzież eleganckie opakowania :)

    a do swoich tuszowych mega niewypałów zaliczyłabym różową maskarę z essence wychwalaną pod niebiosa podobnie jak ta. nie znoszę jej, choć staram się jednak po trochu zużywać, bo szkoda mi wyrzucić. w miarę znośna zrobiła się dopiero po jakichś 3 miesiącach.

    a co byś poleciła z wibo? ostatnio noszę się z zakupieniem ich tuszu, tego w różowym opakowaniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie mnie denerwuje, że czasem trzeba się męczyć kilka dobrych miesięcy, żeby tusz zaczął jako tako współpracować:D powinien być dobry po jakimś tygodniu, a już najlepiej to od razu^^
      Opakowanie mi się nawet podoba, ale szczoteczka jest zupełnie nieporęczna, a już przy moich "smutnych" powiekach to dramat na całej linii:D

      Ja właśnie jestem fanką tego różowego, bo bardzo ładnie wydłuża rzęsy i jednocześnie pogrubia, ale czasami za dużo tuszu się wyciąga, więc dla pewności wycieram nadmiar w chusteczkę żeby nie sklejał rzęs. I fajowy jest taki zielony z Lovely- Spectacular coś tam:D Ten z kolei głównie wydłużał i ładnie rozczesywał, z tego co pamiętam:)

      Usuń
    2. skuszę się chyba na ten z wibo, chciałabym trafić na jakiś fajny tani tusz ;] (oby się tylko nie okazało jak z tym maybelline - wszyscy chwalą a tu lipton ;P)

      Usuń
    3. ale o ile łatwiej będzie przeżyć jego cenę:D

      Usuń
  4. niby Twoja oko wygląda ok, ale wiem, ile Cię kosztuje nerwów ten tusz ;) jak się nim malowałam, dla mnie była masakra, szczoteczka zupełnie nie w moim guście, umazac sie możńa bardzo łatwo.
    A co do Rakasty i różowego tuszu Wibo- ja również polecam, miałam go ze dwa razy i chyba po wykończeniu mojego obecnego go znów kupię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo jedna warstwa naprawdę potrafi wyglądać atrakcyjnie:D

      Usuń
    2. dobra dziewczyny - będzie na was! :)

      Usuń
  5. Fajnie się prezentuje na oczku. Dla mnie największy tuszowy bubel do tej pory to tusz z Avonu :(

    OdpowiedzUsuń
  6. u mnie niestety też się osypuje:( ale trzeba przyznać, że jak się z nim trochę popracuje, to efekt przypomina sztuczne rzęsy, więc chyba warto by było poszukać podobnego tuszu tylko z lepszą trwałością:)

    OdpowiedzUsuń